Piłkarskie wzloty i upadki ligowców

PIŁKA NOŻNA. Kolejną huśtawkę nastrojów zafundowały kibicom trzecio- i czwartoligowe zespoły reprezentujące nasz region w rozgrywkach o punkty.

Po ostatnich nieudanych meczach w szeregach radomskiej Broni na mecz ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki zapadły długo oczekiwane zmiany kadrowe. Zarząd dał odpocząć trzem piłkarzom, którzy według nich mieli się najbardziej przyczynić do słabej postawy drużyny w przegranych pojedynkach. Niestety, po spotkaniu ze Świtem nic się w klubie z ul. Narutowicza nie zmieniło. Zespół jak nie zdobywał punktów, tak nie zdobywa (porażka 2:0 ze Świtem), a i atmosfera panująca w ekipie jest daleka od tej, która towarzyszyła radomianom po pierwszych kolejkach obecnego sezonu trzeciej ligi. Kulminacyjnym momentem, który odpowie na wiele pytań, m.in. dotyczących przyszłości niektórych zawodników, okaże się najbliższy mecz z teoretycznie słabszą Stalą Niewiadów. Jeśli Broń nie rozstrzygnie rywalizacji na swoją korzyść, wówczas sytuacja radomian stanie się nie do pozazdroszczenia.

Podobne nastroje jak w Broni panują w Białobrzegach. Zawodnicy miejscowej Pilicy przegrali kolejny pojedynek przed własną publicznością, a że ostatnio coraz częściej im się to zdarza, to można było zaobserwować na trybunach. Nieliczni kibice, którzy wspierali Pilicę do tej pory, coraz częściej odwracają się od piłkarzy, co nie jest bynajmniej spowodowane wyłącznie względami pogodowymi.

Zupełnie odwrotne nastroje panują w Szydłowcu. Zamykająca przez wiele kolejek tabele czwartej ligi Szydłowianka przeszła prawdziwą odmianę. W klubie już nie myśli się o zwolnieniu trenera Arkadiusza Skoniecznego, ale o tym, skąd wziąć pieniądze na premie za zwycięskie mecze. - Patrzymy spokojnie w przyszłość. Chcemy gonić czołówkę, a w najbliższym pojedynku pokonać Piaseczno i tym samym niejako pomóc Radomiakowi - stwierdził Arkadiusz Skonieczny, szkoleniowiec Szydłowianki.

Zieloni jednak nie zważając na to, co się dzieje na innych boiskach, wykonują swoją pracę i zdobywają kolejne punkty. Tym razem podopieczni Zbigniewa Wachowicza - po, jego zdaniem, najsłabszym meczu w rozgrywkach - rozgromili przed własną publicznością Klub Sportowy "Warka". Aż strach pomyśleć, ile Radomiak będzie wygrywał, jeśli wywiąże się ze wszystkich założeń, jakie postawi przed drużyną trener Wachowicz.