Jagiellonia - Cracovia 0:2

Cracovia wygrała pierwszy raz wiosną, i to na wyjeździe. Cenne zwycięstwo nad Jagiellonią Białystok zapewnił Kamil Witkowski

Cracovia rzadko wygrywa na boiskach rywali. W tym sezonie stało się tak dopiero po raz drugi. Dzięki zwycięstwu wszyscy w klubie, po zawstydzającym remisie z Polonią Bytom, odetchnęli.

Zupełnie inne nastroje panują w ekipie z Białegostoku. - Obudźmy się, bo to miasto zasługuje na I ligę. A jak dalej będziemy tak grać, to będzie ciężko - apelował Radosław Kałużny.

Białostoczanie na swoim boisku przegrali w lidze wcześniej tylko raz, niemal osiem miesięcy temu z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski. W sobotę lepsza okazała się od Cracovii, której po nieudanej jesieni zajrzało w oczy widmo spadku. Trudno powiedzieć, by krakowianie prezentowali się teraz dużo lepiej. Nie ma też sensu przykładanie większej wagi do tego, że razem z Pucharem Ekstraklasy Jagiellonia przegrała z tym zespołem trzy razy.

Doświadczony Kałużny, który pod nieobecność kontuzjowanego Jacka Markiewicza przejął opaskę kapitańską, nie przebierał w słowach: - Bez walki, bez strzałów wygrać się nie da. Nie można liczyć cały czas na to, że obrona nie dopuści do straty bramki. Weźmy się w garść, bo grać potrafimy. Te 23 punkty, które zdobyliśmy jesienią, za nas bardzo uspokoiły. A tak odstawiamy nóżki, by jakaś kontuzja się nie przytrafiła.

Gospodarze rozpoczęli mecz z werwą, ale starczyło jej na kilka minut. W 5. min Marcin Cabaj w ostatniej chwili wygarnął piłkę spod nóg szarżującego Vuka Sotirovicia. Do przerwy gospodarzom udało się przeprowadzić jeszcze dwie akcje skrzydłami, ale na drodze do siatki stawał im pochodzący z Białegostoku Łukasz Tupalski. Najpierw wybił piłkę przepuszczoną przez Cabaja po uderzeniu Tomasza Sokołowskiego, a następnie zmienił tor lotu futbolówki po efektownym strzale Sotirovicia z woleja.

Białostoczanie nie potrafili przedrzeć się pod pole karne bokami boiska. Jeszcze gorzej wyglądali w środku, gdzie zupełnie nie istnieli. Jacek Falkowski jest dobry w przerywaniu akcji. Bruno, choć zagrał o niebo lepiej niż w Łodzi, wciąż nie spełnia się w roli reżysera gry. W efekcie obrońcy pod presją rywali grali długie podania do przodu, a te w zdecydowanej większości padały łupem przeciwników.

- Obrońcy muszą tak robić, jeśli w drugiej linii nie ma ruchu, nie ma wyjścia do gry - tłumaczył trener Artur Płatek. - Mieliśmy szukać prostopadłych piłek, przeprowadzać akcje bokami, ale nie było tego. Tak jak dziś zagrali napastnicy, to nawet nie jest poziom II-ligowy. Nie graliśmy też wystarczająco twardo i agresywnie.

Krakowianie więcej byli w posiadaniu piłki, którą szybko potrafili odzyskać po swoich akcjach. Stojącemu w bramce Grzegorzowi Sandomierskiemu nie za bardzo jednak potrafili zagrozić. Dość dobrze bowiem spisywała się defensywa białostoczan dowodzona przez Kałużnego. Goście rozsądnie próbowali więc strzelać z dystansu, co na mokrej murawie mogło sprawić sporo kłopotów. Do przerwy godne uwagi było jednak tylko uderzenie Pawła Nowaka, po którym 18-letni bramkarz popisał się bardzo dobrą interwencją.

W 58. min na strzał zza pola karnego zdecydował się też Kamil Witkowski - chwila zawahania przed własną bramką obrońców Jagiellonii została skarcona golem.

Ogromna radość 23-letniego napastnika trwało krótko, bo po chwili zderzył się przy linii bocznej z Adrianem Napierałą i na noszach opuścił boisko z rozciętą nogą.

- Wszedłem wślizgiem i zderzyłem się z piszczelem Napierały. Nie było w tym niczyjej winy - smucił się Witkowski. - Żałuję bardzo tego urazu, bo już w okresie przygotowawczym prawie w ogóle nie trenowałem. Mam nadzieję, że teraz szybciej wrócę do treningu. Jeszcze na boisku lekarz założył mi trzy szwy.

