Twardowski, zwany "Twardym" nie tylko ze względu na nazwisko, popłynął w jedynce jak zawsze, gdy prowadził polskie osady jako szlakowy - decydujący o rytmie wiosłowania.
Jeszcze w połowie dystansu był czwarty, daleko od prowadzącego Carlosa Riaza Pereza (Hiszpanie zwykle są bardzo szybcy na początku, bardzo wolni na końcu), za mistrzem olimpijskim w tej konkurencji 24-letnim Kanadyjczykiem Adamem van Koeverdenem i Rosjaninem Antonem Riachowem. Okazało się, że najtrudniej będzie dogonić i wyprzedzić Riachowa, ale się udało.
W historii polskiego kajakarstwa tylko dwa razy udało się zdobyć medal w przedłużonym sprincie. Dokonał tego Stefan Kapłaniak na mistrzostwach świata w 1958 roku w Pradze, kiedy pływało się po Wełtawie na drewnianych duńskich meblach-kajakach, wiosłując węgierskimi pagajami w paski, o kształcie piór przypominającym szufle do ręcznego wyładunku węgla, oraz Piotr Markiewicz w 1995 roku w Duisburgu.
Twardowski od lat był najlepszym szlakowym polskiej reprezentacji, czyli kimś, kto w osadzie potrafi wydobyć najwięcej z pozostałych członków osady, potrafi ocenić sytuację i w odpowiednim momencie poderwać załogę do walki. Ale w tym roku trener kajakarzy Olgierd Światowiak zdecydował, że właśnie on popłynie w jedynce, zmieniając Tomasza Mendelskiego. Zresztą nie miał wyjścia, bo Twardowski wygrywał eliminacje kadry w Bydgoszczy i na 500, i na 1000 m.
Dotąd 27-letni Twardowski, mistrz świata juniorów z 1997 roku, największe sukcesy miał w dwójce, w której pływał z Adamem Wysockim. Ale to pływanie odbywało się ze zmiennym szczęściem. Jeśli przez 80 proc. dystansu Polacy utrzymywali się niezbyt daleko od czoła wyścigu, kończyli na podium, bo mieli piorunujący finisz. Tak zakończyły się na przykład mistrzostwa świata w Mediolanie w 1999 roku - Polacy zdobyli złoty medal na 500 m. Tak było też w sześciu innych przypadkach, kiedy Twardowski zdobywał w różnych osadach medale mistrzostw świata. Nie raz i nie dwa osiągał miejsce na podium, ruszając z ostatniej pozycji jeszcze 100-150 m przed metą, kiedy kibice i trenerzy z rezygnacją odwracali się od toru.
Ale często też zajmował miejsca poza podium, tak jak na igrzyskach w Atenach czy w Sydney.
W sobotę Twardowski prowadził czwórkę na 1000 m, w której w ostatniej "dziurze" siedział Wysocki.
Jak zwykle - po pierwszych 250 m Polacy na piątym miejscu, po 500 cały czas na piątym, po 750 już na czwartym. 200 m przed metą Twardowski rzucił przez ramię: "Lewa!", i Mendelski, Bauman, Wysocki ruszyli z kopyta.
Problem tylko był tego rodzaju, że prowadzący wówczas wyścig Węgrzy, złota czwórka na 1000 m z igrzysk w Atenach i Sydney, też mają dobry finisz. Trudno ich pokonać pod tym względem nawet osadzie prowadzonej przez Twardowskiego. Zresztą szlakowy czwórki węgierskiej - weteran wojen węgiersko-niemieckich w tej konkurencji, prowadzący osadę w złotych finałach olimpijskich - Akos Vereckei, wiosłuje dokładnie tak samo jak Twardowski - rytmicznie, płynnie - i wie, jak i kiedy obronić osadę przed atakiem. Polacy zdobyli więc srebro.
W niedzielę historyczna dwójka Twardowski-Wysocki popłynęła na nieolimpijskim dystansie 200 m. Pokonali ich tylko o 0,144 s mistrzowie olimpijscy na 500 m - Niemcy Tim Wieskotter i Ronald Rauhe.
W 1998 roku Polacy wrócili z mistrzostw świata zaledwie z jednym medalem. Były to najgorsze mistrzostwa od 1954 roku. Medal - srebrny - zdobyli wówczas tylko kanadyjkarze Paweł Baraszkiewicz i Daniel Jędraszko. Był to ich pierwszy medal w dwójce na mistrzostwach świata. Potem było tylko lepiej. Tamte mistrzostwa odbyły się w... Szegedzie.
Złoty
K1 500 Marek Twardowski.
Srebrne
C4 500 Łukasz Woszczyński, Paweł Baraszkiewicz, Marcin Grzybowski, Paweł Skowroński.
K2 200 Adam Wysocki, Marek Twardowski.
Brązowe
K4 500 Adam Wysocki, Paweł Baumann, Przemysław Gawrych, Tomasz Mendelski.
K2 1000 Adam Seroczyński, Tomasz Górski.
Klasyfikacje medalowa
Kajakarze
Kajakarki
Węgierki zdobyły wszystkie złote medale
Polki bez medalu
Kanadyjkarze