Poznań siatkarską stolicą Polski

Dzięki finałowi męskiego Pucharu Polski ?Enea Cup 2008? Poznań stał się najważniejszym siatkarskim punktem w kraju. Hala Arena wypełniła się gwiazdami - dziś i jutro wypełni się także kibicami

- Sam gram w siatkówkę i czasami żałuję, że nie zostałem specjalnie obdarzony wzrostem. Teraz przynajmniej mogę zobaczyć tu kawał dobrej gry w wykonaniu świetnych zawodników. Liczyłem na to i się nie zawiodłem - stwierdził Marcin Smura, który tuż po godz. 13 zasiadł na trybunach, by obejrzeć spotkanie mistrza Polski i obrońcy Pucharu Polski - PGE Skry Bełchatów z Zaksą Kędzierzyn Koźle. Marcin jest studentem, skończył już zajęcia, więc miał wolny czas. Z racji wczesnej pory nie wszyscy mieli to szczęście. Dlatego wśród kibiców dominowała głównie młodzież i dzieci. - Podobnie było w zeszłym roku w Kielcach. Na początek turnieju nie mogą przyjść wszyscy, którzy by chcieli, ale później będzie lepiej - stwierdził Krzysztof Wanio, rzecznik Polskiego Związku Piłki Siatkowej. - Poza tym naszym zamiarem jest promowanie siatkówki w miastach, gdzie nie jest ona na najwyższym poziomie. Bo fani w tych miejscach mają utrudniony dostęp do wielkiego grania. A tu są i reprezentanci Polski, i gwiazdy zagraniczne - dodał.

Sami zawodnicy też nie byli zawiedzeni frekwencją. - To normalne. Hala pewnie wypełni się w sobotę, a w niedzielę spodziewam się nadkompletu widowni. Poznań pokaże, że kocha siatkówkę - przewidywał Maciej Dobrowolski, rozgrywający PGE Skry.

Podobnie jak koledzy, rozdał wiele autografów, a do ich zbierania służyły kibicom wielkie gumowe rękawice, które na imprezę przygotowała poznańska firma energetyczna Enea - sponsor turnieju. Najwięksi szczęśliwcy mogli nawet zyskać podpis trenera reprezentacji Polski Raula Lozano. Argentyńczyk przechadzał się obok parkietu, pozdrawiał kibiców, ale przede wszystkim - obserwował potencjalnych kadrowiczów.

Na swojej rękawicy podpis selekcjonera biało-czerwonych miała Ania z Poznania. - Często oglądam kadrę w telewizji, więc bardzo się cieszę, że mam jego podpis. Będzie gdzieś na honorowym miejscu w domu - zapowiedziała.

Autografy - jak za dawnych lat - rozdawał Marcin Prus, były reprezentant Polski, teraz komentator telewizyjny. Niestrudzenie podpisywał kartki, pozował do zdjęć. - Nawet niektórzy dziwili się, że mam do nich wielką cierpliwość, ale moim zdaniem tak trzeba. Trzeba być dobrym dla ludzi, ja taki jestem i myślę, że dlatego mnie zapamiętano - stwierdził Prus.

Prawdziwie siatkarską atmosferę na hali Arena wprowadzały siatkarskie kluby kibica - te z Bełchatowa i Jastrzębia. - Jestem kibicem Skry, ale mieszkam w Gdańsku. Dlatego do Poznania miałem z domu bliżej niż do Bełchatowa. Za moją drużyną jeżdżę po całej Polsce z żoną i z córką. W Poznaniu zostajemy aż do finału, czyli do niedzieli. A tam wygra oczywiście Skra - stwierdził Romuald Szakuń, od stóp do głów ubrany w żółto-czarne barwy bełchatowian.

Rozgrywkom z boku przypatrywał się trener KS Poznań Sławomir Gerymski. Jego zespół mógł być w finale, ale w decydującym momencie przegrał z Jadarem Radom. - Szkoda, bo zaprezentowalibyśmy się w swoim mieście. Ale z drugiej strony daleko nam jeszcze do poziomu, który prezentują tu niektóre ekipy. Dla mnie ważne jest też to, że do Poznania zawitała wielka siatkówka, a tą imprezą pokazujemy, jak wielki mamy potencjał, choćby ze względu na kibiców - skomentował Gerymski.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.