Beenhakker: Polacy nawet nie wiedzą, jakie mają możliwości

- Gdybym choć trochę przestał wierzyć w piłkarzy, już by mnie tu nie było. Niektórzy z nich nie zdają sobie nawet sprawy, jakie mają możliwości. Są dla mnie wyzwaniem, chcę zbudować z nich mocny zespół - mówi selekcjoner reprezentacji Polski

Żewłakow: Trzeba się odbić od dna ?

W poniedziałek we Wronkach rozpoczęło się zgrupowanie przed pierwszymi meczami eliminacji MŚ. W sobotę we Wrocławiu mecz ze Słowenią, w następną środę w Serravalle z San Marino. Piłkarze zjeżdżali się do hotelu Olimp do wczesnego popołudnia. Dopiero we wtorek do grupy dołączą Seweryn Gancarczyk (grał w poniedziałek mecz ligowy na Ukrainie), Mariusz Jop z FK Moskwa i Euzebiusz Smolarek, który załatwia ostatnie sprawy związane z przeprowadzką z Santander do Boltonu.

Błaszczykowski: Mam nadzieję, że pech się skończył ?

Robert Błoński: Ze Słowenią zagra zupełnie inny zespół niż na Euro. W 23-osobowej kadrze na mecze eliminacji MŚ jest aż dziesięciu zawodników, którzy nie byli w Austrii! W żadnej drużynie, która grała na Euro, nie ma aż takich zmian.

Leo Beenhakker: Występ na Euro był słaby i to jest tego konsekwencja. Gdyby nie wydarzenia we Lwowie, Boruc i Dudka byliby tutaj. Golańskiego i Bronowickiego wykluczyły kontuzje. Musiałem powołać innych. Nie zrobiłem rewolucji, normalnie wymieniłbym pięciu-sześciu zawodników. Drużyna potrzebowała nowego impulsu.

Po meczu z Ukrainą byłem zdenerwowany i rozczarowany brakiem zaangażowania. Powołani zawodnicy zwyczajnie dali mi powód grą w klubach. Tego, co robi Robert Lewandowski w Lechu, nie można nie zauważyć. Bandrowski to coraz lepszy piłkarz. Inni z kolei jeszcze kilka miesięcy temu trochę grali, a trochę siedzieli na ławce rezerwowych. Zaczynają teraz odgrywać wiodące role w klubach. Łukasz Piszczek w poprzednim sezonie nie grał regularnie w Hercie, w tym sezonie jest podstawowym zawodnikiem. Teraz był kontuzjowany przez dwa tygodnie, ale jak tylko wyzdrowiał, od razu zagrał. Kuba Błaszczykowski staje się coraz ważniejszym piłkarzem dla Dortmundu.

Paweł Brożek przyjechał na zgrupowanie z urazem?

- Czekam na diagnozę lekarza, ale to chyba nic poważnego. W niedzielę grał przez 90 minut. Wciąż na niego liczę. Większość chłopaków jest zmęczona, w poprzednim tygodniu niektórzy zagrali trzy mecze w osiem dni. To normalne, że coś boli. Mamy teraz kilka dni, by doprowadzić ich do formy, by odpoczęli i odzyskali siły.

Euzebiusz Smolarek zamienił właśnie Racing Santander na angielski Bolton. Dobry wybór?

- Jak tylko będzie grał, to świetny. On wiedział, że grałby mało w Santander. Miejmy nadzieję, że Bolton wezwał go po to, by dać mu szansę. Jak nie, to i Ebi będzie miał problem, i reprezentacja.

Jak przyjął pan decyzję Radosława Matusiaka o skończeniu kariery?

- Zupełnie jej nie rozumiem. Kompletnie. Jestem zawiedziony, nie wiem, dlaczego to zrobił. Ma 26 lat, tyle możliwości grania w piłkę...

Menedżer Ireneusza Jelenia powiedział, że zawodnik rozważa zakończenie gry w kadrze, dopóki pan będzie jej trenerem.

- Tak powiedział? Jego sprawa. Są inni.

Dlaczego Jelenia nie ma tutaj?

- Mam dla niego wielki szacunek. Ale to nie jest typ napastnika, którego ja szukam, którego mój zespół potrzebuje. Gdybym go powołał, zostawiłbym w domu Lewandowskiego albo Brożka. Padłoby pytanie: dlaczego jest Jeleń, a nie ma Brożka czy Lewandowskiego. Albo Wichniarka.

Media potrzebują takich dyskusji, ja - nie. Bo wiem, jaki futbol ma grać moja drużyna. Wiem, jakiego typu piłkarze są mi potrzebni. Ze współpracownikami oglądamy piłkarzy co tydzień. Dyskutujemy, a na końcu ja wybieram skład. Także w zależności od tego, z kim gramy. Zespół potrzebuje świeżej krwi i nowych twarzy. Jakość gry Brożka jest wysoka. Powiedziałem tydzień temu, że mam nadzieję, iż jego czas nadszedł. I obym się nie mylił. Lewandowski też musi dostać szansę. Mogłem powołać tylko trzech czy czterech napastników, bo potrzebuję również obrońców i pomocników.

Zgodzi się pan, że ostatni dobry mecz Polska zagrała w lutym z Czechami na Cyprze?

- Absolutnie nie. Z Niemcami zagraliśmy dobrze. Druga połowa z Austrią była bardzo dobra. Katastrofalne były mecze z USA w marcu w Krakowie i teraz z Ukrainą. Na przygotowanie się do nich mieliśmy dwa dni. Nie było czasu na trening.

