Mirosław Przedpełski: Zróbmy z siatkówki cacuszko

Chcę zostać szefem światowej federacji. Łatwo nie będzie, ale zamierzam do tego dążyć ze wszystkich sił - mówi Mirosław Przedpełski, który dziś ponownie zostanie wybrany na szefa polskiej siatkówki

A trener Stelmach przestrzegał ?

Przemysław Iwańczyk: Nie czuje pan raczej adrenaliny przed poniedziałkowymi wyborami, skoro wszystko jest jasne...

Mirosław Przedpełski: Będzie jasne, kiedy zostanę ponownie wybrany.

Niech się pan nie kryguje. Jedyny kandydat nie ma z kim przegrać.

- W sumie cieszę się, że nie ma między nami, działaczami, wojny, kto ma zostać prezesem, co jest charakterystyczne dla innych związków. Wolę myśleć o przyszłości siatkówki, a nie o tym, jak wykopać konkurenta.

Jest pan dobrym prezesem?

- Nie powinno się chwalić siebie, ale gdybym był złym prezesem, środowisko natychmiast by zareagowało. Tak stało się cztery lata temu, za kadencji poprzedniego szefa PZPS Janusza Biesiady. W szkolnej skali ocen oceniam siebie na czwórkę z plusem.

Co pan takiego zrobił, że uważa się pan za dobrego prezesa?

- Wydrukowałem moje exposé z poprzedniego zjazdu, przejrzałem punkt po punkcie. Gdyby wszyscy tak realizowali założone cele, świat byłby dużo lepszy. Pamięta pan, jak źle pisało się wtedy o siatkówce? A właściwie nie o siatkówce, tylko o sprawach sądowych, długach, sponsorze, który bał się dać pieniądze związkowi itd. Teraz mamy wszystko: niezłą kasę, telewizję pokazującą wszystkie możliwe rozgrywki, a w perspektywie wiele imprez, które odbędą się w Polsce.

Cztery lata temu zapowiadał pan, że PZPS będzie najbardziej transparentnym związkiem sportowym w kraju.

- Jest transparentny.

A gdzie jest coroczny audyt przeprowadzony w związku, który miał być do wglądu dziennikarzy?

- Robimy audyt każdego roku, dlaczego ma być do wglądu?

Bo na tym polega transparentność.

- Zapraszam na walny zjazd, gdzie głośno mówimy o wynikach audytu.

Skąd więc wrażenie kibiców, że PZPS jest sitwą w większości chciwych działaczy, którzy przylepili się do siatkówki?

- Mówi pan pewnie o internetowych wpisach ludzi, którzy kiedyś pracowali w związku i na siłę chcą nam przyłożyć.

Ostatnio przeciekły do internetu nawet numery faktur i kwoty, jakie płacicie niektórym działaczom i firmom.

- Jest usługa, jest faktura. Zapewniam, że PZPS nie płaci za pracę, która nie została wykonana. Kilka lat temu ktoś wyciągnął, że firma mojego syna za 500 zł miesięcznie dba o komputery w związku. Pogoniłem chłopaka, by nie zarzucano mi nepotyzmu, a ja musiałem zatrudnić firmę, która bierze za te same usługi dwa razy tyle.

Były prezes Janusz Biesiada wytknął panu nie tylko syna, ale też kolesiostwo panujące w związku, pieniądze sponsorskie, które przepływają przez pośrednika...

- Nie widzę w tym nic niezwykłego, że mamy firmę pozyskującą sponsorów, zajmującą się przygotowaniem umów. To jest biznes. Czemu wszyscy pytają o takie rzeczy, a nie o to, jak zwiększyliśmy budżet związku z siedmiu do prawie 40 mln zł? A jeśli jest taki budżet, to i koszty rosną, stąd tyle faktur, które przeciekają do internetu. Powtórzę: nie ma w PZPS łapówek, nie ma płacenia pod stołem. To mogę zagwarantować.

Każda złotówka z budżetu związku - z czego 17 mln zł to pieniądze od Polkomtela - została dobrze wydana?

- A skąd pan wie, że to 17 mln zł?

To nieprawda?

- Nie mogę powiedzieć. Ale myślę, że dużo więcej, bo Polkomtel inwestuje w siatkówkę także od strony marketingowej, np. ogłaszając się w telewizji, gazetach, na billboardach.

