Jak Górny Śląsk grał z reprezentacją Polski

Przeciętny kibic jest przekonany, że do meczu drużyny Górnego Śląska z reprezentacją Polski dojdzie po raz pierwszy w historii. Tymczasem to nieprawda! Wiele lat temu oba zespoły spotkały się już trzykrotnie, za każdym razem było to w innym śląskim mieście. Gospodarzom nigdy nie udało się wygrać...

Fakt ten zupełnie nie dziwi, kiedy okaże się, że najlepsi ówcześni śląscy futboliści grali w tych meczach w drużynie biało-czerwonych i z reguły to oni przesądzali o korzystnym wyniku gości. W sobotę po raz pierwszy będzie inaczej - w kadrze Leo Beenhakkera nie ma żadnego zawodnika ze śląskiego klubu (choć są Ślązacy - Przemysław Pitry z Pszczyny gra na co dzień w Poznaniu, Łukasz Piszczek z Goczałkowic - w Lubinie, a Grzegorz Fonfara z Katowic - w Bełchatowie).

Z własnymi bucikami

Pierwszy mecz odbył się już 73 lata temu na nieistniejącym boisku Policyjnego Klubu Sportowego przy ul. Moniuszki. Mimo środka tygodnia i dość wczesnej pory (początek o godz. 15) zgromadziło się pięć tysięcy kibiców. Dziś o tym meczu prawie nikt nie pamięta, a przecież miał zupełnie wyjątkowy charakter. Był ostatnią próbą przed superważnym meczem z Czechosłowacją w eliminacjach mistrzostw świata. Gra w stolicy była jednocześnie inauguracyjnym występem w tych rozgrywkach, w pierwszych mistrzostwach świata w Urugwaju polscy piłkarze przecież nie uczestniczyli. Po meczu w Katowicach kapitan związkowy, Józef Kałuża, musiał podjąć ostateczne decyzje o składzie na Czechosłowację. Z kolei Alojzy Budniok, ówczesny kapitan związkowy Śl. OZPN-u, oparł szkielet zespołu na bezsprzecznie najlepszej w tamtym okresie śląskiej drużynie - Ruchu Wielkie Hajduki. "Chodzi o to, by piłkarstwo śląskie wyszło z meczu powyższego z zaszczytnym wynikiem" - tłumaczyli dziennikarze. Budniok powołał 18 zawodników z dziewięciu klubów. "Gracze stawią się z własnymi bucikami i sztucami [getrami - przyp. autora] o godz 14.30 w szatni Policyjnego KS i zgłoszą się u kapitana związkowo" - ogłosił Budniok trzy dni przed meczem w specjalnym oświadczeniu.

Szyki popsuła mu nieoczekiwana decyzja szefów polskiej reprezentacji. Kiedy okazało się, że z różnych powodów nie pojawili się w Katowicach trzej powołani zawodnicy, selekcjoner Józef Kałuża zdecydował, że brakujących graczy zastąpi... trzech najlepszych zawodników reprezentacji Górnego Śląska! Tym sposobem do sąsiedniej szatni przeszli zawodnicy Ruchu - Gerard Wodarz, Karol Dziwisz i Edmund Giemsa. "Mecz stracił w ten sposób na atrakcji i przyniósł tylko rozczarowanie" - narzekał reporter "Siedmiu Groszy". Szybko okazało się, że "Giemsa i Wodarz grali jakby od niechcenia i psuli na ogół dość spoistą grę swoich współpartnerów". Niektórzy nabrali podejrzeń, że oszczędzali się oni na ważny ligowy mecz Ruchu, który miał odbyć się kilka dni później.

