Operacja zamiany muzycznej sceny w arenę sportową rozpoczęła się ledwie kilka minut po tym jak wybrzmiały ostatnie dźwięki środowego koncertu. - Ludzie byli jeszcze na schodach prowadzących na koronę stadionu, a pracownicy z obsługi koncertu już zabierali się do pracy - opowiadał nam wczoraj rano jeden z pracowników obiektu.
Śląski wyglądał wtedy jak wielki teren budowy. Wózki widłowe, które przenosiły elementy konstrukcji sceny i zabezpieczających ją barierek, wzbudzały tumany kurzu. W powietrzu unosił się też nieprzyjemny zapach, jaki powstawał przy opróżnianiu 290 (w tym dziesięciu dla VIP-ów) przenośnych toalet.
Najwięcej osób kręciło się przy scenie. Nie udałoby się jej rozebrać bez pomocy polskich alpinistów. To właśnie oni podpinali haki potężnego 50-tonowego dźwigu do 22-metrowej wieży podtrzymującej dzień wcześniej niezliczone reflektory. Ważące ponad 200 ton elementy konstrukcji i sprzęt zostały załadowane do 34 tirów. Już dziś znajdą się one w holenderskim Landgraaf, gdzie Metallica wystąpi podczas Pinkpop Festival.
W tym czasie po boisku krążyła już spalinowa kosiarka, która "czesała" trawę. - W środę skakało po niej kilkadziesiąt tysięcy stóp. Na szczęście była przykryta syntetycznym, sprężystym materiałem. Trochę oklapła, tak jak włosy po nocy, teraz trzeba ją przeczesać i będzie mocna i zdrowa jak przed koncertem - zapewnia Henryk Bąk, wieloletni pracownik Stadionu Śląskiego.
Bąk tłumaczy, że godziny jakie pozostały do rozpoczęcia niedzielnego spotkania zostaną poświęcone głównie na kosmetykę obiektu. Już wczoraj na stadionie uwijały się osoby w żółtych kamizelkach, które wynosiły z trybun wory pełne puszek, butelek i kubków po napojach. Czego nie udało się podnieść, trzeba było zamieść szerokimi na metr miotłami - w ten sposób walczono m.in. z petami, chusteczkami i resztkami jedzenia.
- Harmonogram przygotowania stadionu do meczu przebiega bez zakłóceń. Ostatnie ciężarówki z ciężkim sprzętem wyjechały ze stadionu w czwartek rano. Musimy teraz dotrzeć do każdego zakamarka stadionu, aby go posprzątać - uspokaja Marek Szczerbowski, dyrektor Stadionu Śląskiego