Po zwycięstwach z Polonią Bytom i Jagiellonią Białystok w Sosnowcu ukuto teorię, że stadion Odry to dla Zagłębia miejsce szczęśliwe. Optymiści zapomnieli jednak, że o wygrane z beniaminkami zazwyczaj dużo łatwiej niż z doświadczonym ligowcem.
Groclin zaczął mecz w tempie na mistrzostwo świata w... biegu na 100 metrów. Akcje grodziszczan pchane do przodu przez duet Adrian Sikora - Piotr Piechniak były niezwykle szybkie i - co ważne - skuteczne. Już po kwadransie goście oddali pięć celnych strzałów, a każdy z nich mógł skończyć się bramką.
Sprinter Sikora ruszał nawet do z pozoru straconych piłek i zawsze miał dość siły i sprytu, by ograć powolnych obrońców Zagłębia.
- Gdyby Sikora strzelał wszystko, co mu spada na nogę, byłby teraz najskuteczniejszym napastnikiem ekstraklasy - tłumaczył trener Groclinu Jacek Zieliński.
Szymon Gąsiński, który w tygodniu poprzedzającym mecz zmagał się z urazem mięśnia, nie miał chwili wytchnienia. Gdy jednak po strzale Sikory odbił piłkę wprost pod nogi Jarosława Lato, jego długie ręce i tak okazały się za krótkie, by zatrzymać piłkę po mocnym uderzeniu pomocnika Groclinu.
Zagłębie, chociaż grało piątką pomocników (przy czterech drużyny gości), nie potrafiło nawet na minutę przejąć inicjatywy, przytrzymać dłużej piłki.
Dariusz Kozubek w ogóle nie radził sobie z Piechniakiem, który raz za razem bez trudu ogrywał osamotnionego Vladimira Bednara. Po półgodzinie Słowak nie wytrzymał i zdrowo wygarnął koledze z pomocy, co myśli o jego grze...
Bezużyteczny w obronie Kozubek szarpał za to w ataku. Pod koniec pierwszej połowy wykorzystał swój największy atut i po strzale z dystansu trafił w poprzeczkę. Uderzenie było tak mocne, że w uszach aż zadzwoniło! - Szkoda, że nie wpadło. Może dlatego, że strzelałem moją gorszą, prawą nogą. Zresztą podobnie jak chwilę wcześniej - kręcił głową.
Po strzale Kozubka Zagłębie na chwilę zamknęło grodziszczan na własnej połowie. Piłkę po kilku dośrodkowaniach pewnie wyłapał jednak Sebastian Przyrowski, a samotny w ataku Marcin Folc nie był w stanie oszukać trzech osaczających go obrońców zespołu z Wielkopolski.
Po pierwszej połowie trudno było o optymizm wśród kibiców Zagłębia. Jeden z nich z nudów wyrzucił rolkę białego papieru toaletowego, która miała pewnie polecieć w niebo po golu jego ulubieńców. Sosnowiczanie zaczęli drugą połowę w lepszym stylu. Gola - zdaniem sędziego ze spalonego - strzelił Folc. Powtórki w relacji dla Canal+ pokazały jednak, że gol był prawidłowy. Po chwili z dystansu huknął Jarosław Piątkowski. Przyrowski odbił piłkę, a zadanie miał utrudnione, bowiem zachodzące słońce świeciło mu prosto w oczy. Bramkarz Groclinu pewnie żałował, że nie wziął z szatni czapeczki, bo większość czasu spędził z dłonią przy czole.
Gąsiński nie miał takich problemów, ale też nie miał przed sobą tak solidnych obrońców jak Przyrowski. Filip Ivanowski, chociaż miał do bramki Zagłębia nie więcej niż dziesięć metrów, i tak miał dość miejsca i czasu, by obrócić się z piłką (z obrońcą na plecach) i trafić tuż obok słupka.
- Łatwo krytykować obrońców, ale przecież za grę w defensywie odpowiada cały zespół - bronił siebie i kolegów Grzegorz Kaliciak, stoper Zagłębia.
