Rasmussen już wygrał?

Duńczyk Michael Rasmussen wygrał w środę ostatni górski etap Tour de France, dzielnie odpierając na ostatnim podjeździe ataki wicelidera Alberto Contadora i jego kolegi z grupy Discovery Channel Leviego Leipheimera. 33-letni kolarz Rabobanku powiększył przewagę w klasyfikacji generalnej z 2.23 do 3.10 min i został jedynym pretendentem do końcowego zwycięstwa w Paryżu

Chyba, że w sobotę kompletnie zawali czasówkę na długiej (55,5 km) i płaskiej trasie albo wcześniej zostanie wykluczony, czego domaga się wielu dyrektorów grup biorących udział w wyścigu. Przyznaje im rację dyrektor Tour de France Christian Preudhomme. - Michael Rasmussen nie powinien wystartować w tym wyścigu - stwierdził.

Duńczyk czterokrotnie uniknął badań dopingowych podczas przygotowań do Touru, czym naruszył przepisy UCI. Duńska federacja wyrzuciła go za to z kadry. Szefowie jego grupy ukarali go 10 tys. dol. grzywny, ale twardo bronią Duńczyka, zrzucając winę na UCI. - Lance Armstrong też ścigał się pod taką presją - broni się sam Rasmussen, przypominając legendarnego Amerykanina, który wygrał siedem Tourów i - mimo podejrzeń - nie został złapany na dopingu. Duńczyk, nawet jeśli wygra Tour de France, nie zostanie jego bohaterem. W środę został wygwizdany na starcie, a jego efektowne zwycięstwo na mecie kibice przyjęli chłodno.

W środę na dopingu złapany został włoski kolarz grupy Cofidis, Cristian Moreni, któremu udowodniono używanie testosteronu przed 11. etapem z Marsylii do Montpellier. Włocha aresztowano, a jego grupa, która przed startem 16. etapu protestowała przeciwko dopingowi, wycofała się z wyścigu. - To jedyna decyzja, jaką mogliśmy podjąć w takich okolicznościach - stwierdził prezes Cofidisu, Francois Migraine. Moreni był 54. w klasyfikacji generalnej.

Wyniki 16. etapu, Orthez - przełęcz Aubisque (218 km):

Klasyfikacja generalna:

Czy doping w kolarstwie powinien być oficjalnie dozwolony?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.