Rugbista Lechii z pękniętą kością czaszki
Krzysztof Warzycha w Panathinaikosie, Zbigniew Boniek w Juventusie czy Romie, Jerzy Dudek w Liverpoolu, Grzegorz Lato w Lokeren, a jak już zajechaliśmy na prowincję, to może jeszcze Artur Wichniarek w swojej Arminii Bielefeld. Oczywiście lista to dość wybiórcza, ale... oprócz Warzychy ciężko znaleźć kogoś takiego jak Sebastian Janikowski, który przez kolejnych 9 sezonów (ten 9. zaczął się dwa tygodnie temu) występuje w pierwszym składzie. Co więcej w tym czasie opuścił jedynie 3 mecze (słownie trzy). Ostatni w 2001 roku. Pod tym względem to jedyny taki polski piłkarz za granicą.
Dla wyjaśnienia dla tych co nie bardzo znają się na sporcie: Janikowski w młodzieńczych latach porzucił futbol (grał w reprezentacji Polski U-17) na rzecz futbolu amerykańskiego. Od 2000 r. jest zawodnikiem klubu NFL - Oakland Raiders. Gra na pozycji kickera. W 2003 r. wystąpił ze swoim zespołem w finale ligi NFL - Super Bowl, który w USA jest tym, czym finał mundialu dla Europy lub Ameryki Południowej. Polak wtedy zdobył pierwsze punkty w meczu, ale jego zespół przegrał z Tampa Bay Buccaneers.
Janikowski nie tylko wtedy zapisał się w historii swojego klubu. Ostatnio (przed tygodniem) wdrapał się na drugie miejsce w historii najlepiej punktujących w dziejach Raiders. Dla zespołu z Oakland zdobył już 821 punktów. Jeszcze w tym sezonie powinien zostać numerem jeden, bo do lidera - George'a Blandy traci raptem 42 punkty. Przed tygodniem Janikowski pobił także jeszcze jeden klubowy rekord. Trafił do bramki z dystansu 56 jardów. Jego trener Lane Kiffin żartował, że w Kansas City, gdzie to się stało, Polak - jako były piłkarz - miał ułatwione zadanie. Na tym samym boisku, co miejscowi Chiefs (NFL), grają też piłkarze Wizards (MLS).
Jeśli chodzi o strzały z najdalszej odległości, to przed rokiem centymetrów zabrakło, a Polak zostałby liderem wszech czasów w NFL. W meczu z Houston próbował zdobyć punkty z 64 jardów. Z tak daleka nie trafił jeszcze nikt. Janikowski spudłował minimalnie. Jego koledzy i trener wierzą jednak, że Polak w końcu upora się z tym rekordem. Na treningach trafia regularnie nawet z 70 jardów.
Na pobicie kolejnych rekordów będzie miał jeszcze lata. Kariera dobrych kickerów trwa w NFL i do czterdziestki. Taki Morten Andersen - Duńczyk, który także porzucił piłkę nożna na rzecz futbolu - ostatni mecz rozegrał w wieku 47 lat. Skończył karierę przed rokiem. Pobił przy tym rekordy w liczbie meczów (382) i punktów (2544) zdobytych w NFL.
Oczywiście można szydzić, że bycie kopaczem w futbolu amerykańskim to łatwy kawałek chleba, bo wychodzi się na boisko kilka razy w ciągu meczu, robi się swoje i znów można posiedzieć na ławce. Nawet trenować nie trzeba zbyt ciężko. Ale to wcale nie jest prawda. Z kopaczami jest jak z bramkarzami w najlepszych klubach piłkarskich. W ciągu meczu mają zaledwie kilka (czasem tylko jedną czy dwie) okazje, by obronić naprawdę groźny strzał rywala. W tych momentach wymaga się od nich najwyżej koncentracji i zagrania na najwyższym poziomie. Gdy staną na wysokości zadania, niewielu o tym będzie pamiętać (chyba że obronią rzut karny), ale gdy zawiodą, bramkę będą pokazywać wszystkie wiadomości sportowe w TV. Podobnie jest z kopaczami. Bohaterami meczu zostają rzadko - jak trafią z niewiarygodnej odległości, albo zdobędą punkty na sekundy przed końcem spotkania. Jak zaczynają zawodzić, nie ma dla nich litości. Przekonał się o tym choćby Martin Gramatica. Argentyńczyk w 2003 r. wygrał Super Bowl z Tampa Bay Buccaneers (przeciw Raiders), a w 2004 r. już musiał szukać nowego pracodawcy. Klub zwolnił go w trakcie sezonu, gdy jego skuteczność w wykorzystywaniu tzw. field goali (strzały za trzy punkty) spadła do dramatycznej wielkości 57,9 proc. (średnia Janikowskiego z całej kariery to 77,1).
Aha jeszcze jedno. Janikowski już zarobił w NFL (łącznie z obecnym sezonem) około 15 mln dol. Czy jakikolwiek inny polski piłkarz miał tyle na koncie przed ukończeniem 31. roku życia?