Polonia znów liderem

Przynajmniej do niedzieli Polonia będzie znów liderem ekstraklasy. Wczoraj pokonała w Bełchatowie GKS, choć wcale lepsza nie była

Patrząc na to, jak trener "Czarnych Koszul" Jacek Zieliński ustawił swój zespół, można by przypuszczać, że w Bełchatowie zadowoliłby się remisem. Postawił na dwóch defensywnych pomocników - Igora Kozioła i trochę niespodziewanie na Łukasza Piątka, oraz jednego napastnika - Filipa Ivanovskiego. W trakcie meczu okazało się, że dwójka skrzydłowych Marek Sokołowski i Jarosław Lato mieli więcej zadań w obronie niż w ataku.

I nie wiadomo, czy ta zachowawcza taktyka przyniosłaby efekt, gdyby nie zwyczajny fart na początku meczu. W 10. min Marcin Drzymont, obrońca, który o mały włos w sierpniu nie znalazł się na Konwiktorskiej zamiast Łukasza Skrzyńskiego, zagrał pod własną bramką tak, jak nie zrobił tego w tym meczu żaden z napastników "Czarnych Koszul". Niezagrożony przez nikogo, wolny jak ptak, pięknym szczupakiem przelobował własnego bramkarza. Była to jedna z najładniejszych bramek Bełchatowa i Polonii zarazem w tym sezonie.

Defensywne nastawienie w tej sytuacji okazało się idealnym rozwiązaniem. Polonia czekała teraz na to, co zrobi przeciwnik, a jego - poza jedną akcją Łukasza Garguły, której nie zdołał wykończyć Carlos Costly - w tej połowie nie stać było na nic więcej. Za to stołeczny zespół pozwalał sobie od czasu do czasu na ataki cięższego kalibru. Jeden z nich zmarnował Filip Ivanovski, drugiego - już w doliczonym czasie, w 47. min - nie zmarnował. Macedończyk wbił piłkę do bramki, dobijając strzał Łukasza Piątka. Cała akcja była jednak dziełem Radka Mynarza.

Ivanovski strzelił historyczną, bo tysięczną, bramkę w historii występów Polonii w ekstraklasie. Z obecnego składu "Czarnych Koszul" zasłużył na nią najbardziej. Od momentu, kiedy w Łodzi w meczu z ŁKS zdobył zwycięskiego gola, ma pewne miejsce w pierwszym składzie drużyny z Konwiktorskiej. Nie zawsze gra efektownie, ale mimo to sam siebie i Polonię wywindował na szczyt ekstraklasy. Strzelił już siedem goli i zrównał się w klasyfikacji najskuteczniejszych z Pawłem Brożkiem z Wisły Kraków, a Polonia ponownie - już czwarty raz w tym sezonie - została liderem.

Ta pozycja w drugiej połowie była jednak mocno zagrożona. W 70. min przy strzale Piotra Klepczarka poślizgnął się Sebastian Przyrowski. Piłka wpadła do siatki. Polonia pogubiła się, miała problemy z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy, jedyny napastnik z przodu - wprowadzony za Ivanovskiego Krzysztof Gajtkowski - nie był w stanie, nawet jeśli dostał piłkę, w pojedynkę coś sensownego zrobić. W tej części gry zespół Jacka Zielińskiego oddał trzy strzały na bramkę GKS - wszystkie niecelne.

Jednak Polonia dopięła swego, wygrała mecz z bezpośrednim rywalem z czołówki. Stało się to tydzień po słabiutkim spotkaniu z Cracovią i tydzień przed kolejnym ciężkim wyjazdem do Gdyni. "Czarne Koszule" dobrze się czują w czołówce ekstraklasy, również wtedy kiedy grają słabiej.

PGE GKS BEŁCHATÓW - POLONIA WARSZAWA 1:2 (0:2)

Bramki: Klepczarek (70., po podaniu Ujka) - Drzymont (10., samob. po zagraniu z rożnego Majewskiego); Ivanovski (45., dobitka po strzale Piątka).

PGE GKS: Kozik - Jarzębowski, Drzymont, Pietrasiak, Klepczarek - Kuklis (69. Wróbel), Rachwał (83. Cetnarski), Gol, Nowak, Garguła - Costly (46. Ujek).

Polonia: Przyrowski - Mynarz, Jodłowiec, Skrzyński, Lazarevski - Kozioł, Piątek (66. Świerczewski) - Sokołowski Ż , Majewski (90. Mąka), Lato - Ivanovski (72. Gajtkowski).

Sędziował: Mariusz Żak z Sosnowca.

Widzów : 4 tys.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.