Kubica, jakiego nie znacie

Lubi grać w kręgle i gry na playstation. Najwyżej ceni sobie włoską kuchnię i wcale nie przepada za szybką jazdą samochodem - taki jest Robert Kubica, pierwszy Polak w magicznym świecie Formuły 1

Kręgle

We Włoszech aż roi się od kręgielni. Są praktycznie w każdym mieście, nic więc dziwnego, że gdy Robert zamieszkał w Italii, od razu połknął bakcyla. Bez najmniejszego problemu zdobywa grubo ponad 250 punktów na 300 możliwych. Jeszcze niedawno, gdy miał więcej wolnego czasu, regularnie startował w zawodach i rywalizował z najlepszymi. Kręgle pokochał do tego stopnia, że kupił sobie dopasowaną pod siebie kulę, którą cały czas wozi w bagażniku samochodu. Prywatnego rzecz jasna.

Gry komputerowe

To kolejna pasja naszego asa. Oczywiście najlepiej sobie radzi, pokonując kolejne odcinki specjalne w grze "Colin McRae". Na początku zeszłego roku wygrał nawet mistrzostwa Polski dla miłośników tej gry. Ale Robert świetnie sobie poczyna nie tylko za wirtualnym kółkiem. - Często z nim gram na playstation. I niezależnie od tego, czy jest to gra rajdowa, czy strzelanina, czy nawet muzyczna, Robert i tak ze mną wygrywa - mówi kierowca rajdowy Tomasz Kuchar.

Jazda samochodem Robert po torach Formuły 1 pędzi z prędkością rakiety, ale w normalnym ruchu ulicznym nie szaleje. - Ostro jeżdżę tylko na torze - podkreśla. Choć rocznie za kierownicą pochłania po kilkadziesiąt tysięcy kilometrów, rzadko płaci mandaty. Przez pierwsze dwa lata posiadania prawa jazdy zdarzyło mu się to tylko dwukrotnie: w Czechach i w Austrii. W Polsce kończyło się na pouczeniu.

No i jak na przyszłego, miejmy nadzieję, mistrza świata F1 przystało, "prawko" zdobył bez problemu, za pierwszym razem. - Instruktor nie miał się do czego przyczepić, choć bardzo długo ze mną jeździł. Na koniec powiedział, że jeżdżę "śpiąco" - opowiadał nam Kubica. Nie ma się czemu dziwić, że poszło mu tak dobrze, skoro małym samochodzikiem z 3,5-konnym silnikiem śmigał, gdy nie miał jeszcze pięciu lat.

Rajdy

Interesuje go wszystko, co jest związane z tematem czterech kółek. Jeśli tylko ma czas, lubi na własne oczy oglądać klasyczne rajdy samochodowe. Ale nie jest tylko biernym kibicem. W 2004 roku przed Rajdem Barbórki Tomasz Kuchar zaproponował mu, aby wziął w nim udział. Nie wahał się ani chwili. - Pojechaliśmy na testy i po pierwszych trzech okrążeniach byłem załamany. Nic mu nie wychodziło. Ale nagle wszystko pojął w mig. Później wystartował w Barbórce i choć nie znał opisu trasy i pierwszy raz w życiu jechał z pilotem na bocznym siedzeniu, zajął wysokie siódme miejsce - wspomina Kuchar.

Kuchnia

Już jako 13-latek przeprowadził się do Włoch, by jego kariera nabrała rozpędu. Rzucony na głęboką wodę szybko nauczył się samodzielności i... gotowania. Dlatego włoska kuchnia nie ma dla niego tajemnic, a najbardziej smakują mu wszelkie makarony.

Szkoła

Wyjazd w tak młodym wieku oznaczał zerwanie ze szkołą. Na początku próbował godzić treningi z nauką, ale szybko okazało się, że to nie jest możliwe. Zresztą nie mógł liczyć na pomoc nauczycieli. Gdy pewnego razu przyjechał z Włoch do szkoły, by pozaliczać zaległe klasówki, usłyszał, że te treningi to lipa i widziany był, jak pił piwo na ławce w parku. To zdarzenie przyspieszyło podjęcie decyzji o skoncentrowaniu się na sporcie.

Copyright © Agora SA