Wyciśnięta Legia

- Sok z cytryny wyciskaliśmy tak maksymalnie, że dziś nie mogliśmy wycisnąć nic więcej - przyznał po finale Pucharu Ekstraklasy trener Jan Urban. Jego Legia została rozgromiona przez Groclin aż 1:4

- Jesteśmy w dobrej formie - mówili piłkarze Legii przed sobotnim spotkaniem. - My bardziej chcemy tego pucharu - twierdził trener Groclinu Jacek Zieliński. Okazało się, że racja była po jego stronie. Tym bardziej że po wtorkowym sukcesie w Pucharze Polski - odpowiednio uczczonym - z legionistów uszło powietrze. Tak jak w inaugurującym rundę wiosenną ligowym meczu w Grodzisku sprawiali wrażenie dwa razy wolniejszych od gospodarzy. Wtedy mówiono o błędach w przygotowaniach. Teraz widać było zmęczenie. Z drużyny sezon wycisnął wszystkie soki. Legia od dłuższego czasu grała co trzy dni, rywale w środku tygodnia odpoczywali. Już po półgodzinie było po wszystkim.

Trener Urban w Pucharze Ekstraklasy zwykle eksperymentował, wystawiał dublerów. W finale po raz pierwszy wystawił aż pięciu obrońców. Do tego jak zwykle w meczach Pucharu Ekstraklasy w bramce Jana Muchę zastąpił Wojciech Skaba. I - delikatnie mówiąc - tego meczu Legii nie wygrał. W pierwszej połowie spisał się tylko raz, kiedy wygrał pojedynek z Adrianem Sikorą. Jednak spośród czterech pozostałych uderzeń wybronił ledwie jedno, i to niezbyt mocne, Radosława Majewskiego. Już pierwsza próba gospodarzy zakończyła się powodzeniem. Tomasz Kiełbowicz wybił w 3. minucie piłkę przed pole karne, gdzie czekał urodzony w Warszawie, uwielbiający strzelać Legii bramki Piotr Rocki (on też strzelił zwycięską na inaugurację wiosny). Uderzył bardzo mocno w lewy róg i pokonał Skabę. Tu było ciężko obronić. Ale uderzenie Jarosława Laty z rzutu wolnego z boku boiska, z ok. 25 metrów było do obronienia absolutnie. Piłka po ręce Skaby wpadła tym razem w prawy róg bramki. Przy 3:0 w 30. minucie nawet trudno powiedzieć, czy Skaba mógł wyjść do dośrodkowania. Przy bramce Sikory przede wszystkim nie spisał się Choto. W spotkaniu grupowym tych zespołów w Pucharze Ekstraklasy było już tak, że Groclin prowadził 3:1, a jednak mecz skończył się remisem. Tym razem trudno było oczekiwać remisu, bo wynik był jeszcze wyższy. Postawie Skaby przyglądał się z trybun Łukasz Fabiański. Były bramkarz Legii, a obecnie Arsenalu jest w kraju, bo z reprezentacją dziś zaczyna zgrupowanie. Nie omieszkał jednak popatrzeć, jak spisują się koledzy. Widok jednak go nie usatysfakcjonował. Koniec sezonu był dla Legii żałosny. 300 tys. zł za wygranie finału zgarnął Groclin. Legia dostała połowę. - Graliśmy bardzo źle. Pozwalaliśmy rywalom na zbyt wiele. Warunki do gry były trudne, jednak takie same dla obu zespołów - podsumował Kiełbowicz. W drugiej połowie mecz był bardziej wyrównany, ale Sikora jeszcze raz znalazł sposób na Skabę. Udany sezon skończył się więc dla Legii wstydliwie, chociaż z resztkami honoru. Kapitan gości Vuković w ostatniej sekundzie meczu znakomicie wykonał wolnego. Po rękach rezerwowego bramkarza Groclinu piłka znalazła się w siatce. - Można powiedzieć, że sezon zakończył się dla nas wtorkowym finałem Pucharu Polski. Trudno było zmobilizować drużynę. Także klub nie dał bodźca. Mogliśmy przecież ten finał rozegrać przed własną publicznością, a zagraliśmy na wyjeździe - mówił trener Urban.

Groclin - Legia 4:1 (3:1) (Rocki 4., Lato 13., Sikora 30. i 65. - Vuković 90.)

Copyright © Agora SA