Sytuacja miała miejsce na pierwszym zakręcie niedzielnego wyścigu. Heidfeld jechał na piątej pozycji, Polak tuż za nim. Niemiec miał przewagę długości bolidu, ale zostawił miejsce po wewnętrznej stronie zakrętu i tam, ryzykując, próbował wcisnąć się Kubica. Heidfeld odbił jednak w prawo i Polak zawadził lewą stroną przedniego skrzydła o prawe tylne koło drugiego bolidu BMW Sauber. Ze skrzydła samochodu Kubicy odpadła jedna z części, uszkodziła się także opona. To był początek końca wyścigu Polaka, który ostatecznie zajął 18. miejsce.
- Robert mnie zawadził, ale później przeprosił. Takie sytuacje się zdarzają - skomentował Heidfeld. W czwartek zdziwiony Polak powiedział szwajcarskiej gazecie "Blick": - Za co mam przepraszać Heidfelda? Najwyraźniej Nick źle zrozumiał moje słowa - tłumaczy Kubica.
- Nie ma za co przepraszać. Nick po prostu "zamknął drzwi" Robertowi i dlatego doszło do kontaktu - twierdzi menedżer Polaka Daniele Morelli.
- Dajcie mi samochód, który się nie psuje, a ja dostarczę punkty - twardo mówi Kubica. - Podczas testów i treningów w Malezji byłem jedynym, który zbliżył się pod względem prędkości do McLarena i Ferrari - cytuje słowa Polaka "Blick".
Najbliższe Grand Prix w niedzielę w Bahrajnie. Wyścig rozpoczyna się o 13.30 czasu polskiego. Transmisja w Polsacie.