Spójnia Stargard - Anwil Włocławek 71:76

Spójnia Stargard - Anwil Włocławek 71:76

Kwarty: 15:24, 25:20, 15:15, 16:17.

Spójnia: Ignatowicz 18 (3), Wilangowski 18, Petrović 12 (2), Miszczuk 6, Nizioł 5 (1) oraz Morkowski 7, Cormier 5 (1), Robak 0.

Anwil: Nordgaard 22, O'Bannon 14, Santangelo 9 (1), Silobad 8, Savanović 6 oraz Griszczuk 10 (1), Skele 7 (1), Andruszka 0, Prawica 0.

Gracz meczu: Jeff Nordgaard - celnie rzucał w najważniejszych momentach meczu.

Pierwsza nieudana kwarta w wykonaniu Spójni oraz błędy arbitrów zadecydowały o porażce stargardzkiego zespołu w meczu z Anwilem. W zespole Stevana Tota zupełnie nie było widać braku Aleksandra Kula.

Zawsze pojedynki Spójni z Anwilem stoją na dobrym poziomie i dostarczają kibicom obu drużyn sporo emocji. W sobotnim meczu było podobnie, ale po jego zakończeniu więcej się mówiło o błędach arbitrów niż o popełnionych przez stargardzkich koszykarzy stratach. Sędziowskich wpadek było sporo i w przeważającej większości krzywdziły one zespół gospodarzy. Kibice przez prawie cały mecz obrażali słownie sędziów, a tuż przed zakończeniem spotkania w stronę arbitrów poleciały serpentyny. Nikomu się jednak nic nie stało, ale klub za zachowanie swoich kibiców pewnie zostanie upomniany, a może się to również skończyć karą finansową, co dla niezamożnej Spójni byłoby sporym kłopotem.

Stargardzianie przystąpili do sobotniego pojedynku trochę wystraszeni klasą rywala i w pierwszych akcjach meczu popełnili kilka błędów. Anwil to skrupulatnie wykorzystał. Gdy w 11. minucie spotkania włocławianie prowadzili 31:15 wydawało się, że jest już po meczu. Jednak od tego momentu Spójnia rozpoczęła pościg za gośćmi, który tak naprawdę skończył się dopiero w 35. minucie. Wtedy to gospodarze po rzucie wolnym Piotra Nizioła doprowadzili do remisu 63:63. Po chwili wyprowadzili nawet kontrę, ale została ona zablokowana, a w odpowiedzi Ed O'Bannon trafił za dwa.

Stargardzianie chcieli jak najszybciej odrobić dwupunktową stratę i na indywidualną akcję zdecydował się Piotr Ignatowicz. Przy próbie oddawania rzutu został on pchnięty i upadł na parkiet. Sędziowie nie dopatrzyli się jednak przewinienia. Wywołało to kolejne spięcie na parkiecie (w całym meczu aż pięć razy na parkiecie zaiskrzyło na tyle, że pachniało większą bójką). Nie zmieniło to jednak losów spotkania. W samej końcówce koszykarze Anwilu wypracowywali sobie czyste pozycje rzutowe i trafiali, a w defensywie przetrzymali napór graczy Spójni.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.