Pogromcy faworytów w jaskini lwa

Jeden z najbardziej utytułowanych polskich klubów w ostatnich latach - Vive Kielce - będzie we wtorek rywalem Nielby Wągrowiec w pierwszym meczu półfinału Pucharu Polski.

Nielba to absolutny kopciuszek w stawce półfinalistów - jest tylko wiceliderem jednej z dwóch grup pierwszej ligi. Vive zaś to potentat - w ostatnich 15 latach sześciokrotny mistrz Polski, mający w swoim składzie wicemistrzów świata z drużyny Bogdana Wenty. Tyle że w tym sezonie Vive spisuje się w lidze poniżej oczekiwań - jest dopiero szóste, z małą szansą na podium. Za to Nielba wyrzuciła już z Pucharu Polski Focus Park Piotrków Trybunalski (3. miejsce w ekstraklasie) i Azoty Puławy (4. miejsce). - Sytuacja jest inna, bo poprzednio o wszystkim decydował jeden mecz, który graliśmy we własnej hali. Teraz zaś mamy przed sobą dwa mecze, z tego pierwszy na wyjeździe - mówi trener Nielby Edward Koziński.

W składzie jego drużyny są przede wszystkim zawodnicy niedoświadczeni w starciach z tego typu drużynami. Tego samego nie można powiedzieć o Kozińskim - to przecież były trener Wisły Płock, którą doprowadził do mistrzostwa Polski. - Vive gra inaczej od naszych poprzednich rywali. I bardzo mocno stawia na Puchar Polski, bo w ten sposób może się dostać do europejskich pucharów. Potencjalnie każdy z 14 zawodników Vive jest lepszy od moich graczy. Ale mnie interesuje gra całego zespołu i wierzę, że chłopaki się nie usztywnią i nie przerażą - uważa Koziński. Nielba musi łączyć walkę o awans do ekstraklasy z pojedynkami w Pucharze Polski. - I bardzo dobrze, że tyle gramy. Jeżeli jakiemuś trenerowi przeszkadzają zbyt częste mecze, to powinien zmienić zawód - mówi szkoleniowiec Nielby. Zespół z Wągrowca pojechał do Kielc bez kontuzjowanych: Sebastiana Bukowskiego, Błażeja Kwiatkowskiego i Piotra Sieleckiego, który wybrał pracę w Niemczech. - Na dziś szansę oceniam na 70 do 30 dla Vive. Ważne, byśmy powalczyli o dobry wynik, który da szansę w rewanżu - ocenia Koziński. A rewanż w następny wtorek w Wągrowcu.

W Kielcach są optymistami. - Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie wygrali dwumeczu - mówi Rafał Bernacki, bramkarz Vive. Trener kielczan Aleksander Malinowski jednak przestrzega: - Spacerku z pewnością nie będzie... Gdy pracowałem w Radomiu grałem z nimi - są młodą, ambitną i grającą szybką piłkę ręczną drużyną i mają dobrego trenera.

W sobotę Vive odpadło z Pucharu EHF - wygrało rewanż 32:28 z francuskim Chambery, ale przegrało pierwszy mecz aż 22:42. W składzie Vive są m.in. wicemistrzowie świata: skrzydłowi Mateusz Jachlewski i Patryk Kuchczyński. Ten drugi jest jednak kontuzjowany, podobnie zresztą jak Białorusin Dmitrij Nikulenkau.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.