Artur Boruc, bramkarz Celticu Glasgow i reprezentacji Polski: Po to jestem, żeby czasem odbić piłkę. Co mogłem, obroniłem.
- W końcu strzelił gola, i to zwycięskiego. To dobry napastnik, potrafi rozstrzygać mecze. Liczę, że przekona do siebie trenera, który decyduje, kto gra, a kto nie.
- Nie. To guzik prawda, że w lidze szkockiej liczą się tylko trzy zespoły. U siebie wygrywamy wszystko, ale na wyjazdach dzieją się rzeczy nieprawdopodobne. Każdy chce nam dokopać, agresja jest niesamowita. Nie ma mowy, by cokolwiek odpuszczać. Umiejętności nie są pewnie takie jak w Champions League, za to zaangażowanie ogromne.
- Fajnie. Cieszą takie słowa, po to jest się piłkarzem, żeby być docenionym. Szczególnie u obcych. Zobaczymy, co będzie za 30 lat, ale ja pomysł na życie mieć zawsze będę. I nadzieję, że nigdy się nie spłukam.
- Jakiś czas temu zmarła moja siostra cioteczna. Całkiem niedawno jej tata. To mój wujek - najfajniejsza, najbardziej pozytywna postać w mojej rodzinie. Miałem momenty załamania, ale dzięki piłce mogłem choć na moment o tym zapomnieć. Dzień po meczu z Manchesterem był pogrzeb.
- Nie ma co wspominać...
- To był fajny mecz. Za takie mecze kocha się futbol. Jego magię, nieprzewidywalność i to, że lepszy nie zawsze wygrywa. Dla Szkotów niezwykle istotny, bo dla nich gra z Anglikami to coś więcej niż sport.
- Że to jeszcze nie koniec. Że jeszcze muszę się skoncentrować.
- Bywa. Bramkarz musi mieć szczęście, a mnie się udało. Pamiętałem, jak Francuz strzelił karnego w pierwszym meczu, tym przegranym 2:3, i tam właśnie się rzuciłem. No i we mnie trafił.
- Lekko zwariowałem. Bo dotarło do mnie, że dokonaliśmy czegoś niezwykłego. Chciałem pobiec do kibiców, cieszyć się z nimi. W końcu dla nich gramy. Przeskoczyłem baner reklamowy, ale zatrzymała mnie policja.
- Nie wiem, okaże się za pół roku. Ale chyba chodziło o moje bezpieczeństwo.
- Tak, bo dała nam awans z grupy. Ale myślę, że będę grał z jeszcze fajniejszymi drużynami. Teraz musimy zagrać na poważnie z Kopenhagą, nie zlekceważyć ich, wygrać i wyjść z pierwszego miejsca.
- Nie czytam gazet, ale widziałem parę nagłówków. Akurat o pieniądzach za bardzo rozmawiać nie mogę. Ale jeszcze nie odczuliśmy tego, że awansowaliśmy do 1/16 finału Ligi Mistrzów.
- Aha. Premie będą wypłacone po zakończeniu fazy grupowej, ale pod tym względem nikomu w Celticu krzywda się nie dzieje.
- Na treningach?
- Zdarza się. W poprzednim sezonie obroniłem chyba ze cztery w lidze. Ale statystyk nie prowadzę.
- Jest mi dobrze w Glasgow. Gramy dalej w Champions League, znowu będziemy pewnie mistrzem Szkocji... Nie zaprzątam sobie tym głowy. Zobaczę, co będzie.
- Wiem, słyszałem, widziałem. Mam Polsat i jestem pod wrażeniem chłopaków. Szczere gratulacje dla siatkarzy.
- Powiedzenie "cudze chwalicie, swego nie znacie" nabiera nowego znaczenia. Ludziom zza granicy chcemy uwierzyć do samego końca, mamy przekonanie, że są spoza wszelkiego układu. No i mamy szczęście, że chcą z nami pracować najlepsi. Zagraniczny trener potrafi wzbudzić w nas poczucie wiary w siebie i własne umiejętności. Nie ma kompleksów, to i my ich nie mamy.