Księżniczka Nowego Jorku

Justine Henin nie miała sobie równych w tegorocznym US Open. Filigranowa Belgijka po spacerku w finale zgarnęła puchar i pokaźny czek

Przed ostatnim meczem Justine Henin mogła zakładać z 90-proc. pewnością, że będzie triumfatorką turnieju. Choć - tak, tak, znamy tą formułkę - tenis to sport, a sport rządzi się czasem dziwnymi prawami, to jednak pokonanie Swietłany Kuzniecowej wydawało się pewne. Bilans ich spotkań (grały 17 razy, tylko dwie przegrane Henin) pokazywał dobitnie, że Rosjanka musiałaby liczyć na cud i jeszcze trochę szczęścia, a także na to, że zagra najlepiej w karierze. Nie zagrała. Drobna Belgijka imponowała siłą i dokładnością. Biła piłkami po rogach, a ufarbowana na blond Kuzniecowa najczęściej po trzecim potężnym forhendzie nie sięgała jej rakietą. Wynik nie mógł bardziej dobitnie pokazywać różnicy na korcie - 6:1, 6:3. Wspaniała, podsumowująca cały nowojorski występ była ostatnia piłka - Henin podbiegła do siatki, dwukrotnie odbierała ostre uderzenia Kuzniecowej, wreszcie także ściągnęła Rosjankę do siatki i zakończyła mecz lobem z bekhendu. Cud-miód! - Kiedy Justine gra swój najlepszy tenis, to i ja muszę grać najlepiej, jak tylko potrafię, ale dzisiaj to mi się nie udało - skomentowała 22-letnia Kuzniecowa.

Henin drugi raz wygrała w US Open (poprzednio w 2003 r.), od soboty jest bogatsza o 1,4 mln dol. i oczywiście pozostanie niekwestionowanym numerem jeden kobiecego tenisa. 25-letnia Belgijka ma na koncie już siedem zwycięstw w Wielkim Szlemie. - Wciąż trudno mi w to uwierzyć, bo to więcej niż sen - powiedziała księżniczka Nowego Jorku, zapowiadając, że w kolejnym sezonie skupi się na triumfie w Wimbledonie.

W drodze do finału Henin wyeliminowała obydwie siostry Williams - w ćwierćfinale Serenę, a w półfinale Venus (to był najlepszy mecz kobiecy w turnieju), które mają w dorobku po dwa triumfy w US Open.

Polski tenis nastolatkami stoi

Imponująco wypadł start w Nowym Jorku 16-letniej Urszuli Radwańskiej. Wygrała juniorski US Open w deblu, była w finale singla. To powtórzenie sukcesu z Wimbledonu i wręcz genialny prognostyk na przyszłość. W finale imprezy przegrał nasz 17-latek Jerzy Janowicz.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.