- Dawano mi do zrozumienia, że się spisałem. Boss powiedział mi wprost, że widzi we mnie bramkarza, który podoła grze w tak wielkim klubie jak Arsenal.
- Po odejściu Jensa Lehmanna, który wrócił do Niemiec, zrobiło się zamieszanie. Wiadomo, po odejściu zawodnika zawsze szuka się jego następcy. Ktoś kogoś proponuje, podpowiada. Pod koniec ubiegłego sezonu zagrałem w kilku meczach, w lipcu pokazałem, że kolejny bramkarz jest niepotrzebny. Swoim stylem gry pasuję do koncepcji bossa. Nie dałem ani jednego powodu, by choć przez moment pomyślał o nowym golkiperze. W klubie nie mówiło się o zawodnikach na tę pozycję.
- Ma być jak zawodnik z pola. Grać wysoko, być razem z zespołem, a nie gdzieś obok. Po złapaniu piłki trzeba natychmiast rozpoczynać akcję. Tak, by rywal nie zdążył wrócić. Boss wymaga również dobrej gry nogami. Ale nie bezmyślnych wykopów na oślep, tylko dokładnych podań na kilka, kilkanaście metrów.
- Absolutnie nie czuję się gorszy. Na treningach nie ma między nami różnicy. Hiszpan jest dłużej w Arsenalu, parę lat czekał na swoją szansę, w poprzednim sezonie ją wykorzystał. Ma więcej doświadczenia i nic dziwnego, że to jemu boss zaufał na początku. Na pewno jednak nie wpędza mnie w kompleksy, nie muszę się wstydzić tego, jak bronię.
- Gramy o tytuł. Mamy bardzo młody zespół i to może być naszym atutem. Zapewniam, że doświadczenia nie zabraknie. Naszym najgroźniejszym przeciwnikiem jest... Arsenal. W piłkę gramy chyba najładniej i najefektowniej w Anglii. Jeśli nie będziemy głupio tracić punktów, nikt nas nie zatrzyma. Jesteśmy w stanie zdetronizować United. Musimy udźwignąć presję, która nam towarzyszy. W klubie wyczuwa się tęskonotę za pucharami. Jest związana z tym presja. Trzy sezony bez sukcesów to za długo. Najbardziej liczy się mistrzostwo i Liga Mistrzów, ale powalczymy o wszystko.
- Każdy transfer jest tutaj mocno przemyślany. Boss nie pozbywa się piłkarzy bezmyślnie. Rzeczywiście, mówi się o naszej drużynie, że trafiają do nas zawodnicy za kilka, kilkanaście milionów euro, a odchodzą za kilkadziesiąt. Każdy transfer ma uzasadnienie, a boss doskonale wie, kiedy i kogo można się pozbyć. Ale nigdy nie dokona transferu, jeśli nie będzie miał kogoś na miejsce sprzedawanego. W miejsce Hleba czy Flaminiego są Denilson, Nasri, Meksykanin Vela i 17-letni Ramsey. Ten pierwszy w poprzednim sezonie zagrał w paru meczach. Ewidentnie był szykowany do występów w pierwszej jedenastce. I z WBA zagrał dobrze.
- Już mówiłem, są ze mnie tutaj zadowoleni. A co ma być, to przyjdzie.
- Wygraliśmy skromnie, ale zasłużenie. Manu nie miał za dużo pracy, a kiedy musiał interweniować, robił to pewnie. Zagraliśmy czwórką nowych pomocników, z debiutantem Samirem Nasrim, który zdobył gola. Eboue zagrał w drugiej linii z konieczności, bo kilku kolegów jest jeszcze kontuzjowanych.
- Jak pewnie większość chłopaków patrzę tylko przed siebie. Było, minęło. Przybyły kolejne doświadczenia, ale to wszystko. Tylko dziennikarze rozdrapują rany, my już nie myślimy o porażkach.
- Chyba w Niemczech. Po raz pierwszy byłem na tak wielkiej imprezie. Wszystko było nowe, ogromne. Zaskoczył mnie gigantyzm mundialu. Euro było bardziej kameralną imprezą. Obie, niestety, skończyły się dla nas tak samo - porażką. A ja nie zagrałem ani sekundy.
- Nie wiem, jaki jest ranking selekcjonera. Cieszą mnie powołania, ale to nie wystarczy. Będę walczył o miejsce między słupkami.