Bramkarz ukrył, że ma chore nerki

Czeski bramkarz Petr Jeż nie zagra już w Naprzodzie Janów.

Prawie dwumetrowy Jeż wzmocnił nasz zespół już w trakcie sezonu. Trener Jaroslav Lehocky nie był bowiem zadowolony z postawy dwójki Michał Elżbieciak - Jacek Zając. Jeż wydatnie pomógł zespołowi w osiągnięciu sukcesu, jakim był awans do czołowej szóstki ligi. W ostatnich meczach zniknął jednak ze składu. - Jeż więcej u nas nie zagra, już odesłaliśmy go do domu - mówi poirytowany Lehocky. Co spowodowało złość trenera? Pożegnanie Jeża odbyło się w niecodziennych okolicznościach. Okazało się, że przed podpisaniem kontraktu hokeista ukrył poważna wadę... nerek! - Teraz wiemy, że przed dwoma laty znalazł się nawet w szpitalu w związku z tą chorobą. Co pół roku miał zalecone badania kontrolne. Podczas ostatnich znów wyszło, że ma złe wyniki i musi zażywać specjalne leki. Problem w tym, że podczas ich przyjmowania nie może trenować - mówi Lehocky. Trener Naprzodu nie kryje zmartwienia - Strata bramkarza to dla nas wielki kłopot. Rozmyślamy o tym, co teraz zrobić. Ja byłbym za tym, aby sprowadzić nowego bramkarza. Nie mam jednak pewności, czy się to uda - tłumaczy.

Lepsza informacja to powrót do zdrowia Marka Koszowskiego. Leczący uraz kręgosłupa napastnik Naprzodu na pewno będzie gotowy na mecze fazy play-off. - Osiągnęliśmy już w tym sezonie główny cel, czyli awans do szóstki. W play-offie stać nas jednak na sprawienie niespodzianki. Możemy przecież trafić na Zagłębie Sosnowiec lub Stoczniowiec Gdańsk, a z tymi zespołami - przynajmniej u siebie - grało nam się nieźle - zauważa Lehocky.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.