Amerykanin zwany The Real Deal już podpisał kontrakt na walkę. W sierpniu zmierzy się z mało znanym Jeremym Batesem. To kolejny comeback czempiona największych federacji. Kiedyś jego pojedynki z Mikem Tysonem czy Lennoksem Lewisem elektryzowały fanów boksu. Atletycznie zbudowany "Holy" uznawany był za pięściarza kompletnego. To jednak przeszłość. Evander przegrał trzy ostatnie walki, a za oceanem trwa dyskusja, czy bokser aby na pewno jest... zdrowy psychicznie. Pytany bowiem o swoje szanse w walce z Batesem powtarza: - Bóg dał mi siłę, dał mi umiejętności, da mi też zwycięstwo.
Niemiec Maske jest ledwie o dwa lata młodszy, ale równie pełen wiary w siebie. - Wszystko jest w porządku: nogi, wątroba, głowa. Nie ma przeciwwskazań, bym walczył i wygrywał - stwierdził. W połowie lat 90. XX wieku Maske był czołowym pięściarzem wagi półciężkiej. Niespodziewanie przegrał z Virgilem Hillem i postanowił zakończyć karierę. Całe Niemcy pogrążyły się w żałobie, bo nad Renem Maske był idolem. Co ciekawe, niemieckie media z pogromcy Maskego zrobiły z miejsca superczłowieka. Czas pokazał, że na wyrost. Kilka miesięcy później Hilla we wspaniałym stylu pokonał Dariusz Michalczewski. Po tej walce Niemcy domagali się pojedynku Michalczewskiego z Maskem, ale Niemiec nie chciał o tym słyszeć. Teraz po dziesięciu latach Maskemu marzy się rewanż z Hillem.
Obaj pięściarze wierzą najwyraźniej, że pójdą w ślady George'a Foremana. W 1994 r. ten wspaniały bokser w wieku 45 lat zdecydował się raz jeszcze stanąć w ringu. W walce z młodszym o niemal 20 lat Michaelem Moorerem zbierał straszne lanie. Aż do 10. rundy, kiedy niespodziewanie posłał rywala na deski. Dzięki temu został mistrzem świata federacji IBF.