Piotr Wadecki: wygrać o sześć sekund

- Ogromnym sukcesem będzie dziś, jeśli któryś z naszych zawodników skończy wyścig w pierwszej dziesiątce. Jeśli ktoś stanie na najwyższym podium, nawet jeśli wygra chociażby etap, to będzie już wielki triumf - mówi trener polskich kolarzy.

Najtrudniejszy etap Piotra Wadeckiego ?

Olgierd Kwiatkowski: Brał pan udział w Tour de Pologne w dwóch rolach, jako kolarz i komentator telewizyjny. Teraz będzie pan trenerem. Która z tych funkcji najbardziej panu odpowiada?

Piotr Wadecki: Miałem kontuzję i oglądałem swoich kolegów, jak walczą o zwycięstwo także przed telewizorem. Ciężko było, ale dziś jest zdecydowanie najgorzej. Zdecydowanie łatwiej było być kolarzem, jechać mordercze etapy. Teraz stanąłem przed trudnym zadaniem dokonania selekcji. Jest wielu zawodników, którzy chcieliby pojechać, ale pojedzie tylko ośmiu. Zawsze ktoś, kogo pominąłem przy powołaniach, będzie niezadowolony, rozgoryczony, pokrzywdzony, oszukany. Musiałem wybrać ósemkę, powiedzieć kilku chłopakom: "Sorry, nie jedziesz". To jest niewdzięczna rola selekcjonera. Kolegom, z którymi kiedyś się ścigałem i nadal spotykam się na wyścigach, musiałem im powiedzieć: nie.

Sam przed laty odczuł pan to osobiście?

- Zdarzyło się, że kiedyś nie pojechałem na Tour de Pologne, nie pojechałem na igrzyska olimpijskie do Atlanty. Gdy nie dostałem nominacji, poczułem się niedoceniony, nawet nie chcę powiedzieć, że oszukany. Uważałem, że byłem lepszy od tych, co pojechali.

A rola komentatora na Tour de Pologne

- Pracę w Eurosporcie wspominam zdecydowanie najmilej. Miałem przyjemność współpracować z dwójką wspaniałych ludzi - Tomkiem Jarońskim i Krzysztofem Wyrzykowskim, profesorami w swoim fachu.

Jaki cel stawia pan kadrze na Tour de Pologne?

- Przyjeżdżają najlepsze zespoły z całego świata, a w nich jedni z najlepszych kolarzy na świecie, mistrzowie olimpijscy, ludzie, którzy wygrywali wielkie toury, etapy na najważniejszych wyścigach. Oczywiście nie startujemy w roli faworytów. Nawet w Polsce niewielu ludzi wie, że reprezentacja Polski jedzie w takim wyścigu. Moja rola i moich zawodników będzie taka, żeby po dwóch, trzech etapach touru dyrektorzy, zawodnicy z grup ProTour z Włoch, Hiszpanii, Belgii wypytywali o kolarzy z reprezentacji Polski, żeby zaczęli się ich wreszcie trochę obawiać.

W zeszłym roku poszło nam jednak fatalnie.

- W ubiegłym roku pojechała tylko jedna polska grupa zawodowa Action Mróz, rzeczywiście nie odegrali pierwszoplanowych ról. Ogromnym sukcesem będzie dziś, jeśli któryś z naszych zawodników skończy wyścig w pierwszej dziesiątce. Głęboko w to wierzę. Ale ogromną radością dla nas, niespodzianką i wielkim triumfem będzie jeśli ktoś z polskich kolarzy stanie na najwyższym podium, nawet jeśli wygra chociażby etap.

Armstrong wraca do peletonu ?

Powołanie kadry narodowej na TdP to chyba dowód słabości polskiego kolarstwa. Mamy tylko dwóch zawodników w grupach ProTour.

- Dlatego jest to szansa dla naszych, żeby to grono zawodników ścigających się na Zachodzie powiększyło się. Może po TdP dwóch, trzech zawodników podpisze kontrakty w ProTour. Taką mam nadzieję.

Powołał pan do drużyny Dariusza Baranowskiego. Wygrywał trzykrotnie w TdP, ale w latach 90., ostatnio długo był bez pracy. Jest najlepszy w tej drużynie?

- To jest zawodnik bardzo doświadczony. Trzykrotnie wygrywał Tour de Pologne. Jeździł w najlepszych drużynach na świecie - amerykańskich, hiszpańskich. Dlatego został kapitanem polskiej reprezentacji. Wie, jak ułożyć taką drużynę podczas jazdy. Jego dyspozycja w ostatnich tygodniach przed tourem była dobra, a w ostatnich dniach coraz lepsza. To taki zawodnik, który może powalczyć o pierwszą dziesiątkę.

