Małysz w Harrachovie na cud nie ma co liczyć

Totalnej klapy, jak w Predazzo pewnie nie będzie. Zgodnie jednak z zapowiedzią Adama Małysza, w Harrachovie cuda się nie zdarzą. Polak skacze lepiej niż tydzień temu, ale wciąż poniżej możliwości i oczekiwań. Konkursy lotów na czeskim mamucie w sobotę i w niedzielę o 13.45. Relacje w TVP1

- Będzie ok. Na mamutach skacze się inaczej niż na mniejszych skoczniach, inny jest kierunek odbicia, ale dam radę. Szkoda, że nie skakałem we czwartek. Musiałem odpoczywać, tak zalecili mi trenerzy - rzucił polskim dziennikarzom Adam Małysz po skoku na 180 metr. To była szesnasta odległość kwalifikacji - skok Małysza nie był punktowany. Z czołowej dziesiątki PŚ mniej od niego skoczyli tylko Szwajcar Andreas Kuettel, Niemiec Michael Neumayer i Austriak Wolfgang Loitzl.

Lider klasyfikacji generalnej, Thomas Morgenstern, wyrównał na treningu rekord czeskiego mamuta - 214,5 m - i pojechał do hotelu. Skaczący chwilę wcześniej Małysz poszybował na 166. metr - taka jest różnica między zawodnikiem w optymalnej formie, a tym, który tej dyspozycji szuka i nie może znaleźć od początku sezonu.

Piątkowe skoki to była prawdziwa zabawa z pogodą. W pierwszej serii treningowej była taka mgła, że nie widać było zawodników. Wyłaniali się z gęstego "mleka"; tuż przed lądowaniem. Istniało zagrożenie, że kwalifikacje w ogóle się nie odbędą - sędziowie nie mieliby jak oceniać skoków, gdyż nie widzieli ich ze swojej wieży.

Drugiej serii treningowej nie było w ogóle. Padał śnieg, deszcz albo śnieg z deszczem i nie było sensu skakać. Aura wynagrodziła w końcu cierpliwość, przestało padać, mgła opadła i o 13 - 45 minut wcześniej niż planowano - rozpoczęły się skoki kwalifikacyjne.

Robert Mateja miał przyjechać do Harrachova jako przedskoczek. Z powodu kłopotów rodzinnych Piotra Żyły zajął miejsce w kadrze A. Niestety, na skoczni zapomniał chyba, że startuje w zawodach i zachowywał się tak, jakby rzeczywiście jego jedyną rolą w Czechach było przecieranie torów. Ani razu nie doleciał do 150 metra, a 97 m w pierwszej serii treningowej to zwyczajny wstyd. Do konkursu nie wszedł i w sobotę oraz niedzielę - podobnie jak Tomisław Tajner - będzie przedskoczkiem.

Małysz oddał dwa skoki. Drugi był lepszy od pierwszego, ale wciąż daleki od ideału. Do tej pory tendencja była raczej odwrotna - na Turnieju Czterech Skoczni każdy kolejny był właściwie słabszy od poprzedniego. Zobaczymy, co Małysz pokaże w zawodach - o ile pozwoli na to pogoda. Na sobotę zapowiadana jest duża odwilż - od 8 do 14 stopni! Ma być pochmurno, ma padać deszcz i wiać z siłą 3,6 m/s. Wszystko wskazuje na to, że tegoroczne konkursy Harrachova nieodmiennie kojarzyć się będą z mgłą - skoczkowie mało co widzą i skaczą we mgłę. Mglista jest również forma Małysza - nie wiadomo, co się z niej wyłoni. Błysk nie wrócił, więc podium byłoby sensacją, trzeba więc liczyć, że po 46. i 40. miejscu w Predazzo Małysz wróci do dziesiątki PŚ, a odrodzi się za tydzień w Zakopanem.

- Po udanych treningach w Predazzo w ogóle nie było mowy, żebym tu nie startował - Małysz szybko zakończył temat sensowności skakania w Harrachovie, dokąd przyjechały tłumy polskich kibiców.

W piątek na skoczni Czertak było ich kilka tysięcy, w sobotę pewnie będzie kilkanaście. W obu konkursach wystartuje po 40 skoczków, w tym - obok Małysza - Kamil Stoch i Stefan Hula. Do drugiej serii kwalifikuje się 30 najlepszych. W lotach jeden metr to 1,2 pkt.