Cristiano Ronaldo, Lionel Messi, Kaka - te gwiazdy futbolu kibice wymieniają jednym tchem. Piłkarzy, którzy porywają światową publiczność, w trzydziestce nominowanych nie brakuje. Jest wspomniana trójka, są dwaj angielscy liderzy Liverpoolu i Chelsea - Steven Gerard oraz Frank Lampard, są superstrzelcy lig hiszpańskiej i włoskiej - Holender Ruud van Nistelrooy i Szwed Zlatan Ibrahimovic. I choć może nie wszyscy z nich w roku 2008 osiągali spektakularne sukcesy - na potwierdzenie można wymienić Kakę, bo przecież Brazylijczyk, który Złotą Piłkę zdobył przed rokiem, tym razem więcej czasu niż na boisku spędzał w gabinetach lekarskich, a jego Milan, który w 2007 roku wygrał Ligę Mistrzów, w bieżącym nawet się do niej nie zakwalifikował - trudno któremukolwiek z nich odbierać szanse.
Historia plebiscytów takich jak ten uczy, że laury najczęściej zdobywają gracze ofensywni. Rzadko doceniani są specjaliści od czarnej roboty, ci piłkarze, którzy - jak choćby legendarny już obrońca Milanu Paolo Maldini - harują w defensywie, utrudniając życie wielkim kreatorom i "golleadorom".
Ale Hiszpanie właściwie mogą być pewni swego, bo ich niezwykle utalentowana piłkarska generacja w kończącym się z wolna roku wykazała się w pełni. Piłkarski świat obejrzał genialnego napastnika Fernando Torresa, którego notowania muszą stać wysoko z racji nie tylko tego, że 24-latek zdobył dla swej drużyny gola na wagę mistrzostwa Europy, ale też dlatego, że debiutancki sezon w angielskiej Premiership zakończył on ze świetną statystyką - w 46 meczach rozegranych w barwach Liverpoolu zdobył 33 gole. - Wielkich piłkarzy poznaje się po tym, jak grają w wielkich meczach. A on dzięki finałowi Euro przeszedł do historii. Wygląda jak dziecko, ale to prawdziwy twardziel. Nigdy i przed nikim nie pęka. Również dzięki grze w Liverpoolu to był jego rok - uważa Zbigniew Boniek. - To napastnik, który ma łatwość gry i zdobywania bramek. Na świecie takich zawodników jest tylko kilku, a Torres jest najlepszym z nich - wtóruje mu Mariusz Śrutwa.
Ale nie samym Torresem hiszpańska siła rażenia stoi. Zespół z Półwyspu Iberyjskiego w tym roku pokazał też genialnego rozgrywającego Xaviego, który słusznie został uznany za najlepszego zawodnika Euro 2008, oraz Davida Villę, który zdobył tytuł króla strzelców Euro. A o tym, że specjalistów od gry w tyłach mistrzowie Starego Kontynentu mają nie gorszych, świadczą nazwiska Sergia Ramosa, Marcosa Senny i przede wszystkim Ikera Casillasa.
Bramkarz Realu jest naszym głównym faworytem do zdobycia Złotej Piłki. Gracz, który "Królewskim" wybronił mistrzostwo Hiszpanii, który miał olbrzymi udział w zwycięstwie swej reprezentacji na Euro 2008, pewnie jeszcze kilka lat temu nie miałby szans w konfrontacji z królami ofensywy. Ale odkąd w 2006 roku wyróżnienie dziennikarzy z całej Europy otrzymał stoper reprezentacji Włoch Fabio Cannavaro, akcje piłkarzy defensywnych stoją wyżej. - Casillas to świetny zawodnik, niedoceniany z racji tego, że jest bramkarzem. Na Euro był świetny, kapitalnie bronił też w Realu. Zwycięstwu mu się należy - przekonuje były selekcjoner reprezentacji Polski Andrzej Strejlau.
Tak czy inaczej wszystko wskazuje na to, że Złota Piłka powędruje do Hiszpanii. Na dobrą sprawę odebrać im tę nagrodę może chyba tylko Cristiano Ronaldo. Portugalski skrzydłowy zaliczył genialny sezon w Manchesterze United. W 48 występach zdobył aż 42 gole, poprowadził swój klub do triumfu w Premiership i w Lidze Mistrzów, zgarnął też Złotego Buta - nagrodę dla najlepszego strzelca lig europejskich. - Stawiam go na równi z Casillasem. Złotą Piłkę powinien zdobyć ktoś z tej dwójki - mówi Strejlau.
Kto wygra? Werdykt poznamy 2 grudnia. Tego samego dnia "Metro" podliczy punkty, jakie kandydatom na naszych łamach przyznawać będą polscy piłkarze, trenerzy i eksperci. Ciekawe, czy oni po raz kolejny wybiorą tego samego piłkarza, którego uhonoruje "France Football". Dotychczas mylili się rzadko. Trzy razy polscy piłkarze, trenerzy i komentatorzy trafnie wytypowali zwycięzcę plebiscytu "France Football": w 2003 roku francuska gazeta i nasi eksperci wybrali Pavla Nedveda (Czechy, Juventus Turyn), rok później wskazali Andrija Szewczenkę (Ukraina, AC Milan), a w 2005 roku konkurencji nie miał Ronaldinho (Brazylia, wówczas FC Barcelona).
Podziel się swoją opinią: metro@agora.pl