Rozmowa z menedżerem Unibaksu Jackiem Gajewskim

Działacze Unibaksu przed sezonem zapowiadali pierwsze miejsce po sezonie zasadniczym i walkę o złoto. Pierwszej części planu żużlowcom z Torunia nie udało się wykonać. Za to tę drugą, znacznie ważniejszą, są w stanie zrealizować. Optymistą jest także menedżer zespołu Jacek Gajewski.

Filip Łazowy: Drugie miejsce w sezonie zasadniczym to sukces czy jednak niedosyt?

Jacek Gajewski: Straciliśmy do pierwszego w tabeli Złomreksu/Włókniarza Częstochowa tylko jeden punkt. To mało. Czyli niewiele nam zabrakło do tego, aby być najlepszymi. Po pierwszej rundzie wydawało się, że będziemy na szczycie, ale dwie niespodziewane porażki na własnym torze pokrzyżowały nam plany. Zwłaszcza rozmiary przegranej u siebie ze Złomreksem/Włókniarzem były dużym rozczarowaniem. W zeszłym roku sezon zasadniczy skończyliśmy na pierwszym miejscu i wywalczyliśmy srebrne medale. Teraz jesteśmy drudzy... Zespół bardzo dobrze spisywał się na wyjazdach. Wygraliśmy wszystkie mecze na obcych torach - i to jest powód do radości. Cieszy mnie również końcówka sezonu zasadniczego. Zawodnicy ustabilizowali swoją formę, co napawa mnie optymizmem przed meczami play-off.

Dlaczego tor w Toruniu nie jest atutem gospodarzy? Zdążycie coś zmienić na decydujące pojedynki?

- Cały czas nad tym pracujemy. To jest złożony problem. Po przebudowie tor jest zupełnie inny niż kiedyś. Rzadko dochodzi do mijanek na dystansie, a o końcowej lokacie na mecie głównie decyduje start. Także geometria toru nie pomaga w ściganiu się na całej jego szerokości. Mecz z drużyną z Częstochowy pokazał, jak ważne jest błyskawiczne wyjście spod taśmy startowej. Przed meczami play-off będziemy robili dwudniowe zgrupowania wszystkich zawodników i mocno ćwiczyli także ten element. Chcę, aby zawodnicy Unibaksu błyskawicznie wychodzili spod taśmy startowej.

Zgodzi się pan z opinią, że regulamin rozgrywek w Speedway Ekstralidze nie jest sprawiedliwy?

- Faktycznie, pierwsze miejsce w sezonie zasadniczym niewiele daje. Kończenie rywalizacji na własnym torze to mały atut. Może jedynie ze względów finansowych, kiedy rewanż zapowiada się bardzo interesująco. Mogę powiedzieć, że władze Speedway Ekstraligi mają na uwadze ten regulamin zmienić. Miałoby to wyglądać jak w innych dyscyplinach sportu, gdzie zwycięża ten, kto wygra dwa bądź trzy mecze. Z tym że decydujący pojedynek odbywa się na terenie zespołu, który zajął wyższe miejsce w sezonie zasadniczym. Aktualny regulamin to jeden z powodów, aby nie martwić się drugim miejscem. To, że nie byliśmy najlepsi, niczego nie przekreśla. Teraz każdy ma takie same szanse. Wszystko zaczyna się jakby od zera.

Zmiany muszą nastąpić, aby uatrakcyjnić rozgrywki w sezonie zasadniczym. W ostatniej kolejce Unia Leszno nie przyjechała do Częstochowy na mecz ze Złomreksem/Włókniarzem Częstochowa, a w połowie spotkania już zupełnie oddali inicjatywę. Trzeba się zastanowić, aby drużyny walczyły do końca o jak najlepszy wynik. To byłoby z korzyścią dla całej dyscypliny sportu.

Jak oceniłby pan poszczególnych zawodników w sezonie zasadniczym?

- Nie chciałbym oceniać indywidualnie żużlowców Unibaksu. Na pewno mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z ich postawy na torze. Z drugiej strony, żaden z nich nie ustrzegł się błędów i miał słabszy dzień. To jest jednak normalne. Nie można wymagać tego, żeby wszyscy zawsze jeździli świetnie. Najbardziej cieszy mnie końcówka sezonu zasadniczego, kiedy forma zawodników wyraźnie wzrosła. Była ustabilizowana i drużyna spisywała się naprawdę dobrze. To dobrze rokuje przed fazą play-off.

Dla Karola Ząbika ten sezon jest chyba już stracony...

- Na pewno sam zawodnik nie spodziewał się tego, że tak to będzie wszystko wyglądało. Już od początku sezonu pojawił się problem. Ząbik upadał podczas sparingów i meczów w lidze angielskiej. Choć nie doznał jakiegoś poważnego urazu, to co chwilę wybijany był z rytmu. To nie sprzyjało rozwojowi tego żużlowca. Ja cały czas rozmawiam z Karolem i daję mu do zrozumienia, że ciągle jest częścią drużyny, że jest jej potrzebny. Nie wiadomo, jak po kontuzji obojczyka czuł się będzie Adrian Miedziński. Może nie być w pełni sił po tej kontuzji i za niego ponownie będzie musiał wystąpić Ząbik. Nie wiem. Ale zdaję sobie sprawę z tego, jak ten zawodnik pracuje, jaki jest ambitny, ile zaangażowania wkłada w cały ten sport. Mogę uspokoić kibiców i powiedzieć, że Karol sobie z tym wszystkim poradzi.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.