Grand Prix Japonii: Faworytom puszczają nerwy

Hamilton przeszarżował na pierwszym zakręcie, chwilę później nie odpuścił Massa. Między walczącymi o tytuł kierowcami doszło do kolizji, obaj zostali ukarani

Kubica: Wynik w Japonii da nam kopa ?

Kiedy po zamieszaniu na pierwszym zakręcie Kubica i Alonso pomknęli na czele wyścigu do przodu, za ich plecami trwały przegrupowania. Hamilton odrabiał straty po nieudanym starcie i na 10. zakręcie drugiego okrążenia wyprzedził głównego rywala w walce o mistrzostwo, zdobywając na nim piąte miejsce.

Massa wyjechał dwoma kołami na żwir i reklamował potem, że został przez Brytyjczyka wypchnięty. Wracając na asfalt, Brazylijczyk lekko trącił mclarena rywala. Hamilton zakręcił się i... stanął tyłem do kierunku jazdy. Musiał poczekać, aż ominą go wszyscy kierowcy, i dopiero wtedy wykręcił i włączył się do ruchu. Na ostatniej pozycji. Jego wyścig był zepsuty - Hamilton dojechał na metę na 12. miejscu.

Sędziowie uznali, że winę za kolizję ponosi Massa. Brazylijczyk się nie zgadzał. - On hamował późno, ja też. W pierwszej części zakrętu pojechał za szeroko, a on zajął moją linię jazdy po wewnętrznej na kolejnym łuku. Wypchnął mnie w żwir, ale kolejny zakręt był w lewo i się dotknęliśmy. W moim odczuciu była to typowa kolizja wyścigowa - tłumaczył Massa. Kierowca Ferrari zaprzeczył, jakoby miał specjalnie wjechać w bolid rywala. - Nie mogłem się przecież zatrzymać, a musiałem wyjechać ze żwiru - mówił Brazylijczyk, który dostał karę przejazdu przez aleję serwisową. Na metę dojechał na ósmej pozycji, ale po wyścigu został przesunięty o miejsce wyżej, bo karę za kolizję z nim dostał Sebastien Bourdais z Toro Rosso.

Hamilton został ukarany w identyczny sposób jak Massa za wypchnięcie Räikkönena na pierwszym zakręcie. Przyznał się, że popełnił błąd, ale narzekał też, że Massa dostał taką samą karę: - Ja nikogo nie uderzyłem, a on tak - zauważył Hamilton.

- Straciłem dzisiaj jeden punkt, czyli niewiele - pocieszał się kierowca McLarena, który rok temu na dwa wyścigi przed końcem miał 17 punktów przewagi nad Räikkönenem, a mimo to przegrał walkę o tytuł. W drugiej połowie obecnego sezonu wydawało się, że Hamilton nie będzie już popełniał błędów - zamiast o wygrywaniu mówił o zdobywaniu solidnych porcji punktów, a na torze pokazywał, że nie mając szans na zwycięstwo, nie podejmuje niepotrzebnego ryzyka.

Wczoraj wypowiadał się jednak inaczej: - Wciąż będziemy tak samo konkurencyjni i udowodnimy, że możemy wygrać dwa ostatnie wyścigi. Nie za wszelką cenę, ale planujemy zwycięstwa.

Fantastyczny Kubica, katastrofa Hamiltona - relacja GP Japonii ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.