Z kolei grę naprędce poukładanej drużyny gospodarzy obserwatorzy ocenili pozytywnie. "Drużyna Śląska dość szczęśliwie zestawiona, wypadła jako całość bez zarzutu. Wszyscy bowiem obok swych umiejętności wnieśli do gry zapał, ambicję i silną wolę zwycięstwa" - pisała "Polska Zachodnia". Ślązacy byli jednak zwyczajnie za słabi, by wygrać tamten mecz, choć początkowo zepchnęli biało-czerwonych do obrony. W konstruowaniu płynnych akcji obu zespołom przeszkadzało bardzo nierówne boisko, niektórzy narzekali potem, że tak prestiżowy mecz na tak źle przygotowanej murawie w ogóle nie powinien się odbyć.

Po kwadransie goście objęli prowadzenie po akcji Władysława Króla z ŁKS-u i strzale Józefa Nawrota. Snajper Legii Warszawa był najlepszy na placu i rzeczywiście okazał się - jak go zachwalano - "prawdziwym kierownikiem napadu". Gospodarze szybko jednak wyrównali po strzale Pytla, napastnika Czarnych Chropaczów, "z dość ładnego zagrania z prawego skrzydła".

Po przerwie reprezentacja Polski zdobyła zwycięską bramkę. Zdaniem niektórych widzów gol padł nieprawidłowo. "Po przerwie gra cierpi kolosalnie wskutek niedorzecznych rozstrzygnięć fatalnego sędziego. Z jego winy Nawrot zdobywa drugą bramkę" - biadoli reporter "Siedmiu Groszy", nie wyjaśnia jednak bliżej przewinienia arbitra. Dodaje tylko, że powinien zająć się sędziowaniem "meczów starszych panów".

Zupełnie bez echa w kadrze Śląska przeszła gra powołanego w ostatniej chwili młodziutkiego Ernesta Wilimowskiego. Niesforny rudzielec z bezczelnym uśmieszkiem w dniu tego meczu miał wówczas dopiero 17 lat, grał w 1. FC Katowice i mało kto jeszcze o nim słyszał. Ale za kilka miesięcy jego talent eksploduje z niewiarygodną siłą; 14 miesięcy później w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na najlepszego sportowca Polski 1934 "Ezi" zajmie czwarte - najlepsze z piłkarzy - miejsce!

Józef Kałuża przeciw Czechosłowacji wystawił siedmiu zawodników, którzy zagrali w Katowicach, w składzie nie pojawił się żaden piłkarz ze śląskiego klubu. Polska przegrała 1:2, a rewanż - po decyzji polskiego MSZ - oddała walkowerem. Na mistrzostwa świata rozgrywane we Włoszech pojechał Frantisek Planiczka z kolegami. Zdobyli wicemistrzostwo świata...

Górny Śląsk - Polska 1:2 (0:1)

4 października 1933 r., Katowice, stadion Policyjnego KS-u, godz.15

Bramki: 0:1 Nawrot (16.), 1:1 Pytel (19.), 1:2 Nawrot (53.)

Górny Śląsk: Kurek (Ruch Hajduki Wielkie) - Wadas (Ruch), Katzy (Ruch) - Knapczyk (1.FC Katowice), Badura (Ruch), Zarzycki (Ruch) - Kruk (Pogoń Katowice), Wostal (AKS Chorzów), Gad (Śląsk Świętochłowice), Pytel (Czarni Chropaczów), Wilimowski (1. FC)

Polska: Albański - Martyna, Bułanow - Kotlarczyk II, Chruściński, Dziwisz (Ruch) - Król, Matyas, Nawrot, Giemsa (Ruch), Wodarz (Ruch)

Widzów: 5000. Sędziował: Laband (Katowice Załęże)

