NHL: Oilers znów są potęgą

Tylko jednego zwycięstwa brakuje hokeistom Edmonton Oilers, by wyeliminować Anaheim Mighty Ducks i po raz pierwszy od 16 lat zagrać w wielkim finale NHL.

Hokej

Oilers to najlepszy zespół lat 80. - pięciokrotnie zdobywali wtedy Puchar Stanleya - ale od wielu sezonów pogrążony w kryzysie. Od 14 lat nie potrafili przebić się do finału Konferencji, ale w tym roku wreszcie grają tak, jak oczekiwali tego kibice w Edmonton. We wtorek Oilers pokonali w swojej hali 5:4 Anaheim, w serii do czterech zwycięstw prowadzą już 3:0 i są o krok od gry o kolejny Puchar Stanleya.

I choć w drużynie nie ma takich gwiazd jak 20 lat temu - choćby Wayne'a Gretzky'ego, Marka Messiera, Paula Coffeya czy Jarri Kurriego - to obecny zespół z Edmonton na czele ze świetnymi napastnikami Fernando Pisanim (dziewięć bramek w play-off), Siergiejem Samsonowem, Ryanem Smythem, obrońcą Chrisem Prongerem czy bramkarzem Dwayne'em Rolosonem już przeszedł do historii. Jeszcze żadna ekipa startująca do play-off z ósmego, ostatniego miejsca w Konferencji, nie zagrała w jej finale.

A po drodze Oilers pokonali nie byle kogo - najlepsze w sezonie zasadniczym Detroit Red Wings, a potem San Jose Sharks, choć z tą ostatnią drużyną przegrywali już 0:2. Potem wygrali jednak cztery kolejne mecze, do tego trzy kolejne z Anaheim i już tylko jednego zwycięstwa brakuje im, by wyrównać klubowy rekord zwycięstw z rzędu w play-off z 1990 roku.

Jeśli w czwartek zespół z Edmonton znów wygra z Anaheim i awansuje do wielkiego finału, w oku generalnego menedżera Kevina Lowe i trenera Craiga McTavisha na pewno zakręci się łza i wrócą wspomnienia wspaniałych lat Oilers. To nie kto inny jak Lowe zdobył w 1979 roku pierwszego w historii klubu gola w NHL, a potem pięciokrotnie wygrał ligę, to nie kto inny jak Lowe i McTavish cieszyli się w 1990 roku z ostatniego wywalczonego przez dumę prowincji Alberta Pucharu Stanleya. I to nie kto inny jak Lowe i McTavish rozpoczęli w 2000 roku budowę nowego zespołu, który miał nawiązać do sukcesów tego zespołu z Gretzkym w składzie.