Bez bramek i wielkich emocji w Gdańsku

o trzech efektownych zwycięstwach Polonia Warszawa awansowała na pierwsze miejsce w tabeli Ekstraklasy, ale trzy kolejne drużyny miały tyle samo punktów. W piątek Polonia tylko zremisowała w Gdańsku, w dodatku lider zespołu, Radosław Majewski doznał kontuzji.

Relacje z wszystkich meczów Ekstraklasy ?

Wszystkie bramki w serwisie Ekstraklasa.tv ?

10 tysięcy widzów na stadionie przy Traugutta a wśród nich selekcjoner reprezentacji Polski Leo Beenhakker obejrzało przeciętny mecz. Przede wszystkim zabrakło w nim składnych akcji i sytuacji podbramkowych. W polu karnym robiło się groźnie przeważnie po stałych fragmentach gry. Po za tym akcje były rwane, co chwilę na murawę padał faulowany zawodnik którejś z drużyn.

Polonia przyjechała do Gdańska po czterech kolejnych zwycięstwach. W ostatnich trzech meczach poloniści strzelili 10 goli nie tracąc żadnego. Po meczu z Lechią utrzymali tylko dobrą serię w defensywie.

Mający trzech bramkostrzelnych napastników trener Polonii zdecydował się pozostawić na ławce rezerwowych Daniela Mąkę, jednak podczas rozgrzewki kontuzji doznał Krzysztof Gajtkowski. Zastąpił go Mąka i od początku meczu razem z Filipem Ivanovskim niepokoił obronę Lechii. Szczególnie na początku meczu gdańszczanie mieli ogromne kłopoty z upilnowaniem piłkarzy gości. Polonia atakowała skrzydłami i w polu karnym Lechii co rusz robiło się groźnie. Poloniści seryjnie wykonywali rzuty rożne i wolne, gdyż lechiści musieli uciekać się do fauli taktycznych. Polonia mogła prowadzić, ale piłkę z linii bramkowej po strzale głową Igora Kozioła wybił Karol Piątek.

Z upływem czasu Lechia grała coraz lepiej i dwa razy zagroziła bramce Sebastiana Przyrowskiego. Ładną dwójkową akcją popisali się Andrzej Rybski i Paweł Buzała - ten drugi trafił nawet do siatki, ale arbiter uznał, że był na spalonym i nie uznał gola. Technicznie z rzutu wolnego uderzył Piątek, ale Przyrowski efektowną robinsonadą wybił piłkę nad poprzeczkę.

W drugiej połowie na boisku było już zupełnie nudno. Brakowało nawet celnych strzałów, a piłka najczęściej wędrowała kilka metrów obok celu. Lechia zagrał uważniej z tyłu i goście mieli już spore trudności z przedostaniem się po bramkę Mateusza Bąka. Dla bramkarza Lechii był to drugi mecz w ekstraklasie i spisał się bez zarzutu. Po jego bramką tylko raz zrobiło się gorąco w drugiej połowie, kiedy po zagraniu wzdłuż linii bramkowej Piotra Piechniaka piłkę po raz drugi w tym meczu z linii bramkowej wybił Piątek. Gdańszczanom zabrakło natomiast siły przebicia z przodu, owszem przez cały mecz szarpał Buzała, aktywny byli Rybski i po wejściu Maciej Kowalczyk, ale samotne szarże nie miały szansy powodzenia.

- W pierwszej połowie przeważała Polonia, w drugiej się to znacznie zmieniło. Być może przyczyną tego było zejście Radosława Majewskiego - powiedział trener Lechii Jacek Zieliński. - Pod koniec meczu mieliśmy trochę sytuacji do strzelenia bramki, ale wynikały one z chaotycznych ataków, ale myślałem, że szczęście się do nas uśmiechnie - dodał szkoleniowiec Lechii.

Jacek Zieliński, trener Polonii: - Przyjechaliśmy tutaj po trzy punkty, ale zaakceptujemy także ten jeden. Powtarzałem zawodnikom w szatni, że nie zawsze może być Matki Boskiej Pieniężnej, dlatego trzeba się cieszyć z remisu.

Kasperczack znowu przegrywa, protest piłkarzy Górnika ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.