Reprezentacja woj. stalinogrodzkiego

Na następne spotkanie obu drużyn trzeba było czekać 20 lat. Inne czasy, zupełnie inna epoka. 1953 rok, mroczne czasy stalinizmu. Trwa histeria po śmierci Stalina, który zmarł na początku kwietnia. Reprezentacja Polski przygotowuje się właśnie do pierwszego w tamtym roku meczu międzypaństwowego - znowu z Czechosłowacją. Działacze uznali, że najlepszym ostatnim sprawdzianem będą... dwa mecze w tym samym dniu - na Śląsku i w Krakowie. Część piłkarzy zagrała na Śląsku przeciw reprezentacji okręgu jako Polska A, pozostali wyjechali do Krakowa, gdzie wystąpili jako Polska B. To pierwsze spotkanie odbyło się na Cichej. I znowu - jak przed wojną - była to bratobójcza gra, bo zagrali przeciw sobie piłkarze Ruchu, a właściwie Unii - bo tak w tym okresie z nakazu komunistów nazywał się chorzowski klub. Jerzy Bomba wystąpił w drużynie Górnego Śląska, a jego sławniejsi koledzy - Henryk Bartyla, Oskar Brajter, Henryk Alszer i Gerard Cieślik - w reprezentacji Polski. Wystąpiło w niej zresztą jeszcze kilku innych Ślązaków - Edward Szymkowiak (wówczas już CWKS), Hubert Banisz z Górnika Bytom, czyli Szombierek, albo Alfred Narloch z Ogniwa, czyli bytomskiej Polonii (notabene ten piłkarz nigdy w oficjalnym meczu reprezentacji nie zagrał - był tylko rezerwowym we wspomnianym meczu z CSRS).

Reprezentacja województwa stalinogrodzkiego (bo taką miała oficjalnie nazwę) była dla rywali równorzędnym przeciwnikiem. "Zagrała bardzo ambitnie i gdyby w ataku pracowano bardziej spokojnie i gdyby pomoc oraz obrona od pierwszej chwili stosowała bardziej precyzyjne podania, kto wie, jak wypadłby końcowy wynik" - zastanawiał się "Sport". Przy okazji zwracał uwagę na grę pomocnika Budowlanych (czyli AKS-u) Teodora Wieczorka, który należał do najlepszych na boisku i prosił sędziów o zwrócenie uwagi na "przyjętą u nas metodę odpychania przeciwnika ręką przy bezpośredniej walce o piłkę".

W drużynie biało-czerwonych świetnie spisywał się Szymkowiak, który wybronił kilka groźnych sytuacji, trochę pretensji było za to do Cieślika za nieskuteczność, bo "w kilku wypadkach obserwowaliśmy fatalne [lufy], które kiedyś u tego piłkarza były rzadkością" ("Trybuna Robotnicza"). Obaj ci piłkarze, a także Wieczorek, którego w ostatniej chwili powołał selekcjoner Ryszard Koncewicz, 11 dni później zagrali w polskiej drużynie z Czechosłowacją we Wrocławiu. Padł remis 1:1, a dla Wieczorka był to ostatni mecz w kadrze. - Pamiętam tamten mecz w Chorzowie: po jednej i drugiej stronie grało mnóstwo Ślązaków. To były takie czasy, że u nas było więcej klubów i piłkarzy niż w reszcie Polski. Wtedy reprezentacja Polski nie mogłaby istnieć bez Ślązaków - mówi "Teo" Wieczorek.

Górny Śląsk - Polska 2:3 (1:1)

26 kwietnia 1953 r., Chorzów, stadion Ruchu, godz.?

Bramki: 0:1 Alszer (44.), 1:1 Więcek (45.), 1:2 Kohut (58.), 2:2 Wiśniowski (87.), 2:3 Kohut (90.)

Górny Śląsk: Budny (Górnik Radlin) - Grzegoszczyk (Radlin), Janduda (AKS Chorzów wówczas Budowlani), Bomba (Ruch Chorzów, wówczas Unia) - Wieczorek (AKS), Siekiera (?) - Sobek (Szombierki Bytom, wówczas Górnik), Więcek (Polonia Bytom, wówczas Ogniwo), Krajewski (?), Krawczyk (Szombierki), Wiśniowski (Radlin)

Polska: Szymkowiak - Gędłek, Bartyla (Ruch), Banisz (Szombierki) - Narloch (Polonia), Bieniek - Alszer (Ruch), Kohut, Brajter (Ruch) 46. Anioła), Cieślik (Ruch), Mordarski

