Finał wszech czasów w pływaniu ?
Florecistki to w ostatnich latach było to, co najlepszego miała polska szermierka. Nic dziwnego, że na starty Sylwii Gruchały, Magdaleny Mroczkiewicz i Małgorzaty Wojtkowiak przyszedł w poniedziałek tłum polskich dziennikarzy i kibiców.
Zaczęło się dobrze, bo grająca od 1/32 finału Mroczkiewicz pokonała Ukrainkę Olgę Lelejko 15:9. Gruchała i Wojtkowiak zaczynały rywalizację dopiero od 1/16 finału.
Niestety, kilkanaście minut później pokazało się, że dla wszystkich Polek są to już progi za wysokie. Najpierw odpadła Wojtkowiak - znokautowała ją 15:7 Chinka Lei Zhang, na którą w strefie mieszanej po tym zwycięstwie czekał tłum chińskich dziennikarzy. Potem poległa Gruchała - 11:12 z Rosjanką Aidą Szanajewą. Jako ostatnia z turniejem pożegnała się Mroczkiewicz, która nie miała najmniejszych szans w starciu z Włoszką Marią Valentiną Vezzali (3:15), mistrzynią świata i olimpijską.
Najdzielniej walczyła Gruchała, brązowa medalistka z Aten, która odrabiała straty od 1:8 i doprowadziła nawet do dogrywki, ale w końcówce nie obroniła się przez zabójczą kontrą Rosjanki.
- Źle rozpoczęłam, popełniłam błąd. Przespałam początek walki, a potem byłam już zbyt zmęczona, żeby skutecznie ją zaatakować. Ten moment, gdy musiałam wcześniej trafiać kilka razy z rzędu kosztował mnie zbyt dużo sił - powiedziała po walce Gruchała.
Dlaczego przespała początek walki? - Nie wiem, jestem trochę chora, ale nie będę się tym zasłaniać. Czułam się osłabiona, nie walczyłam tak jak zwykle. Miałam świadomość, że to igrzyska, jedna okazja na cztery lata. Jest mi bardzo przykro. Wiem, że w Polsce liczyło na mnie bardzo wielu ludzi.
Gruchała w 2000 r. wywalczyła w drużynie srebro na igrzyskach w Sydney, cztery lata później wróciła z indywidualnym brązem z Aten, jest też m.in. dwukrotną mistrzynią świata w drużynie. - Nigdy jeszcze nie przegrałam z tą Rosjanką. Jest ode mnie młodsza i bardziej chętna do zwycięstw. Ja już dużo osiągnęłam w sporcie. Jestem zadowolona ze swojej kariery, ale czuję już zmęczenie. Trzeba przyznać uczciwie, że ostatnie dwa lata miałam słabe, nie wiodło mi się w startach indywidualnych. W zeszłym roku towarzyszyły mi kontuzje ścięgna achillesa. Do końca jednak wierzyłam, że będę w stanie wrócić do formy sprzed lat. Nie chcę powiedzieć, że to ostatnie igrzyska, albo że kończę karierę, ale nie mam już w sobie tego "walczaka" co kiedyś. Trenuję już 16 lat, żyję cały czas pod presją. Jestem kobietą, mam 27 lat i chciałabym w życiu robić coś innego, mam plany, marzenia. Być może zrobię sobie rok przerwy, nie wiem jeszcze. Zdecyduję po igrzyskach. Teraz mam trzy miesiąca wolnego, zastanowię się nad wszystkim.