Kanapki wcinali aż miło

Szczecińscy pływacy olimpijczycy wczoraj spotkali się z władzami miasta, a dziś przenoszą się do stolicy

Kasia Baranowska, Przemek Stańczyk, Mateusz Sawrymowicz oraz trener Mirosław Drozd w czwartek wieczorem wrócili ze zgrupowania wysokogórskiego w hiszpańskiej Sierra Nevada. Budowali tam siłę, która ma ich ponieść w czasie igrzysk w Pekinie po nowe rekordy życiowe. W piątek rano zostali zaproszeni na spotkanie z wiceprezydentem Tomaszem Jarmolińskim, który chciał ich pożegnać przed wyjazdem do Azji (na spotkaniu obecny był również trener tenisisty Marcina Matkowskiego - Siergiej Sobolew). Przemek i Mateusz nie odmawiali sobie kanapek, aż trener zażartował na koniec, by schowali część do kieszeni.

Na blisko miesięcznym obozie pływacy oczywiście jedli, ale stracili na wadze. Najwięcej Kasia - 4 kg, co bardzo cieszy szkoleniowca. U prezydenta była jednak wstrzemięźliwa. - Zauważyłem, że jadła same owoce - wychwycił Drozd. - Cieszę się, bo w Hiszpanii pracowała bardzo dobrze i szkoda, by teraz to zgubiła.

Nie tylko z Kasi był zadowolony szkoleniowiec. Chwalił również mężczyzn.

- Życzymy wam medali, ale najważniejsze byście popłynęli najlepiej jak możecie i nie mieli do siebie pretensji - zwrócił się do olimpijczyków Jarmoliński. - Bądźcie po występie zadowoleni. Wy już wygraliście, bo basen, który wkrótce rozpoczniemy budować, to przede wszystkim zasługa waszych sukcesów. I pamiętajcie, że nasze dobre myśli to nie ma być kula u nogi, ale pozytywna presja, która was poniesie w wodzie. Nam pozostanie wpatrywać się w ekran i ściskać kciuki.

Miasto przygotowało dla naszych sportowców pamiątkowe patery oraz gadżety. Jest spora szansa, że olimpijczycy zabiorą na basen szczecińskie ręczniki! - Najczęściej używaliśmy hotelowych, a jeśli będzie można zabrać z logo Szczecina, weźmiemy - mówił Stańczyk.

- Niedawno otrzymaliśmy trzystronicowy dokument, gdzie były zawarte zasady, co nam wolno, a co nie w czasie igrzysk. Wiadomo, że musimy ubierać się w stroje sponsorów reprezentacji - wyjaśniał Drozd.

Przed naszą grupą wyjazd do Warszawy, ślubowanie i wylot do Japonii na ostatnie zgrupowanie i aklimatyzację w Azji. Trener Drozd zabiera z sobą rakietę do tenisa, by pograć z trenerem Jurija Priłukowa, rywala Mateusza na 1500 m. Sportowcy na razie są spokojni.

- Pewnie stresik zacznie się już na miejscu. Jadę pierwszy raz na igrzyska i powtarzam sobie, że nie mam nic do stracenia - stwierdził Mateusz.

Szczecin w igrzyskach będzie reprezentować 12 sportowców (walczy jeszcze dwóch lekkoatletów). - I spora w tym zasługa miasta, które uruchomiło kilka lat temu program stypendialny "Pekin 2008". Dziś to procentuje - zauważył Ferdynand Kaczyński, prezes zachodniopomorskiego związku pływackiego.

Mirosław Drozd, trener naszych pływaków:

Obóz był bardzo ciężki. Byliśmy tam 4 tygodnie i celowo wydłużyliśmy pobyt o tydzień, by po okresie aklimatyzacji w wysokich górach mieć trzy tygodnie ciężkiej pracy. Chcieliśmy powtórzyć intensywności, które zrobiliśmy na włoskich nizinach. W 90 proc. to się nam udało.

Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie Kasia Baranowska, która wyjechała do Hiszpanii ze sporymi zaległościami treningowymi, a tam pracowała bardzo dobrze, nadrobiła dystans, nie opuściła żadnego treningu. Przemek Stańczyk również trenował bardzo dobrze i zastrzeżeń nie miałem. Mateusz miał parę treningów, na których mówił, że już nie daje rady. Jak porównałem to zgrupowanie z ubiegłorocznym, to zrobiliśmy postęp. Widać to w poprawionych parametrach krwi u całej trójki. To dobry znak przed igrzyskami.

Naszym celem i marzeniem będzie poprawienie na olimpiadzie rekordów życiowych. Medal? Nie możemy go obiecać, bo nie znamy rywali i ich siły. Najbliżej jest Mateusz, ale pływanie poszło do przodu i nawet gdyby pobił życiówkę, to może to mu dać medal, a może tylko 8. miejsce.

Nie byłbym sobą, gdybym powiedział, że zrobiliśmy wszystko, co sobie założyliśmy wcześniej. Plany miałem bardzo ambitne, może czasami narzucałem za duże obciążenia. Ale ja zawsze podkreślam - chcesz być lepszy od przeciwnika, musisz zrobić w przygotowaniach coś lepiej, coś więcej, coś mądrzej. Wtedy nabiera się pewności w walce. Jeśli zrobiliśmy to samo co rywale, to decydować będzie psychika, motywacja, dobry dzień i taktyka wyścigu.

Mateusz ma teraz drugi wynik na świecie na 1500 m. Niedawno lepszy był Amerykanin, ale na szczęście oni mieli swoje eliminacje niedawno i nie są w stanie już płynąć szybciej. Mogą bardziej się zmobilizować i walczyć dla kraju, co lubią. Formy innych gwiazd nie znamy, dlatego ostrzegam - można mieć medal, a można mieć 8. miejsce.

Przemek musi urwać coś ze swojego rekordu Polski na 400 m. Pobił go przed rokiem na rekonesansie olimpijskim. Jeśli to mu się uda, to spokojnie awansuje do finału. Pracował ostatnio bardzo dobrze i jestem dobrej myśli. Kasia miała w tym sezonie sporo absencji treningowych, świat jej odpłynął, a ona nie zawsze podjęła walkę. Trzeba to obiektywnie ocenić, że ma najmniejsze szanse na finał. Ale trenowała bardzo dobrze, schudła 4 kg i to napawa optymizmem. Oby pilnowała się w najbliższych tygodniach. Teraz ruszamy do Japonii. Będzie tam ostatni szlif formy, łapania świeżości i pracy nad techniką pływania.

Not. lis

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.