Kubica - najszybsza kariera w polskim sporcie

Już jako 13-latek i wielokrotny mistrz Polski w kartingu wyjechał do Włoch. Z miejsca podbił Italię, wygrywał wyścigi na zapleczu F1, aż w końcu bez sponsora jako 21-latek trafił do elity sportu. Tempo, w jakim Robert Kubica pokonuje szczeble kariery, jest imponujące

Przygoda z czterema kółkami urodzonego w Krakowie kierowcy rozpoczęła się w 1989 roku. Jako 4,5-letni maluch na wystawie sklepowej zobaczył samochodzik z 3,5 konnym silnikiem. - Miał dwa biegi, do przodu i do tyłu. Ponad sześć godzin w nim siedziałem, a później rodzice dali mi go jako prezent - opowiadał "Metro" w 2004 roku. Wtedy jeszcze nikomu nie śniło się, że niedługo podbije Formułę 1. Jednak Robert doskonale wiedział, w jakim kierunku zmierza. - Mam dopiero 19 lat, a średnia wieku w Formule 3 to 21 lat. Mogę zatem w niej pojeździć jeszcze dwa, trzy sezony - mówił wtedy. Uwierzyliśmy mu na słowo. Tamten artykuł zatytułowaliśmy "Następca Schumachera". Okazało się, że nie na wyrost. Bo Kubica właśnie jako 21-latek został najpierw kierowcą testowym BMW Sauber, niedługo później pełnoetatowym zawodnikiem.

Najpierw jednak musiał przejść wyścigowe przedszkole. Zaczął tak jak wielu mistrzów kierownicy - od kartingu. Kubicę ciągnęło od czasu kiedy poznał smak autka z wystawy. Z regularnymi startami musiał jednak czekać do dziesiątego roku życia. Gdy się doczekał, nie miał sobie równych. W ciągu trzech lat aż sześć razy zdobywał mistrzostwo Polski. Razem z ojcem słusznie uznali, że nad Wisłą już się nie rozwinie jako sportowiec, a jego jedyną szansą są Włochy - mekka kartingu. - Pojechałem tam i wygrałem już pierwsze zawody kwalifikacyjne do mistrzostw Włoch, a później od razu mistrzostwo kraju. Jako pierwszy cudzoziemiec w 41-letniej historii tych zawodów - mówił nam, uśmiechając się, ale bez emocji. Po Europie lotem błyskawicy rozeszła się wieść o utalentowanym młodym Polaku. Dotarła nawet do księcia Monako, który zaprosił go na zawody Monaco Kart Cup. Kubica, 14-latek bez kompleksów, oczywiście je wygrał. Został włączony do programu Renault, którego celem było przygotowanie przyszłych kierowców Formuły 1. Uczył się szybko, zdobył wicemistrzostwo Włoch i stanął przed drzwiami do Formuły 3. Wtedy jego dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania. - Na początku 2003 r. miałem w Polsce wypadek. Prawie trzy miesiące spędziłem na leczeniu i rehabilitacji. W ramię wstawiono mi aż 18 śrub - wspominał Kubica. Wrócił do sportu w wielkim stylu, wygrywając swój debiutancki wyścig. Wcześniej udało się to dokonać tylko legendarnemu Ayrtonowi Sennie. Jazda w Formule 3 Euroseries zaowocowała 12. i 7. miejscem. W tym czasie dwukrotnie zostawał nieoficjalnym wicemistrzem świata w F3 na ulicznym torze w Makau. Klasę potwierdził w 2005 roku, bezapelacyjnie wygrywając World Series by Renault. W nagrodę wziął udział w testach słynnego zespołu F1, ale na zatrudnienie Polaka zdecydował się BMW Sauber. Dyrektor zespołu Flavio Briatore przyznał później, że rezygnacja z usług Kubicy była jednym z jego większych błędów. Utwierdził się w tym po wyścigu o GP Włoch. Na torze Monza w swym trzecim starcie w F1 Robert zajął trzecie miejsce. Na podium stał obok Michaela Schumachera, który kilkanaście minut później ogłosił koniec kariery. Na drugi dzień już wszyscy pisali o Kubicy "następca Schumachera".

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.