- Organizatorzy [Achilles Track Club - red.] mojego pobytu w Stanach zaproponowali mi takie zadania i chętnie się zgodziłem - mówi Skrzypiński. - Sam jestem ciekaw, jak to wypadnie.
Jak ze znajomością języka angielskiego?
- Wydawało mi się zawsze, że słabo, ale robię postępy i nie powinno być najgorzej - odpowiada szczeciński specjalista od jazdy na rowerze ręcznym.
Pomoc weteranom to drugi cel wyjazdu do USA. Najważniejszym są dwa maratony. 26 października Skrzypiński weźmie udział w zawodach w Waszyngtonie, tydzień później w Nowym Jorku. Przed rokiem zajął 3. miejsce w NY.
- Teraz żadnych deklaracji nie będę składał. Od startu w Berlinie miałem masę spraw na głowie i trening zszedł na drugi plan. Będę improwizował - żartuje Arek.
Nieźle mu to wyszło w Poznaniu, gdzie w niedzielę wygrał półmaraton. - Cieszę się, że zwycięstwem zakończyłem sezon startów w Polsce. Wstępna ocena 2008 r. to 200 procent normy - podkreśla. - Wygrana w Bostonie oraz nowy rekord Polski to najważniejsze wydarzenia. W igrzyskach nie dane mi było wystąpić, a innych zawodów rangi mistrzowskiej nie było.
Przypomnijmy, że nowy rekord życiowy i Polski Skrzypiński ustanowił na nowym sprzęcie. Na rowerze ma leżącą sylwetkę. Po kilku latach ścigania się "na siedząco" zmiana była trudna, ale przynosi wyniki.
- Gdy zaczynałem ściganie na rowerach ręcznych, miałem zerowe doświadczenie, nikogo nie znałem. Miałem też jednak trochę przewagi sprzętowej, bo jeździłem na polskim sprzęcie, który wtedy był najlepszy - tłumaczy. - Bardzo zdolny konstruktor plus moje odważne pomysły dały dobre rezultaty. Nikt na świecie nie miał takiej konfiguracji sprzętu. Teraz? Mam cudowny od strony aerodynamiki, nowy, niemiecki sprzęt plus dużą siłę. Przyzwyczaiłem już mięśnie do innej pracy i są efekty.
Skrzypiński sezon zakończy dopiero 30 listopada podczas maratonu w Bejrucie. Zaprosił go tam znajomy z tras Holender libańskiego pochodzenia.