Co miał jednak powiedzieć Gąsiński, gdy po pechowym zagraniu pokonał go własny obrońca? - Nie chciałem... Odbiło mi się od pleców - wzdychał Dzenan Hosić. I chociaż w końcówce spotkania, po strzale głową, do bramki trafił Piotr Bagnicki, to fatalnego wrażenia po grze Zagłębia i tak nie zmazał.
Zagłębie Sosnowiec 1 (0)
Groclin Grodzisk Wielkopolski 3 (1)
Bramki: 0:1 Lato (13., dobił strzał Sikory), 0:2 Ivanovski (68., z podania Piechniaka), 0:3 Hosić (71. - samobójcza), 1:3 Bagnicki (88., po rogu Berlińskiego).
Zagłębie: Gąsiński - Kłoda Ż, Hosić, Kaliciak, Bednar Ż - Piątkowski Ż, Berliński, Berensztajn (80. Bagnicki), Pach (61. Kmiecik), Kozubek (65. Skrzypek) - Folc.
Groclin: Przyrowski - Lazarevski, Mynar, Jodłowiec Ż, Telichowski - Piechniak Ż, Muszalik Ż (79. Majewski), Sokołowski, Lato (85. Tupalski) - Ivanovski, Sikora (74. Rocki).
Sędziował: Jacek Granat (Warszawa)
Widzów: 1500
Piotr Bagnicki, napastnik Zagłębia
Nie tak to miało wyglądać. Mój gol trochę na osłodę, gdyby wcześniej trafił Darek Kozubek, to spotkanie mogło się ułożyć inaczej. Groclin to jednak dobry, doświadczony zespół, różnicę chcieliśmy nadrobić walką i ambicją. Nie wyszło... Po zwycięstwie z GKS-em Bełchatów w Pucharze Ekstraklasy poczuliśmy, że wszystko zmierza w dobrą stronę. Teraz już wiemy, że nie do końca. Nasza sytuacja robi się ciężka, a przed nami dwa trudne wyjazdy do Krakowa i Zabrza.
Jarosław Lato, pomocnik Groclinu
Przyjechaliśmy po zwycięstwo. Baliśmy się o naszą formę, bo w nogach mieliśmy mecz w Pucharze UEFA. Stwarzamy sobie sporo sytuacji, ale cały czas mamy problem, by je wykorzystać.
Grzegorz Kaliciak, obrońca Zagłębia
W tygodniu gramy dobrze, wygramy z Bełchatowem, przychodzi jednak weekend i wszystko się sypie. Porażka boli, ale musimy o niej szybko zapomnieć. W środę znowu gramy [w Pucharze Polski z Koroną Kielce - przyp. red.], trzeba wierzyć, że będzie lepiej.
Adrian Sikora, napastnik Groclinu
Dziś naszym problemem nie byli obrońcy Zagłębia, tylko nasza skuteczność.
Dariusz Kozubek, pomocnik Zagłębia
Liczyliśmy, że Groclin będzie zmęczony po meczu w Pucharze UEFA. Nic takiego się nie stało, przegraliśmy wyraźnie. Na pewno musimy poukładać grę w obronie. Szkoda, że nie strzeliliśmy gola jako pierwsi, wtedy gra nam się dużo łatwiej.
Jacek Zieliński, Groclin
Po porażce w Pucharze UEFA potrzebowaliśmy wygranej, by podnieść głowy. Zwycięstwo zasłużone, stworzyliśmy dużo fajnych okazji. Żałuję tylko, że w końcówce straciliśmy gola. Mam nadzieję, że na stałe dołączyliśmy do czołówki. Wracamy do gry.
Jerzy Kowalik, Zagłębie
Zagraliśmy z niezłym zespołem, ale nie możemy tracić takich bramek na poziomie pierwszej ligi. Samobój, wolny, którego nie było... Do tego dochodzi nonszalancja w grze obrońców - złe ustawienie, gapiostwo. Mam jednak takich zawodników, a nie innych i nic na to nie poradzę.