Artur Noga piąty w finale 110m przez płotki

Najmłodszy w finale 110 m ppł Artur Noga znów pobiegł wspaniale i był piąty. Wygrał Dayron Robles z Kuby

Jeszcze godzinę przed startem wcale nie wiadomo było, czy Noga w ogóle w finale wystąpi. Na stadionie rozgrzewkowym omal nie doszło do katastrofy. - Wczoraj mówiłem, że każdy może mieć kraksę i dlatego walczyć trzeba do końca. No i miałem kraksę. Wpadłem na płotek, rozbiłem się, a najgorsze że kilka metrów ślizgałem się po tartanie i byłem bardzo poobcierany. Nawet nie spojrzałem na trenera, tylko wziąłem się w garść. Za kilka minut znów byłem w blokach, żeby się nie denerwował - powiedział Noga.

To chyba adrenalina spowodowała, że kiedy 91 tysięcy widzów w ciszy czekało na strzał startera, Noga nie czuł już bólu. Dwa tory obok biegł Dayron Robles, rekordzista świata, niedaleko Ladji Doucoure dwukrotny mistrz świata z 2005 roku, całkiem obok David Payne, brązowy medalistka ostatnich MŚ. - To bez znaczenia. Jak biegnę w finale, nie myślę, kto jest obok, tylko że jestem im równy - powiedział Noga.

Polak - mimo znakomitej reakcji startowej - tradycyjnie ciężko się rozpędzał. Jako najwyższy i najcięższy w stawce dopiero na czwartym płotku rozwinął pełną szybkość.

Z naturą się nie wygra, Noga zawsze musi gonić rywali. - Na siódmym płotku byłem chyba trzeci - mówił. - Ale wtedy za bardzo chciałem biec jeszcze szybciej.

W płotkach im bardziej się chce, to tym gorzej wychodzi. Noga chciał jak najszybciej i jak najbardziej płasko pokonać przeszkodę, więc ślizgał się na płotkach i zaczepiał je. Za metą wydawał się niezadowolony z piątego miejsca, ale bardziej rozczarował go czas, gorszy od półfinałowej życiówki o 0,02 s (13,36 s).

Noga jest mistrzem świata juniorów, rekordzistą świata juniorów i mistrzem Europy w tej kategorii. Wśród naszych olimpijczyków jest najbielszym krukiem - jako 20-latek wdarł się do finału szalenie wymagającej konkurencji, opanowanej przez czarnoskórych biegaczy z USA, Francji i Kuby (choć do niedawna również Chin, jako że mistrzem olimpijskim w Atenach, mistrzem i do niedawna rekordzistą świata był kontuzjowany Liu Xian). Ostatnim Polakiem w finale olimpijkim na 110 m ppł był Leszek Wodzyński w Monachium w 1972 roku, jeśli nie liczyć Jana Pustego w Moskwie w 1980 r, czyli igrzyskach zwłaszcza w sprintach okaleczonych bojkotem.

Innych młodych zdolnych w Polsce brakuje. 21-letni Marcin Lewandowski do finału na 800 m się nie dostał, choć on akurat zasługuje na szacunek. W konkurencji zdominowanej przez Afrykę do zwycięzcy półfinału zabrakło sekundy, odpadł w nim także broniący olimpijskiego złota Jurij Borzakowski.

Tacy jak Noga i Lewandowski rodzą się na kamieniu. Tylko, czy odnaleziony w trawie wiceprezes PZLA Jerzy Sudoł i jemu podobni w lekkoatletycznym związku nie zniszczą olbrzymich talentów?

Nierozwiązywalną zagadką pozostanie, po co do Pekinu przyjechała Lidia Chojecka. W eliminacjach biegu na 1500 m uzyskała czas gorszy o ponad 12 sekund od minimum na igrzyska (4.07,00). 30-letnia Polka walczyła o nie pod koniec lipca jak o życie, często startowała nawet po kilka razy w tygodniu, przemierzając Europę wzdłuż i wszerz. W końcu, na 10 dni przed startem olimpiady, udało jej się w Monako. Po tej walce, siły na same igrzyska Chojeckiej już wyraźnie zabrakło. Siły do walki, bo o tym, że nie ma szans na finał, nie mówiąc o medalu, było wiadomo od dawna. Do Pekinu przyleciała z 33. czasem na świecie. Żeby walczyć o podium, musiałaby pobiec o 20 sekund szybciej niż wczoraj, i osiem sekund szybciej niż minimum PZLA.

Krótki kontakt sztafety. Ze sobą

Najbardziej dyskretny polski występ na igrzyskach zaliczył Łukasz Chyła. Miał pobiec na drugiej zmianie wczorajszych eliminacji sztafety 4x100 m. Nie pobiegł. Miał zbyt krótki kontakt z pałeczką.

Szczegóły zajścia nie są znane. W zgodnej opinii obu sprinterów Marcin Nowak pałeczkę podał, a Chyła ją przejął. Co wydarzyło się potem, nie ustalono. Chyła stracił kontakt z pałeczką i jego udział w igrzyskach sprowadził się do czekania na swoją kolej. On miał wśród wczorajszych pechowców pecha największego. Nowak swoje sztafetowe 100 metrów przebiegł, Dariusz Kuć rywalizował na tym dystansie indywidualnie, Marcin Jędrusiński wystąpił w biegu na 200 m.

Chyła pokonał ledwie kilka metrów.

W tym samym biegu pałeczki nie utrzymali Amerykanie, Nigeryjczycy i reprezentanci RPA. - Zobacz, bylibyśmy tu pierwsi - westchnął do Chyły Nowak, kiedy spojrzał na tablicę wyników. Chyła łypnął na kolegę i nie odpowiedział. Poszedł do szatni.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.