Mistrz olimpijski w skoku spać poszedł o świcie. - W wiosce byłem chyba o piątej. Zdrzemnąłem się może półtorej godzinki. Udzielałem wywiadów, cieszyłem się z sukcesu. Ciężko jest zasnąć po takich emocjach - uśmiechał się wczoraj w wiosce olimpijskiej. Podbił rekord innego złotego medalisty Tomasza Majewskiego, który spał dwie godziny.
Blanik zostaje jeszcze kilka dni w Pekinie, bo chce podopingować innych polskich sportowców. - Kurcze, ja ciągle wierzę, że to może być dla nas bardzo udana olimpiada - mówi. 13 września razem z innymi medalistami odbierze w PKOl nagrodę - 200 tys. zł i samochód. Na urlop wyjedzie z rodziną 15 września. - Nie wiem nawet gdzie, żona wykupiła wczasy. Ważne, żeby ciepło było - zaśmiał się Blanik, który w 2010 r. zakończy karierę.
Trener Polaka Andriej Lewit długo opowiadał po zwycięstwie, jak wiele pracy i wysiłku kosztowało to złoto w dyscyplinie, która w naszym kraju istnieje właściwie tylko dzięki Blanikowi. Nie mamy nawet porządnej sali do uprawiania gimnastyki. Mistrz świata, Europy i złoty medalista olimpijski, trenował na AWFiS w Gdańsku, gdzie rozbieg zaczyna się na korytarzu, a żeby móc normalnie ćwiczyć, musi czekać na koniec zajęć dla studentów.
- Oglądałem film "Wojownik" o kickbokserze Marku Piotrowskim. Padło tam takie zdanie "Jeśli pracujesz, to pracuj tak, jakby wszystko zależało od twoich rąk. A jak się modlisz, rób to tak, jakby wszystko było w rękach Boga". Wszystko trzeba po prostu robić najlepiej, jak się potrafi. Nie ważne, czy jest łatwo, czy trudno - mówi Blanik. Czy po jego odejściu gimnastyka zniknie na dobre? - Chciałbym, żebyśmy poszli krok dalej. Ja się przyzwyczaiłem do trudnych warunków, ale przynajmniej choć jedna sala powinna powstać. Na świecie, np. w USA, to jest bardzo popularny sport. Wierzę, że po tym medalu, u nas też może coś się zmieni.
Blanik opracowywał kolejny bardzo trudny skok, takiego "super-blanika". Po dwóch saltach w przód trzeba jeszcze wykonać pół obrotu, czyli wylądować przodem, a nie tyłem do stołu gimnastycznego. - Dla mnie to już chyba będzie nieosiągalne. Jest za trudny. Może wykona go taki północy Koreańczyk. W Polsce nie bardzo ma kto - stwierdził 30-letni gimnastyk. - Jest kilku chłopaczków, którzy trenują w kadrze. Startują już w mistrzostwach Europy, ale to za mało. Brakuje szkolenia wśród najmłodszych. Trzeba stworzyć grupę 12-latków i szykować ją na igrzyska, ale nie na te w Londynie. To już za późno. Anglicy mają coś takiego i działa dobrze -opowiadał Blanik. Może on zostanie trenerem? - Nie wiem, zobaczymy. Nie podjąłem jeszcze decyzji, co będę robił po zakończeniu kariery.
Blanik: Zastanawiam się, dlaczego Najwyższy mi na to pozwolił ?