Na razie zarzuty dotyczące ustawiania wyników spotkań ciążą na trzech zawodnikach sosnowieckiego klubu: Mariuszu Ujku, Łukaszu Antczaku i Marcinie Lachowskim. Ujek (dziś GKS Bełchatów) i Antczak (MKS Myszków) - początkowo zawieszeni w prawach zawodników - już wrócili na boisko. Lachowski wciąż czeka na korzystną decyzję Wydziału Dyscypliny, który zbierze się w piątek. W związku z tą samą sprawą prokuratura postawiła też zarzuty Stanisławowi P., byłemu prezesowi Podbeskidzia.
Na razie za swoje grzechy cierpią tylko piłkarze, działacze i sędziowie. Zdaniem mecenasa Kryszczuka na tym się jednak nie skończy. - Kary dosięgną także kluby. To kwestia czasu. Po wcześniejszych doświadczeniach - m.in. ze Szczakowianką - postanowiliśmy, że nie będziemy się śpieszyć. Decyzje zapadną po zakończeniu postępowania przygotowawczego, gdy będziemy mieć pełną wiedzę na ten temat. Na dziś nie wiemy, jak duża jest wina klubów - czy dotyczy jednego meczu, czy na przykład piętnastu. Ukarzemy raz, ale sprawiedliwie - wyjaśnia Kryszczuk.
Wspomniana przez mecenasa Szczakowianka zapłaciła za ustawiony mecz ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki spadkiem do drugiej ligi i odjęciem dziesięciu punktów. Za udział w aferze korupcyjnej rachunek dostał też Piast Gliwice, któremu WD też zabrał dziesięć punktów.
- Wtedy działaliśmy szybko, ponieważ wydawało nam się, że afera zaczyna się i kończy na zespole z Gliwic. Teraz już wiemy, jak bardzo byliśmy naiwni. Piast nawet nie jest koniuszkiem tej afery, tylko koniuszeczkiem - uśmiecha się Kryszczuk.
Oprócz Zagłębia i Podbeskidzia zarzuty postawiono też ostatnio m.in. działaczom Zawiszy Bydgoszcz i Górnika Polkowice. Zawisza i Zagłębie to czołowe drużyny drugiej ligi, które liczą się w walce o awans. - Najlepiej byłoby podjąć decyzję w trakcie przerwy zimowej. Może być jednak i tak, że nie uda się to i wiosną. Karę można wymierzyć także po awansie. Może dotyczyć zarówno minusowych oczek, jak i degradacji. Nawet o dwie klasy! - przypomina Kryszczuk i dodaje: - Nasza współpraca z prokuraturą układa się ostatnio wręcz modelowo. Liczę, że ewentualne kary nie będą odciągane w nieskończoność. Na pewno nie będziemy czekać na ostateczny wyrok, bo wtedy zastanie mnie emerytura - mówi Kryszczuk, który jest też pełnomocnikiem PZPN-u ds. kontaktów z prokuraturą.