- Jak ci, kurwa, zaraz przypierdolę!
- Spierdalaj, chuju!
- O ty w kurwę jebany!
Taką rozmowę stoczyli w drodze do szatni po meczu ŁKS Łódź - Legia Warszawa bramkarz stołecznej drużyny Jan Mucha z obrońcą Dicksonem Choto. Polszczyzna Słowaka i obywatela Zimbabwe była nienaganna. Gorzej z manierami - obaj panowie dosłownie skoczyli sobie do gardeł. Czoła oraz nosy Muchy i Choto już się stykały, a pięści były zaciśnięte, kiedy Bartłomiej Grzelak rozdzielił strony. Trener Legii Jan Urban bagatelizował sprzeczkę. - Na pewno nie poszło o wynik - dowcipkował.
Niejako w opozycji do obrazka z Łodzi - kolejny mecz na stadionie warszawskiej Polonii upłynął bez bluzgów z trybun. Najcięższe hasła, jakie rzucili wściekli kibice pod adresem arbitra, brzmiały: "Sędzia kalosz!" oraz "wiedzą to wszyscy, liniowy do okulisty!".