Liga hiszpańska. 3. kolejka. Wielki tydzień Atletico

Zwycięstwo 4:0 nad Recreativo Huelva zakończyło wielki tydzień Atletico Madryt. Czy drużyna Javiera Aguirre to poważny kandydat do tytułu?

Słaby start sezonu Realu Madryt i Barcelony zmusił Hiszpanów do poszukiwania alternatywnych faworytów Primera Division. Jednym z nich jest Atletico, zespół wielkich możliwości, który przez lata regularnie zawodził. Ostatni tytuł zdobyło 12 lat temu, w Lidze Mistrzów grało z Widzewem Łódź, a potem przyszły czasy złe, w których madrycki klub spadł nawet do II ligi, mimo że w jego składzie grali piłkarze wybitni. Perypetie słynnego prezesa Atletico Jesusa Gila wyrzucającego trenera za trenerem obśmiewała prasa sportowa całego świata. Kontrowersyjny biznesmen zmarł w 2004 roku, ale sytuacja w klubie wciąż się nie zmieniała, drużyna grała zawsze poniżej możliwości i ambicji jej fanów. Dopiero w poprzednim sezonie, kiedy sprzedała wielkiego idola Fernando Torresa, zajęła czwarte miejsce w lidze i wróciła do Champions League.

Powtót był imponujący: zwycięstwo 3:0 w Eindhoven z PSV. W sobotnim meczu w lidze Atletico rozbiło Recreativo. Tradycyjnie już 4:0, bo takim wynikiem zakończyły się wszystkie w tym sezonie mecze na Vicente Calderon.

Gwiazdą Atletico jest Sergio Aguero, a jego sławny teść Diego Armando Maradona postawił sobie za punkt honoru, by udowodnić, że zięć jest lepszy niż Leo Messi z Barcelony. Maradona dowodzi, że Aguero gra bardziej dla drużyny i przede wszystkim zdobywa więcej goli. Sam Aguero w tej polemice głosu nie zabiera, bo Messiego traktuje jak przyjaciela. Z pewnością jednak jest to para, z której futbol argentyński ma najwięcej radości, kilka tygodni temu poprowadzili drużynę narodową do złotego medalu igrzysk w Pekinie.

W Eindhoven Aguero zdobył dwa gole, w sobotę z Recreativo też by zdobył dwa, gdyby nie to, że gdy trafił do siatki drugi raz, Sinama Pongolle był na spalonym. Francuz zrehabilitował się dwiema bramkami w końcówce meczu. A Aguero zszedł po godzinie, bo Javier Aguirre postanowił, że po bramce Maniche na 2:0 nic złego drużynie się już nie stanie.

Meksykanin musi oszczędzać swoją gwiazdę, bo stracił właśnie jego partnera z ataku Diego Forlana, który w meczu z PSV naciągnął mięsień w nodze i nie zagra przez miesiąc. Ale na otwarcie sezonu z Malagą Urugwajczyk zdążył już trafić do siatki dwa razy.

Aguirre stosuje system rotacyjny, w porównaniu z meczem w Eindhoven wystawił w sobotę pięciu nowych graczy. Atletico ma niewiarygodnie silną kadrę - poza najlepszym chyba w lidze atakiem wspaniałą pomoc ze skrzydłowymi Maxi Rodriguezem i Simao Sabrosą oraz odrodzonym Manichem w środku. W obronie grają Grek Seitaridis, Holender Heitinga, Czech Ujfalusi, Kolumbijczyk Perea, Argentyńczyk Pernia, co sprawiło, że w kolejce inaugurującej ligę w podstawowym składzie Aguirre nie wystawił ani jednego Hiszpana. W bramce rywalizują Argentyńczyk Leo Franco i Francuz Gregory Coupet. Ten pierwszy bronił w Lidze Mistrzów, drugi w Primera Division.

Gole w Lidze Mistrzów "Kun" (pseudonim Aguero pochodzący z japońskiej kreskówki) zadedykował rodzinie, narzeczonej, dziecku, którego się spodziewa i które połączy jego geny z genami Maradony, oraz... Simao. Widać atmosfera w drużynie jest OK.

Czy to będzie przełomowy sezon dla Atletico, w którym pozbędzie się swojego fatum? Przekonamy się już niedługo. Atletico gra teraz derby z Getafe, potem podejmuje Sevillę, a w 6. i 7. kolejce ma dwumecz z Barceloną i Realem. Real to jego wieczny prześladowca i wydobycie się z jego kompleksu znaczyłoby dla drużyny Aguero bardzo wiele. A po udanym sezonie trzeba będzie dokonać cudu i zatrzymać argentyńską gwiazdę na Vicente Calderon, bo sięgają po niego najbogatsze kluby świata. Od Realu i Barcelony począwszy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.