Trener Otylii: Kaca moralnego nie mam, ale czuję bezsilność

- Po wyścigu u Otylii pojawiły się łzy, ale widziałem już większą rozpacz w jej wykonaniu. Nie stać ja dziś na więcej niż czwarte miejsce - mówi

Trzykrotna medalistka z Aten, mistrzyni olimpijska, nie obroniła w czwartek tytułu na 200 m motylkiem. Zajęła czwarte miejsce, za dwoma Chinkami i Australijką.

Paweł Słomiński: - Przy lepszej formie powinna popłynąć w okolicach 2.06 i walczyć o brązowy medal. Jej wynik jest słaby. Ale Otylia w eliminacjach i półfinałach musiała popłynąć poniżej 2,07. Dotąd na ważnych zawodach to się nie zdarzało. Wysiłek nie pozostał bez wpływu na wynik w finale. Brakuje jej sił.

Musimy się przyzwyczaić, że pamiętamy inną Otylię i te czasy już minęły. Dziś już nie wystarczy popłynąć 2.08 i błyszczeć w zawodach, czekać na mecie na rywalki. Tak już nie ma i nie będzie. Trzeba pracować inaczej. Lepiej.

W tych przygotowaniach wiele w życiu Otylii się zmieniło. Zimą, po chorobie zatok wy, dziennikarze, pytaliście, czy zdąży przygotować się do igrzysk. Nie zdążyła. Zaryzykowaliśmy jeszcze organizując obóz w górach. Podjęliśmy tą próbę, bo wydawało mi się, że jak są ważne imprezy, czasem warto zaryzykować. W zeszłym roku pojechaliśmy na obóz górski i potem Otylia popłynęła poniżej 2,06. Z takim czasem w Pekinie zdobyłaby medal. Więcej raczej tego nie zrobię, wolę niziny.

Nie mam pretensji do Otylii. Gdy ona mówi, że nie może wykonać zadania, mogę się denerwować, ale muszę to uwzględnić. Na taki trening jaki wykonała, dla mnie jest mistrzynią świata. Więc jako człowiek potrafię zrozumieć, że za mało trenowaliśmy, ale jako trener nie mogę. Nie mam kaca moralnego, ale czuję bezsilność trenerską. Czułbym się inaczej, gdyby w Pekinie nie wyszło, a praca byłaby wykonana w 100 procentach.

Nie rezygnuję z pracy z Otylią. Jeśli jednak ona chce wrócić na poziom, do jakiego przyzwyczaiła kibiców, to trzeba w tym treningu bardzo dużo zmienić.

Nie wiem, czy Otylia chce dalej pływać. To jest pytanie do Otylii. Nasze kontakty się na tyle rozluźniły, że nie znam aż tak osobistych planów na przyszłość. Ona jednak nie jest tego typu zawodniczką, która wyjdzie z basenu i powie coś definitywnego. Poza tym - wiem to po sobie, bo byłem zawodnikiem - ze sportem jest bardzo trudno zerwać. Nie rzuca się go z dnia na dzień. Jak nie wróci radość z pływania to taka decyzja też może się w głowie pojawić.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.