Listkiewicz w końcu potwierdza: Boruc, Dudka i Majewski wykluczeni z kadry!
Trójka piłkarzy po przegranym 1:0 meczu z Ukrainą, wbrew zakazowi holenderskiego szkoleniowca, udała się do miasta i wróciła do hotelu w stanie mocno wskazującym. Beenhakker zareagował natychmiast. Od razu wyrzucił całą trójkę ze zgrupowania, ale bardzo długo trwało zanim prezes PZPN, Michał Listkiewicz oficjalnie tę informację potwierdził. Główni winowajcy całą sytuację bagatelizują, mówiąc wprost: - Taka sytuacja nie miała miejsca - mówił dziennikarzom tuż po powrocie do Polski Artur Boruc.
Piłkarzom zarzucono, że pili alkohol po meczu. Wszyscy gracze zaprzeczają pomówieniom. Wygląda jednak na to, że sprawa tak łatwo nie rozejdzie się po kościach. - Prezes i zarząd PZPN zasugerowali Beenhakkerowi, by zawodnicy zostali wykluczeni z kadry. Sprawą zajmie się także Wydział Dyscypliny - mówił w czwartek po południu rzecznik PZPN Zbigniew Koźmiński. Co ciekawe wszystkiemu zaczął zaprzeczać Listkiewicz. - Nie wiem, skąd macie takie informacje.
Piłkarze początkowo pewni siebie mówili: - Pan Koźmiński chyba sam uczestniczył w jakiejś libacji i coś mu się pomieszało. Tylko nie wiem, czemu chce nam zrobić krzywdę - zastanawiał się Dudka. Wtórował mu Majewski: - Nie piliśmy alkoholu. Parę godzin później zdanie zmienił. - Faktycznie, nie będę zaprzeczał. Wypiłem jedno piwo. ktoś wszedł do pokoju, w którym siedzieliśmy, i później komuś to przekazał.
Leo Beenhakker się wściekł! Artur Boruc, Dariusz Dudka i Radosław Majewski po przegranym meczu z Ukrainą (0:1) urządzili sobie libację alkoholową. Selekcjoner zawiesił ich na czas nieokreślony. Piłkarze jednak zaprzeczają, jakoby taka sytuacja miała miejsce. Uśmiechnięty Dudka stwierdził: - Rano na lotnisku we Lwowie piłkarze z młodzieżówki, którzy z nami wracali, podchodzili i mówili: Ale nawywijaliście! Nie bardzo wiedziałem o co im chodzi...
Podobno zawieszeni piłkarze mieli pić wspólnie z dziennikarzami telewizyjnymi w jednym z hotelowych pokoi. Wersję tę potwierdził rzecznik PZPN Zbigniew Koźmiński, który dodał jednak, że nie wie czy zawodnicy bawili się gdzieś w mieści, czy w hotelu Opera. Wiadomo jednak, że do białego rana.
Drzewiecki: Zrobię z tym porządek
Gdy Beenhakker karał Boruca, Dudkę i Majewskiego, prezes Listkiewicz łgał. Wygląda na to, że Leo Beenhakker nie miał litości nawet dla naszej największej gwiazdy. A właściwie tak wyglądało, bo po południu zawodnicy wszystkiemu zaprzeczyli i zachowywali się, jakby nic się nie stało. Nawet sprawiali wrażenie, jakby komunikat rzecznika ich zaskoczył. Wiadomo, że Boruc i Dudka lubią zabalować. Szkoda natomiast Radka Majewskiego, który ostatnio wpadł w nieciekawe towarzystwo. Wygląda na to, że naszej największej nadziei woda sodowa uderzyła do głowy.
Powodem tej decyzji była zakrapiana impreza, w której piłkarze wzięli udział po przegranym meczu z Ukrainą 0:1. Reprezentanci, a może już byli reprezentacji upili się do tego stopnia, że zdemolowali pokój, w którym odbywała się libacja. Wszystko wyszło na jaw po tym, jak goście hotelowi poskarżyli się kierownictwu, że towarzystwo zachowuje się zbyt głośno.
Według nieoficjalnych informacji Boruc, Dudka i Majewski, mimo zakazu opuszczania hotelu, imprezowali po przegranym spotkaniu towarzyskim z Ukrainą. A że w grę wszedł alkohol, wszyscy trzej zostali wykluczeni z kadry. Na pewno nie zagrają w najbliższych meczach ze Słowenią i San Marino. W rozmowie z Dziennikiem tłumaczył się także Michał Listkiewicz, który początkowo próbował zatuszować całą sprawę i w jednym z wywiadów telewizyjnych stwierdził, że to nie piłkarze się upili, a towarzyszący im dziennikarze. - Gdy udzielałem wywiadu stacji telewizyjnej, nie miałem żadnej informacji o zawieszeniu zawodników. Trener Leo Beenhakker decyzję podjął później. Sprawa zostanie szczegółowo wyjaśniona w przyszłym tygodniu, dzisiaj nie mogę jej oceniać, gdyż nie znam szczegółów - powiedział. Innego zdania jest Zbigniew Koźmiński, który twierdzi, że o zamieszaniu dowiedział się właśnie od prezesa.