Wkrótce po TdP rozpoczynają się mistrzostwa świata. Zabierze pan do Włoch Sylwestra Szmyda, który miał za złe, że nie dostał powołania na igrzyska w Pekinie.

- Wszystko zależy od Sylwka i jego dyspozycji. Na pewno spotkamy się na TdP. Nie widzę problemu, dlaczego nie mielibyśmy spojrzeć sobie w oczy. Wiem nawet, że będziemy zakwaterowani w tych samych hotelach co drużyna Lampre. Nie gniewam się, nie jestem na niego obrażony Ja powiedziałem przed igrzyskami, że jestem selekcjonerem i ja podejmuję decyzję. W niektórych sprawach Sylwek nie zagrał fair, postąpił inaczej, niż się umawialiśmy i dlatego nie pojechał. Na mistrzostwa świata droga dla niego jest otwarta.

Mówi pan, że najtrudniejsze zadanie w roli trenera kadry jest dla pana selekcja. A nie ma pan podobnie jak trener reprezentacji piłkarskiej Leo Beenhakker problemów z alkoholem wśród swoich zawodników?

- Jest u mnie możliwe, żeby kolarze byli wykluczeni z kadry czy też zawieszeni z jakiś powodów, ale nie jest możliwe, żeby to się stało z powodu alkoholu. Kolarstwo jest tak ciężką dyscypliną sportu, że każdy z zawodników zdaje sobie sprawę, że jeśli pozwoliłby sobie na jakiś wyskok, wypicie kilka kieliszków alkoholu obniżyłoby formę i kondycję fizyczną. Po prostu jest to niemożliwe, żeby któryś z moich zawodników próbował alkoholu przed i w trakcie najważniejszej polskiej imprezy.

Beenhakker: Brudna gra wokół kadry ?

Kolarze zazdroszczą piłkarzom, że mogą sobie pozwolić na więcej?

- Dla mnie alkohol nigdy nie był problemem. Nawet piwo, które podobno pomaga w małych ilościach po wysiłku, nie wchodziło w grę, bo mi nie smakuje. Może lampka wina do obiadu. To wszystko. Ja i pewnie wielu moich kolegów kolarzy nie zazdrości piłkarzom.

Przez wiele lat ścigał się pan na Zachodzie, zna pan wielu kolarzy, którzy przyjeżdżają na TdP. Chętnie startują w Polsce?

- Wszyscy kolarze z tych ekip zawodowych, nawet ci najlepsi chwalą ten wyścig. Co więcej, wiem o tym, że tak sobie planują grafik, żeby wystartować w Tour de Pologne. Nawet wtedy, gdy wcześniej mają w planach Vueltę, rezygnują z niej i zamiast do Hiszpanii wolą przyjechać do Polski.

A znajomych w tym peletonie mam wielu. Kolarzy z Quick Step, Cadela Evansa, z którym jeździłem kiedyś w Lotto. Do tej pory mam dobre kontakty z Fabianem Cancallarą. Nie jeździłem z nim w drużynie, ale wielokrotnie ćwiczyliśmy razem na zgrupowaniach. W zeszłym roku spotkaliśmy się na Tour de Pologne, w tym roku na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Żegnając się w Pekinie, powiedział: "Do zobaczenia w Polsce"

Cancellara, Evans, a może ktoś inny. Kto wygra Tour de Pologne?

- Chciałbym, żeby to był Darek Baranowski albo Marek Rutkiewicz i o tym myślę, żeby któryś z moich zawodników wygrał. Cancellara? Nie ma dla niego czasówki. Naprawdę trudno wskazać zwycięzcę. Jest tu bardzo wielu kolarzy, którzy dobrze radzą sobie w sprintach, potrafią zafiniszować z dużej grupy i potem bez trudu przejechać polskie góry. Mamy na trasie tylko dwa ciężkie górskie etapy.

Pan był na drugim miejscu w TdP w 2000 roku. Wtedy do zwycięstwa zabrakło panu niewiele

- Sześciu sekund. Oj, chyba dwa lata mnie to męczyło. Trudno było pogodzić się z taką porażką. Ale teraz pomyślałem sobie, że skoro nie dane mi było wygrać Tour de Pologne jako zawodnik i przegrałem tylko o głupie sześć sekund, to być może wygram jako selekcjoner, właśnie o te sześć sekund.

Najlepsze grupy na starcie Tour de Pologne ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.