Nokaut Lecha na Kubańczykach

Lech Poznań mógłby powalczyć o awans na mundial ze strefy CONCACAF. Kubę, która chce zdobyć taki awans z tej strefy, rozniósł wczoraj na strzępy po całkiem efektownej grze. To dobry znak przed pucharami

Kto właściwie jest faworytem takiego meczu - 78. drużyna w rankingu FIFA czy nienotowany w tym rankingu Lech Poznań? Okazało się, że na świecie nie ma widocznie aż 78 naprawdę dobrych drużyn. Kuba, która jest po ciężkich treningach (trzy razy dziennie), ustępowała Lechowi bardzo wyraźnie.

A ten chciał zaprezentować widowni efektowną grę z szybkimi wymianami podań z pierwszej piłki, dzięki którym szybko przemieszczał się pod bramkę rywala. Tak, aby nikt nie miał wątpliwości, że w nowym sezonie Lech będzie grał ładnie.

Już na początku meczu poszło kilka niezłych akcji na kubańską bramkę, aż w końcu jedną z nich wykończył Piotr Reiss, który wybiegł w podstawowym składzie i przełamał niemoc strzelecką w meczach sparingowych. Kubańczycy odpowiedzieli golem z elementami... siatkówki. Z rzutu wolnego wrzucał obrońca Yusvani Caballero - potężny Murzyn, którego nazwisko korespondowało z gabarytami. Leonel Duarte próbował sięgnąć piłki ręką. Na szczęście dla Kuby nie zdołał i piłkę już nogą wbił do siatki najlepszy strzelec kubańskiej kadry - Roberto Linares. I tu ostrzeżenie - jak się okazuje, dobrą metodą na Lecha są stałe fragmenty gry.

To jednak "Kolejorz" stwarzał znacznie większe zagrożenie w tym meczu. Po kilku akcjach - np. wymianie podań między Semirem Stiliciem a Sławomirem Peszko, obaj dostali brawa. Bo obaj zagrali bardzo dobrze.

Lech zresztą prezentował się znakomicie na tle słabszego rywala z Kuby. Grał szybko, był groźny. Mógł wygrać znacznie wyżej. Taka gra mogła podziałać na kibiców oczekujących na wynik czwartkowego meczu Pucharu UEFA w Baku jak środek uspokajający.

Zespół Kuby raczej nie będzie dla szperającego po Ameryce Łacińskiej dostarczycielem piłkarzy. Choć Lech szuka bramkarza, kubański golkiper Dany Quintero nie dołączy pewnie do Henry'ego Quinterosa po tym, jak po jego nieudanej "wycieczce" z dala od bramki Rengifo strzelił gola na 2:1.

Quintero miał jeszcze szansę, gdy stanął naprzeciw... Quinterosa. Peruwiańczyk wykonywał rzut karny podyktowany za zagranie ręką. Okazało się, że to "s" na końcu robi wielką różnicę. Quinieros ustalił wynik na 4:1, czyli tyle, ile wygrała w maju z Kubą reprezentacja Austrii.

I chociaż wielu kibiców pod koniec meczu wygnała ze stadionu potężna ulewa, mecz Lecha z Kubą nie zostanie powtórzony tak jak koncert Nelly Furtado. W środę lechici lecą do Baku na mecz Pucharu UEFA z Chazarem Lenkoran. Po takim meczu jak z Kubą, pewnie bez strachu.

Strachem napawa za to stan Rafała Murawskiego. Pomocnik Lecha kontuzjowany zszedł z boiska w pierwszej połowie. Ucierpiał jego staw skokowy, dziś przejdzie badanie USG, które powie więcej o tym urazie.

Lech Poznań - Kuba (3:1)

Bramki : 1:0 Reiss (9. min), 2:0 Linares (16.), 2:1 Rengifo (22.), 3:1 Caballero (38., samobójcza), 4:1 Quinteros (66., z karnego)

LECH : Kotorowski - Wojtkowiak Ż, Bosacki (46. Djurdjević), Arboleda, Henriquez - Peszko (60. Wilk), Bandrowski (73. Bandrowski), Murawski (26. Injac) - Stlić (46. Quinteros) - Reiss (46. Lewandowski), Rengifo (60. Cueto)

KUBA : Quintero - Dranguet, Clavelo, Fernandez, Caballero Ż (61. Martinez) - Marquez - Y. Colome (46. Faife), J. Colome, Cervantes (46. Alfonso) - Linares (61. Alcantara), Duarte (46. Munoz)

Sędzia: Michał Leśniewski (Poznań)

Widzów 9 tys.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.