Białostoczanie nie potrafili niczego zmienić w grze. Tylko w 84. min Kwiek zagrał prostopadle do biegnącego lewą stroną boiska Bartłomieja Niedzieli i ten dośrodkował na głowę Sotirovicia, ale uderzenie Serbowi nie wyszło. Gospodarze starali się atakować i narażali się na kontrataki. Piłkarze Cracovii słabo je rozwiązywali aż do 90. min gry. Po akcji rezerwowych Dariusza Pawlusińskiego i Tomasza Moskały ten drugi został sfaulowany w polu karnym przez Marka Wasiluka, a pierwszy ustalił wynik z rzutu karnego.

Jagiellonia Białystok - Cracovia Kraków 0:2 (0:0)

Strzelcy bramek: Kamil Witkowski (58. - uderzenie zza pola karnego), Dariusz Pawlusiński (90.+1 - rzut karny).

Jagiellonia: Sandomierski - Napierała, Kałużny, Wasiluk, Jarecki - Bruno (75. Truszkowski), Falkowski - Sokołowski (69. Niedziela), Sobociński Ż (59. Niedziela), Renusz - Sotirović.

Cracovia: Cabaj - Kulig, Polczak, Tupalski, Radwański - Nowak, Baran, Kłus, Majorom (69. Palusiński) - Dudzic (79. Kostrubała), Witkowski (62. Moskała).

Sędziował: Artur Radziszewski z Warszawy. Widzów: ok. 7000.

Jagiellonia - Cracovia

Powiedzieli po meczu

Paweł Nowak

pomocnik Cracovii:

- To był dla nas bardzo ważny mecz. W pierwszym po zimowej przerwie pojedynku z Polonią Bytom niepotrzebnie zaprzepaściliśmy szansę i straciliśmy dwa punkty. Prowadziliśmy grę, stwarzaliśmy sobie sytuacje, ale bramkę zdobyliśmy jedną. Ten mecz był podobny, to my od pierwszej minuty mieliśmy przewagę i były okazje strzeleckie. Chociaż nie było stuprocentowych, to potrafiliśmy strzelić dwa gole. Jagiellonia zaskoczyła mnie in minus, bo spodziewałem się bardziej agresywnej gry. Całą zimę szykowaliśmy się do gry z nadzieją, że będziemy grać tak dobrze jak kiedyś i teraz, po wygranej, powinno być już dobrze.

Remigiusz Sobociński, napastnik Jagiellonii:

- Przegraliśmy jak frajerzy. Cracovia to rywal, z którym powinniśmy wygrać, bezpośredni przeciwnik w walce o utrzymanie. Nie wiem, gdzie szukać przyczyny. Na początku mieliśmy jeszcze kilka sytuacji. Szkoda, że nie strzeliliśmy żadnej bramki. Moglibyśmy się cofnąć i spokojnie czekać na okazje do kontrataku.

Łukasz Tupalski, obrońca Cracovii:

- Cieszę się, że udało się wygrać, i to dwiema bramkami, bo w tym sezonie udało im się to chyba tylko z dwa razy, w tym z Jagiellonią. Mecz nie był widowiskiem, gospodarze też nie są za wysoko w tabeli. Udało się nam zagrać na zero, białostoczanie nie bardzo nam zagrozili. W pierwszej połowie mieli może jedną sytuację, po której wybiłem piłkę z linii, a w drugiej mieli co najwyżej jakieś przypadkowe akcje. Znacznie lepiej zaprezentowali się w Pucharze Ekstraklasy z Wisłą Kraków i trochę obawiałem się tego meczu. Lepiej wychodził nam pressing niż w spotkaniu z Polonią i mam nadzieję, że będziemy już tylko się poprawiać.

Artur Płatek, trener Jagiellonii:

- Nie było to za ciekawe widowisko, choć stworzyliśmy sobie kilka dogodnych okazji. Cracovia oddała ten jeden groźniejszy strzał po przerwie, który zakończył się bramką i ustawił przebieg spotkania. Gra nam się nie kleiła, chcieliśmy szybko wyrównać. A drugi gol dla Cracovii był konsekwencją tego, że się odkryliśmy. Byliśmy równorzędnym zespołem dla gości.

Stefan Majewski, trener Cracovii :

- Opłacało nam się jechać, mimo że to nasza najdalsza podróż w sezonie. Cracovia rozegrała dzisiaj bardzo dobre spotkanie. W przekroju całego meczu była lepsza, stworzyła więcej sytuacji i zasłużenie wygrała.

ij