Walczą o wyjazd olimpiadę

Niemal pewnych występu na olimpiadzie w Pekinie jest na razie tylko pięciu zawodników z Opolszczyzny. Ale jeśli inni pomyślnie przejdą eliminacje, to możemy mieć na najważniejszej sportowej imprezie dziewięciu reprezentantów Opolszczyzny

W wielu dyscyplinach walka o olimpijskie paszporty wciąż nie jest rozstrzygnięta. Zawodnicy walczą o punkty rankingowe w turniejach kwalifikacyjnych albo przygotowują się do zaplanowanych na pierwsze półrocze mistrzostw kraju lub Europy, które będą miały decydujące znaczenie dla zdobycia olimpijskich nominacji.

Jak zwykle Budowlani

Tradycyjnie najliczniej Opolszczyznę będą reprezentować na igrzyskach ciężarowcy Budowlanych Opole. Tym razem wyślą być może aż czterech zawodników. W reprezentacji męskiej będą to: Krzysztof Szramiak, Bartłomiej Bonk i Paweł Najdek, o miejsce w kadrze kobiet walczy Magdalena Ufnal. - Ostatecznymi kwalifikacjami będą kwietniowe mistrzostwa Europy, a potem mistrzostwa kraju - mówi Ryszard Szewczyk, trener Budowlanych.

Jeśli nie zdarzy się jakaś kontuzja, to trójka sztangistów ma wyjazd do Pekinu niemal pewny. Bo w kraju są w swoich kategoriach nie do pokonania.

Niestety, żaden z nich raczej nie powtórzy sukcesów Krzysztofa Siemiona z Barcelony czy Szymona Kołeckiego z Sydney, gdzie zawodnicy Budowlanych wywalczyli olimpijskie srebro. Największy potencjał ma Szramiak, ale on od kilku lat zawodzi w najważniejszych imprezach.

Dla Ufnal - zgodnie z ideami barona Pierre'a de Coubertina - najważniejszy będzie sam udział w igrzyskach, w dwuboju traci do światowej czołówki blisko 70 kg.

Nominacje w kieszeni

Pewny wyjazdu do Pekinu jest najlepszy od lat Polski badmintonista Przemysław Wacha z Technika Głubczyce. Na olimpiadzie wystąpi bowiem 29 najwyżej sklasyfikowanych zawodników w rankingu światowym. Wacha jest na 14. pozycji. - Ma na koncie tyle punktów, że nie musi już nawet startować w żadnym kolejnym turnieju i jeżeli nie nabawi się kontuzji, do Pekinu na pewno pojedzie - mówi trenerka Technika Bożena Haracz.

Dla Wachy będzie to już drugi start na olimpiadzie, przed czterema laty w Atenach odpadł już w pierwszej rundzie. - Teraz liczę na awans do pierwszej ósemki, byłby to ogromny sukces - mówi trenerka.

Do Pekinu, a raczej do Hongkongu, bowiem zawody jeździeckie odbędą się w tym mieście, pojedzie już na pewno czołowy polski jeździec Artur Społowicz z LKJ Moszna, dosiadający konia Wag z tamtejszej stadniny. Ma szansę być najstarszym polskim sportowcem w ekipie olimpijskiej, ma bowiem 44 lata.

W rankingu eliminacyjnym zajmuje obecnie 17. pozycję, a na olimpiadę kwalifikuje się 30 zawodników. - Co prawda eliminacje jeszcze trwają, ale mam już tyle punktów, że start mam zapewniony. Oczywiście pod warunkiem dobrego zdrowia. W naszym przypadku groźba kontuzji jest podwójna, bo chodzi zarówno o mnie, jak i konia - śmieje się Społowicz.

Igrzyska w Pekinie będą już drugimi w jego życiu, startował już na olimpiadzie w Atlancie w 1996 roku. - A mogły być to już nawet trzecie igrzyska, bo niewiele zabrakło, a pojechałbym także do Barcelony w 1992 roku - wspomina jeździec.

Jeszcze walczą

Szanse na start olimpijski ma także dżudoka AZS-u Opole Tomasz Kowalski, juniorski mistrz Europy i trzeci na świecie. Czy pojedzie, zadecydować mogą już najbliższe tygodnie. W weekend czeka go start w Pucharze Świata w Tbilisi, a dwa tygodnie później - w Superpucharze w Paryżu. - Od tych startów zależeć będzie, czy dostanę kolejne szanse na zdobycie punktów do rankingu - mówi Kowalski. Jeśli teraz wystartuje dobrze, to pojedzie walczyć o punkty w turniejach w: Leonding, Hamburgu i Pradze, a później na kwietniowe mistrzostwa Europy w Lizbonie.

Najgroźniejszymi przeciwnikami opolanina są: Tomasz Adamiec (Ryś Warszawa), aktualny mistrz kraju i brązowy medalista ME, i Paweł Zagrodnik (Czarni Bytom), brązowy medalista młodzieżowych ME. Z tej trójki najbliżej Pekinu jest na dziś Adamiec, który ma już punkty w rankingu. - Ale mogę go jeszcze dogonić. Najważniejsze, abym dobrze się prezentował, bo jeśli nie, to o Pekinie mogę zapomnieć - zaznacza dżudoka.

Szanse wyjazdu na igrzyska wciąż mają siatkarze, którzy o przepustki do Pekinu zagrają jeszcze w turnieju interkontynentalnym. Jeśli go wygrają, a szanse są duże, to pojadą na olimpiadę. Wśród nich znajdą się siatkarze Zaksy Kędzierzyn-Koźle: Łukasz Żygadło i być może Bartosz Kurek. Tyle że przed igrzyskami kończą się im kontrakty z kędzierzyńskim klubem i w Pekinie mogą być już zawodnikami innych zespołów.

Na olimpiadzie może też wystąpić kilku sportowców pochodzących z naszego regionu, ale niewystępujących już w naszych klubach, np. szczypiornista rodem z Zawadzkiego Sławomir Szmal, zapaśnik z Namysłowa Krystian Brzozowski i siatkarz z Nysy Piotr Gacek.

Nie ma medalu, nie ma pieniędzy

PKOl wprowadził zmiany w nagradzaniu zawodników za wyniki osiągnięte podczas igrzysk. Płaci tylko za medale olimpijskie, wcześniej premie otrzymywali także zawodnicy z miejsc 4.-8.

Złoto PKOl wycenił na 200 tys. zł, srebro - 150 tys., brąz - 100 tys.

W grach zespołowych do podziału za złoto jest 800 tys. zł.

Co ciekawe, wynagrodzeni zostaną też wcześniejsi szkoleniowcy medalisty, sztab medyczny, a nawet sparingpartnerzy.

Kwoty, jakimi kusi PKOl, nie szokują, bo np. Armenia za złoto płaci 700 tys. dolarów.

Ilu Opolan pojedzie na olimpiadę?
Copyright © Agora SA