Potrzebnie eksperymentował pan z taktyką we Lwowie? Zawodnicy sami mówili, że w ustawieniu 3-5-2 nie wiedzieli, jak mają poruszać się po boisku.

- Nie pracuję w klubie. Nie mam dziesięciu meczów przygotowawczych przed sezonem i codziennych treningów. Kiedy i gdzie mogłem spróbować czegoś innego niż zawsze? Tylko tam. A przecież to ustawienie może nam się przydać w eliminacjach. Przy dwóch napastnikach - Woroninie i Szewczence - można zaryzykować wystawienie tylko trzech obrońców. Potem może nam się to przydać w wyjazdowych meczach eliminacji MŚ z Czechami czy Irlandią Północną. Może z nimi zagramy trójką obrońców? Nie wiem. Ale na Ukrainie mogliśmy spróbować.

Co z atmosferą w zespole? Najpierw był skandal po meczu we Lwowie i zawieszenie w prawach kadrowiczów Boruca, Dudki i Majewskiego. Potem pana były asystent Dariusz Dziekanowski powiedział wiele niedobrych słów o reprezentacji. W tle jest jeszcze słaba gra przeciwko Ukrainie... A w sobotę mecz o punkty.

- Nie dbam o to, co mówi Dziekanowski. Atmosfera będzie świetna. Mamy wielką ambicję awansować na MŚ i myślimy tylko o tym, jak wygrać te dwa mecze. Ani ja, ani piłkarze nie zajmujemy się już Ukrainą czy Dziekanowskim. Nie mogę myśleć o porażce i rozczarowaniu we Lwowie każdego dnia. Albo o Dziekanowskim. Niech sobie gada, co chce. Pieprzyć to. Bye, bye. Ja myślę o meczu, o zawodnikach, jak ich przygotować na sobotę.

Czy zamierza pan powołać Boruca, Dudkę i Majewskiego na październikowe mecze eliminacyjne?

- Nie wiem. Teraz w ogóle o tym nie myślę. Zajmuję się tymi, którzy są na zgrupowaniu. Na razie są zdyskwalifikowani do odwołania.

Teraz zadanie jest trudniejsze niż trzy lata temu, kiedy zaczynał pan pracę w Polsce?

- Jest inne. Mamy zupełnie innych przeciwników w grupie. I do rozegrania o cztery mecze mniej. W kwalifikacjach do Euro mieliśmy 14 spotkań, teraz 10. Margines błędu jest mniejszy. Nie można stracić zbyt wielu punktów. Żeby awansować, trzeba wygrać grupę. Drugie miejsce daje tylko baraż, więc awans na mundial będzie trudniejszy niż do finałów ME.

Na początek mecze ze Słowenią i San Marino. To nie są najsilniejsi rywale w naszej grupie...

- Nie?

Nie. W październiku gramy np. z Czechami i Słowacją.

- A na jakiej podstawie mówi pan, że Słowenia nie jest mocna?

Choćby rankingu FIFA.

- Nie ma znaczenia. Nie gramy z rankingiem, tylko z 11 rywalami. Widziałem kilka ostatnich meczów Słoweńców i zapewniam, że nie są słabi. Ostatnio z Chorwacją czy tuż przed Euro ze Szwecją grali bardzo dobrze. Nie czeka nas przechadzka po parku. W San Marino nawet wielkie reprezentacje wygrywają 2:1 albo 1:0 po walce. W ostatnich latach coraz częściej małe kluby czy kraje pokonują faworytów. Cypr wciąż ma cztery kluby w pucharach, Rumunia - dwa w Lidze Mistrzów. Taka jest rzeczywistość. Nie ma już słabych przeciwników. Włosi i Francuzi męczyli się w eliminacjach do Euro, Anglia w ogóle na Euro nie pojechała. Awans dla nikogo nie jest bułką z masłem. Słoweńscy piłkarze grają we Włoszech, w Anglii, Niemczech... Ranking nie ma żadnego znaczenia.

A czy Polska będzie lepsza niż podczas Euro?

- Nie wiem. Zgrupowanie dopiero się zaczęło. Jeszcze czekam na ostatnich chłopaków. Z tych, którzy są, większość jest zmęczona. Ale to wciąż drużyna, która ma wysoką jakość i umiejętności. Zadaniem całego sztabu trenerskiego jest przygotowanie ich do meczu w 100 procentach. Na tym się koncentruję.

Nie przecenia pan polskich piłkarzy?

- Nie. Niektórzy z nich nawet nie wyobrażają sobie, jak wielkie mają możliwości, jak dobrze mogą grać w piłkę. To dla mnie wyzwanie, chcę ich wprowadzić na wyższy poziom. Dlatego wciąż jestem w Polsce. Nie jestem tym, który pierwszy się poddaje. Teraz spróbuję ułożyć z nich mocną drużynę. Ufam im, gdyby było inaczej, już bym tu nie pracował. To proste. Teraz tylko musimy to pokazać na boisku, że się nie myliłem.

Plan minimum na mecze ze Słowenią i z San Marino jest taki sam jak plan maksimum, czyli sześć punktów.

- Zrobimy wszystko, by się udało. Rozmawiamy jednak o futbolu, a nie o matematyce.

Jeleń zrezygnuje z gry w kadrze? 

Piłka nożna: Cashback 55 PLN od BetClick.com - poleca Mateusz Borek ? - reklama

Copyright © Agora SA