Widzów: 12 000. Sędziował: Franczyk (Tarnów)

Zanim trafił do Legii

Do rewanżu doszło po niespełna pięciu miesiącach w Bytomiu, choć trudno mówić o rewanżu, bo oba zespoły wystąpiły w zupełnie zmienionych składach. W zespole Górnego Śląska ostał się jedynie Siekiera, zagrał też Narloch, który w pierwszym meczu zagrał w drużynie Polski. Z kolei biało-czerwoni wystąpili na boisku Polonii w całkowicie zmienionym składzie (w którym było zresztą kilku... polonistów). Mecz miał nieoficjalny charakter (spotkanie anonsowano jako grę Polski B z reprezentacją województwa stalinogrodzkiego). Polska A w ten sam dzień rozgrywała oficjalny mecz międzypaństwowy z Bułgarią w Sofii (2:2). Gra w Bytomiu była sprawdzianem dla zaplecza przed meczem z drużyną... Tirany (w czasach stalinowskich mieliśmy z Albańczykami bardzo dobre kontakty piłkarskie).

"Gdyby nie deszcz, a właściwie skutki jego na powierzchni boiska Ogniwa, spotkanie kadry z dobrym zespołem Śląska zaliczyć należałoby do najbardziej udanych w bieżącym sezonie" - zauważał "Sport". Odkryciem meczu był młodziutki łącznik z Motoru Łabędy - niejaki Lucjan Brychczy. 19-latek zdobył w tym meczu dwa gole, goście wyrównali dopiero w kilku ostatnich minutach meczu. Brychczy spodobał się na tyle, że dostał powołanie i zagrał w meczu Warszawa - Tirana (2:1 w stolicy). Jednak na oficjalny debiut w reprezentacji Brychczy musiał poczekać jeszcze prawie rok - debiutował na Łazienkowskiej z Bułgarią w sierpniu 1954 r. już jako piłkarz CWKS-u (choć w lidze w jej barwach jeszcze nie zdążył zagrać). Legii pozostał wierny aż do dziś.

Górny Śląsk - Polska 3:3 (2:1)

13 września 1953 r., Bytom, stadion Polonii, godz.15.30

Bramki: 0:1 Kempny (33.), 1:1 Stawowy (?), 2:1 Brychczy (?), 3:1 Brychczy (?), 3:2 Hachorek (?), 3:3 Kotaba (?)

Górny Śląsk: Horowski (Polonia Bytom) (46.? Bulik < AKS Chorzów>) - Olejniczak (Polonia), Kocyba (Szombierki), Cichoń (Polonia) - Narloch (Polonia) (46.? Suszczyk

Polska: Gronowski - Hachorek (46. Zientara), Szczurek, Hejosz - Hodyra (46.? Kauder (Polonia)), Zientara (46. Słoma) - Wiśniewski (Polonia), Kotaba, Kempny (Polonia) (46. Hachorek), Więcek (Polonia), Cehelik (46.? Kajdasz)

Sędziował: Storyński (?),Widzów: 3000.

Ogólny bilans: 3 mecze - remis i dwie porażki, stosunek bramek 6:8 dla biało-czerwonych

Są jeszcze bilety

Mecz Polska - Górny Śląsk zostanie rozegrany w sobotę o godz. 12 na stadionie Ruchu Chorzów. Bilety można kupować w siedzibie Śląskiego Związku Piłki Nożnej (Katowice, ul. Francuska 32) i na stadionie Ruchu w godz. 9-18.

Śląskie hity

Mecze reprezentacji Górnego Śląska mają wyjątkowo bogatą historię. Jutro przedstawimy największe hity z jej udziałem. Opowieść Pawła Czado o fantastycznych meczach z Krajem Basków, Wolverhampton czy Armią Renu - w jutrzejszej "Gazecie"