Arek Skrzypiński wygrywa w Bostonie!

Niepełnosprawny zawodnik Vobis Start Szczecin był najlepszy w rywalizacji tzw. rowerów ręcznych. - To mój życiowy sukces - podkreślał po występie.

Dla Arka była to już trzecia wizyta w Stanach Zjednoczonych, a druga w Bostonie. Przed rokiem zajął tam 2. miejsce. Przeszkadzał mu silny wiatr, deszcz i chłód. W nowojorskim maratonie zajął 3. miejsce. Mógł więc powiedzieć, że ma patent na starty za oceanem. - Czuję się tam wybornie - przyznał przed wyjazdem. - Będzie okazja do promocji Szczecina i zacieśnienia współpracy z polonijną prasą.

W poniedziałek było inaczej. Ciepło i słońce zachęcały do wysiłku. Skrzypiński był w Bostonie od kilku dni, trochę pozwiedzał (m.in. Harvard) i przygotował się do zawodów. Opiekowały się nim te same osoby, co przed rokiem, które od razu przypomniały mu ubiegłoroczną obietnicę. - Faktycznie, dawałem słowo, że za rok wygram. Udało się - mówi szczecinianin.

Arek jechał w maratonie na nowej ramie, nowych kołach i gumach. - Podejmę spore ryzyko, bo pojadę na szybkich oponach, ale mało wytrzymałych - deklarował i wierzył w dobry wybór taktyki.

Po zwycięskim wyścigu był szczęśliwy. - Great job! Wspaniały dla mnie dzień, idealne warunki do ścigania. Od 5 km byłem już sam. Jechało mi się strasznie, zatykało mnie, bolała mnie lewa stopa na podparciu, prawe oparcie zbyt słabo skręciłem i co parę minut trzeba było poprawiać. Ale jak ci ludzie mnie nieśli! Ostatnia prosta w centrum Bostonu, oglądam się i nikogo nie widać, mogę się cieszyć, podnieść ręce do góry. Wspaniała sportowa chwila, dla której warto żyć - podzielił się wrażeniami.

Dziś Arek powinien być już w Szczecinie. Przed nim kolejne starty i kolejne miesiące złudzeń, że jednak zostanie powołany do paraolimpijskiej reprezentacji na Pekin. Marzy o występie w Chinach, ale wciąż nie może się przebić w rankingach związkowych. Działacze chcą wysłać kolarzy niewidomych, gdzie może i są większe szanse na medal, ale konkurencja nie jest tak prestiżowa jak handbike.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.