Po skandalu we Lwowie: Boruc, Dudka i Majewski przepraszają
Po spotkaniu holenderski szkoleniowiec miał do swoich piłkarzy sporo pretensji. Zarzucił im przede wszystkim brak ambicji, wiary i woli w zwycięstwo. - Moi zawodnicy wyglądali we Lwowie, jakby reprezentowali swój kraj pod przymusem, a to jest niedopuszczalne. Zabrakło chęci i dlatego znowu przegraliśmy.
Zgodził się także z tym, że w jego zespole brakuje "ducha drużyny" a piłkarze nie stanowią dobrze się rozumiejącego monolitu. Co w takiej sytuacji może zrobić Beenhakker? - Odświeżyć skład, wpuścić trochę świeżej krwi i zbudować drużynę od początku, a duch sam się odrodzi - twierdzi Holender.
W tej sytuacji zachowanie Boruca, Dudki i Majewskiego przelało czarę goryczy. Żaden z nich nie mógł liczyć na wyrozumiałość trenera. Zawiedli go w trakcie meczu a i wcześniej nie świecili przykładem - Każdy trener ma swój limit sytuacji, które akceptuje. Jedni denerwują się na dwuminutowe spóźnienia, inni nie mają nic przeciwko temu. Moje zasady są znane od dwóch lat - tłumaczył - We Lwowie granice zostały przekroczone.
Dziwił się także, że cała sprawa nabrała aż takiego rozgłosu. Sam chciał nieporozumienia w zespole zatrzymać w swoim gronie a zawieszenie zawodników wytłumaczyć krótko jednym słowem: "nieodpowiedzialne", bez wdawania się w szczegóły. Skandal w kadrze dzięki wypowiedziom Zbigniewa Koźmińskiego szybko obiegł całą Polskę a o nieporozumieniach w drużynie rozmawiano nawet w dalekim Pekinie. - Nie akceptuję tego i muszę wyjaśnić sprawę. Normalne jest, że w takiej sytuacji informuję tylko jedną osobę - szefa federacji. Później okazuje się, że sprawę nagłaśnia pan Koźmiński. Tylko jako kto?
Leo Beenhakker o zawieszeniu pijanych piłkarzy: Musiałem to zrobić