Noga pobiegł na maksa

Artur Noga zajął piąte miejsce w wyścigu finałowym na dystansie 110 m przez płotki

Debiut Walencji: Kubica i bandy

Polak linię mety minął z czasem 13,36 s. W półfinale pobiegł w podobnym tempie - 13,34 s., co było jego rekordem życiowym. Wtedy też był piąty. Wczorajszy finał wygrał Kubańczyk Davron Robles z wynikiem 12,94 s.

Występ polskiego sprintera trzeba ocenić pozytywnie. Nikt nie spodziewał się, że Nogę będzie stać na walkę o finał. - Naszym celem minimum był półfinał, a maksimum sam udział w finale - przyznaje trener biegacza Andrzej Radiuk. Co ciekawe, szkoleniowiec nie chciał, żeby Noga jechał do Pekinu. - Artur powinien dojrzeć do tego, bo co nagle, to po diable. Jednak skoro uzyskał olimpijskie minimum, trudno mi było protestować - twierdzi.

Polski sprinter ma zaledwie 20 lat, jego największym sukcesem jest mistrzostwo świata juniorów. Wśród rywali wyróżnia się wzrostem - mierzy aż 196 cm. - Takiemu wysokiemu wielbłądowi jak ja trudno jest szybko ruszyć, ale gdy się już rozpędzi, to biegnie jak byk z jednym rogiem - opowiada sprinter.

Piąte miejsce Nogi cieszy tym bardziej, że aż 36 lat żaden Polak nie potrafił awansować do finału olimpijskiego na tym dystansie. Ostatnie takie wydarzenie miało miejsce 36 lat temu, gdy szóste miejsce w Monachium zajął Leszek Wodzyński.

Chcesz podzielić się swoimi wrażeniami? Napisz na metro@agora.pl

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.