Ubuntu! Celtics podbiją NBA?

Kevin Garnett, Ray Allen i Paul Pierce mają doprowadzić Boston Celtics do pierwszego mistrzostwa od 1986 r., a Marcin Gortat walczy o miejsce w składzie Orlando Magic. W nocy z wtorku na środę czasu polskiego rusza 62. sezon NBA

Polak na inaugurację jednak nie zagra i to nie tylko dlatego, że Magic pierwszy mecz mają w środę. 23-letniego Gortata (214 cm wzrostu) w meczu z Milwaukee Bucks zabraknie nawet na ławce rezerwowych, bo Magic umieścili go na tzw. liście nieaktywnych. W szerokim składzie Magic jest obecnie 15 graczy, a do meczu zgłoszonych może zostać 12. Tony'ego Battiego kontuzja wyłączyła z gry na cały sezon, a poza Gortatem na liście nieaktywnych jest także 36-letni Bo Outlaw.

Trzeci Polak z umową w NBA (po Cezarym Trybańskim i Macieju Lampe) teoretycznie może trafić nawet do niższej ligi NBDL - kluby NBA mają prawo delegować tam zawodników, którzy w najlepszej lidze świata debiutują lub grają drugi sezon. Jasna jest za to sytuacja Łukasza Obrzuta - 25-letni środkowy (215 cm), który miał niegwarantowany kontrakt z Indiana Pacers, został zwolniony po obozie przygotowawczym.

Kiedy Gortat będzie dobijał się do wejścia na parkiet w meczach NBA, błyszczeć będą tam - przynajmniej na początku sezonu - Celtics. W Bostonie już sprzedano o 60 proc. karnetów więcej niż rok temu, a ogólnokrajowe telewizje mają w programach przynajmniej jeden mecz Celtics tygodniowo. Wszystko dzięki letnim transferom - w miejsce zgrai niedoświadczonych i przeciętnych graczy pojawiły się dwie gwiazdy - najwszechstronniejszy podkoszowy ligi Kevin Garnett i rzucający Ray Allen. Razem ze świetnym skrzydłowym Paulem Pierce'em mają stworzyć trio na miarę legendarnego składu z lat 80. - Larry Bird, Kevin McHale, Robert Parish. Czy zdobędą swoje pierwsze mistrzowskie pierścienie już w tym sezonie?

Ostatnim drużynom, które walczyły o tytuł z naprędce skleconym zestawem gwiazd po trzydziestce, to się nie udało. Houston Rockets z Hakeemem Olajuwonem, Charlesem Barkleyem i Scottiem Pippenem w 1999 r. odpadli już w pierwszej rundzie play-off z Los Angeles Lakers. Pięć lat później Lakers z Shaquille'em O'Nealem, Kobe Bryantem, Karlem Malone'em i Garym Paytonem przegrali finał z Detroit Pistons.

Trzy bostońskie gwiazdy są tak zdeterminowane, że podobno ścigają się w tym, kto pierwszy przyjdzie na trening. I, oczywiście, zapowiadają grę zespołową. Zamiast przedmeczowego typowego okrzyku "1, 2, 3 Celtics!" trener Doc Rivers zaproponował "Ubuntu!". W afrykańskim języku Bantu oznacza to przedkładanie interesu wspólnoty nad indywidualne sukcesy. Riversa, który nie ma opinii dobrego fachowca, zainspirowały wakacyjne lektury o życiu słynnego biskupa z RPA Desmonda Tutu.

Nie wiadomo, czy Celtics będą największą siłą NBA, bo w finale trzeba będzie pokonać zapewne najlepszy zespół ostatnich lat - San Antonio Spurs, lub zmierzyć się z głodnymi sukcesu Phoenix Suns lub Dallas Mavericks. A najpierw trzeba przebić się przez Konferencję Wschodnią, która jest dużo mocniejsza niż w poprzednich sezonach. Poza wicemistrzami ligi Cleveland Cavaliers z LeBronem Jamesem dyżurnymi mocarzami są Detroit Pistons, a o finał mogą walczyć także - jeśli unikną kontuzji - Washington Wizards lub New Jersey Nets.

Są jeszcze Chicago Bulls, ale przy tym zespole trzeba postawić podwójny znak zapytania. Bo jeśli Bulls mają walczyć o finał, to w jakim składzie? W ostatnich dniach znów jest głośno o wielkim transferze Lakers - Bulls. Do Chicago miałby trafić Kobe Bryant, który już w maju powiedział, że "może grać nawet na Plutonie, byle nie w Lakers". Sprawa ucichła na kilka miesięcy, ale tuż przed sezonem negocjacje wznowiono. Lakers chcieliby za swojego gwiazdora Luola Denga, Bena Gordona, Tyrusa Thomasa i Joakima Noaha, a to dla Bulls za dużo. Targi trwają, a według reporterów ESPN najbardziej prawdopodobny termin wymiany to koniec listopada.

Na koniec o problemach NBA. Nudne i jednostronne finały (Spurs - Cavaliers 4:0) miały najgorszą oglądalność od lat, a na dodatek po sezonie ligą wstrząsnęła informacja, że jeden z sędziów obstawiał wyniki meczów, które prowadził. Ale - jak zauważył jeden z felietonistów ESPN - NBA zawsze miała kłopoty. Pod koniec lat 70. wielu zawodników było uzależnionych od kokainy. W latach 80. była epicka rywalizacja Lakers - Celtics, ale też załamywano ręce nad narkotykowymi problemami (a nawet śmiercią) młodych gwiazd. Na początku lat 90. o wizerunek ligi zadbali nieefektowni i brutalni Detroit Pistons, a potem NBA zdominował, a właściwie utożsamił z samym sobą Michael Jordan. Kiedy odchodził, zostawił pustkę. Był też lokaut, bójka z kibicami, incydenty z użyciem broni w nocnych klubach...

NBA może i jest w dołku. Ale nowi Celtics, kilka mocnych drużyn chcących odebrać tytuł Spurs oraz - to dla Polaków - Gortat znów pewnie przywrócą tej lidze blask.

82

 

mecze zagra każda z 30 drużyn w sezonie zasadniczym

8

 

drużyn z każdej z dwóch Konferencji zagra w play-off

17

 

lutego 2008 r. w Nowym Orleanie odbędzie się Mecz Gwiazd

16

 

kwietnia 2008 r. kończy się sezon zasadniczy

Kto zostanie mistrzem NBA?
Copyright © Agora SA