Brązowa polska Jesień

Anna Jesień wydrapała resztką sił na ostatnich 50 metrach brązowy medal mistrzostw świata na 400 m ppł. Kamila Skolimowska dopiero czwarta w rzucie młotem.

Relacja Z czuba

Biegnąc na tym samym torze co dwa dni wcześniej Marek Plawgo, na tym samym dystansie, z tą samą taktyką, zdobyła ten sam medal.

Na ostatnim zakręcie Polka była piąta, może nawet szósta. Kiedy do mety pozostały do pokonania dwa płotki, dystans, jaki dzielił Polkę od Jamajki Nickieshy Wilson i mistrzyni Europy Rosjanki Jewgienii Isakowej, zaczął się zmniejszać. Wciąż jednak trudno było sobie wyobrazić, że Jesień (28 lat) przedrze się na podium. Tylko że wyścig na 400 m ppł ma swoje prawa - 50-sekundowy wysiłek jest według fizjologów najbardziej zabójczy dla organizmu, który przez kilkaset metrów cierpi na potężny głód tlenowy. Stąd omdlenia, wymioty za metą mniej wytrenowanych czterystumetrowców. Lepiej wytrenowani po prostu zwalniają, niemal stają w torze, jakby ktoś wyjął z kontaktu ich wtyczkę. Jesień utrzymała tempo, wpadła na metę trzecia w czasie lepszym niż rekord Polski sprzed mistrzostw, ale o 0,06 s gorszym niż jej fantastyczny wynik w półfinale.

Dwa lata temu na mistrzostwach świata Jesień był czwarta. Polscy dziennikarze liczyli wtedy jeszcze na decyzję sędziów o dyskwalifikacji Rosjanki Julii Pieczonkiny, która jedną nogą ominęła na wirażu płotek, a potem zdobyła złoto. Ale się przeliczyli. Zresztą PZLA nie zgłosił nawet protestu, prezes Irena Szewińska nie chciała drażnić rosyjskiego niedźwiedzia. Pieczonkina i w tym roku grała główną rolę w finale na 400 m ppł. Walczyła do końca z Australijką Janą Rawlinson, zwaną na antypodach supermamą. Rosjanka (53,50) przegrała z Australijką (53,31) o 0,19 s. To wyniki raczej niedostępne dla Polki.

Zwycięstwo Jany jest znakiem dla wszystkich mam i przyszłych mam. Rawlinson bowiem urodziła w grudniu Corneliusa Rawlinsona. Przez całą ciążę trenowała dwa razy dziennie, sześć dni w tygodniu, nie wyłączając dnia połogu. Rano tego dnia przeprowadziła trening - 30-minut biegu, czym zaimponowała swojemu mężowi Chrisowi, byłemu brytyjskiemu płotkarzowi. Wody odeszły godzinę później.

Kilka dni po urodzeniu Corneliusa Jana - części kibicom znana pod panieńskim nazwiskiem Pittman, z którym stała się najmłodszą, bo 20-letnią mistrzynią świata na 400 m ppł w 2003 r. w Paryżu - wróciła do ciężkiego treningu. - Urodź dziecko, a wszystko inne staje się łatwe - wyjaśniła Rawlinson w wywiadach przed startem w Osace, a australijskie gazety na wyścigi publikowały jej zdjęcia z fantazyjnie pomalowanymi w kolorach Australii paznokciami. Przypominały okropną kłótnię Jany z inną płotkarką Tamsyn Lewis, kiedy mistrzyni opluła rywalkę w odpowiedzi na słowo "dziwka" w radiowym talk-show.

Rekordzistka Polski Kamila Skolimowska była dopiero czwarta w rzucie młotem, choć z pewności liczyła na więcej. Przed mistrzostwami świata z reprezentacji wycofano rekordzistkę świata Tatianę Łysenko i jej koleżankę Jekaterinę Koroszkinę z powodu podejrzeń o doping. Do finału nie zakwalifikowała się mistrzyni świata Olga Kuzienkowa, słabo rzucała w finale Chorwatka Ivana Brkljacić, która w eliminacjach miała najlepszy wynik (74,69 m). Skolimowska miała najlepszy rzut w pierwszej kolejce. Ale był to konkurs, jakiego dotąd nie było. Aż dziewięć młociarek osiągnęło odległość ponad 70 metrów, zaś wynik Polki dałby jej srebro MŚ dwa lata temu i złoto cztery lata temu. A więc konkurencja rozwija się szybciej niż mistrzyni olimpijska z Sydney.

Tyson Gay stał się w czwartek monarchą absolutnym w sprincie. Po zwycięstwie na 100 metrów wygrał też na 200, bijąc 12-letni rekord mistrzostw należący do jego słynnego rodaka Michaela Johnsona. Za dwa tytuły Gay dostał 120 tys. dol. nagrody. Dwa lata temu tego samego dokonał Justin Gatlin. Na mistrzostwach świata w Helsinkach Gay cieszył się razem z Gatlinem, a rok temu przyjaciel został zdyskwalifikowany za doping na osiem lat. Gatlin odwołuje się i próbuje sił w futbolu amerykańskim.

Copyright © Agora SA