Tak, każda złotówka jest dobrze wydawana. Kasę od sponsora i budżetu państwa przekazujemy tylko na siatkówkę. Pieniądze zarobione przez nas, np. na organizacji Ligi Światowej, przeznaczamy na codzienną działalność związku.

To prawda, że Liga Światowa, na którą chodzą w Polsce tysiące kibiców, jest deficytowa?

- Nie. Organizowane w Polsce Grand Prix kobiet było deficytowe, ale teraz wychodzimy na plus.

Czytał pan wywiad z trenerem Wojciechem Szczuckim, którego maleńki klubik Metro Warszawa dał polskiej siatkówce wielu reprezentantów? Szczucki mówi, że PZPS to dla niego abstrakcyjna instytucja, która takim jak jego szkółka w ogóle nie pomaga.

- Rzeczywiście. Przyznaję, że zbudowaliśmy czubek piramidy, nie dbając wystarczająco o jej fundamenty. Trzeba to naprawić, by piramida się nie rozleciała. Tego nie udało mi się zrobić, mam więc główne zadanie na kolejną kadencję. Będę budował bazę w oparciu o to, co już mamy - olbrzymie zainteresowanie, tłumy kibiców, mecze w telewizji itd. Brakuje nam przede wszystkim dobrych trenerów, którzy wyszkolą młodzież, brakuje nauczycieli, którzy wejdą z siatkówką do szkół.

Moje hasło wyborcze to: siatkówka sportem narodowym Polaków. Chcę przygotować plan na 15 lat. Nie samemu, tylko ze wszystkimi, którzy mają pomysły. Trenera Szczuckiego też chętnie wysłucham. Jeszcze stary zarząd zdecydował o zwołaniu zjazdu ludzi siatkówki młodzieżowej. Są fachowcami, niech radzą. Podejmijmy decyzję, co jest lepsze - czy zatrudnić selekcjonera kadry za wielkie pieniądze, czy za mniejsze, a to, co zostanie, przeznaczyć na szkolenie młodzieży. Marzę o Szkole Mistrzostwa Sportowego w każdym województwie. Minister sportu Mirosław Drzewiecki już obiecał pomoc.

Chce pan w przyszłości zostać prezesem światowej federacji siatkarskiej?

- Tak, ale myślę, że będę musiał poczekać. Do tego kroku natchnął mnie Ruben Acosta. Wieloletni szef FIVB uważa, że nadaję się na to stanowisko. Łatwo nie będzie, ale zamierzam do niego dążyć ze wszystkich sił.

Kto będzie trenerem obu reprezentacji Polski?

- Ile rozmów, tyle pomysłów. Nie prowadzimy oficjalnych rozmów, ale robimy rozeznanie na rynku. De Giorgi, Bagnoli, McCutcheon, który poprowadził Amerykanów do mistrzostwa olimpijskiego - oni są do wzięcia. Ostatnio nawet zagadnąłem selekcjonera Francji Philippe Blaina, ale mówił, że zostaje nad Sekwaną. Najbardziej żal mi, że w Polsce nie widać kandydata. Mówiąc w sierpniu o Krzysztofie Stelmachu, chciałem wywołać dyskusję o polskich szkoleniowcach. Efektów nie widać, dlatego spoglądamy za granicę.

Raul Lozano miał wychować swojego następcę.

- To nie tylko nasza wina, ale także trudnych relacji z Argentyńczykiem. Miał pomóc w stworzeniu szkoły trenerów i nic z tego nie wyszło. Zaniedbaliśmy to, ale w drugiej kadencji zamierzam powołać taką akademię.

Kto stanie na jej czele? Dotychczasowy szef wyszkolenia Waldemar Wspaniały?

- Mam wizję, ale stanowisk jeszcze nie obsadzałem. Zrobi to nowy zarząd. Na pewno znajdziemy odpowiedniego kandydata.

Kobiety poprowadzi Alojzy Świderek lub Jerzy Matlak?

- Prawdopodobnie. Chcę, by kobiecą kadrę poprowadził Polak. Zobaczymy, czyja wizja - Świderka czy Matlaka - będzie lepsza.

Czego panu życzyć na nową kadencję?

- By wnosząca, na jakiej zalazła się siatkówka, była jeszcze wyższa. Żeby wszyscy ludzie zaangażowani w siatkówkę chcieli pracować z jeszcze większym zapałem. Zróbmy z siatkówki cacuszko.

PGE Skra wygrała w Olsztynie ?

Wybierz Sportowe Przeżycie 2008!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.