PIŁKA NOŻNA n Nowy pomysł PZPN
Mam już dość zgonów na boisku - twierdzi dr Witold Furgał, jeden z pomysłodawców przepisu. Ilu piłkarzy zmarło na polskich boiskach w ostatnich latach? - Zdarzają się coraz częściej. Nie mówi się o tym głośno i nie pisze w gazetach, ale to, niestety, prawda - tajemniczo tłumaczy Marek Krochmalski, wiceprzewodniczący komisji lekarskiej PZPN. Dotąd o dopuszczeniu piłkarza do gry decydowali lekarze klubowi, którzy musieli mieć uprawnienia lekarza sportowego.
- W razie wątpliwości i tak kierowali graczy do specjalistów - mówi dr Krzysztof Jurgiel, dyrektor łódzkiej kliniki medycyny sportowej. Jego zdaniem piłkarzom zawodowym wystarczą dokładne badania raz w roku. - Po co męczyć ich częściej? Dorośli, a zwłaszcza dobrzy piłkarze, i tak o siebie dbają - dodaje dr Jurgiel.
Wizyty u specjalistów oznaczają duże wydatki dla klubu. - Długo szukaliśmy odpowiedniego centrum medycznego wykonującego tak kompleksowe badania. Najtańsza oferta to 500 zł od zawodnika, czyli ok. 30 tys. zł rocznie na drużynę - opowiada lekarz jednego z klubów.
W drugoligowym Świcie Nowy Dwór już twierdzą, że nie ma szans, by znaleźć takie pieniądze. - Idea może jest słuszna, ale nie na nasze realia. To rzucanie kłód pod nogi. Przed wznowieniem rozgrywek mamy inne wydatki - mówi Andrzej Prawda, dyrektor Świtu. - Poza tym sprawa od razu budzi podejrzenia, jak ostatnio afera z kartami chipowymi, które nie są nikomu potrzebne. Podstawowe badania każdy klub może zrobić we własnym zakresie, choćby u lekarza klubowego. A teraz wychodzi na to, że musimy przebadać piłkarzy w firmie medycznej z certyfikatem i wypychać komuś portfel.
- Nie mam nic przeciwko takim badaniom, poza tym, że tak dużo kosztują - komentuje Dariusz Rusek, lekarz Polonii Warszawa. - Bogate kluby mogą je robić już teraz. Biednych, tak jak Polonia, po prostu nie stać.
Te argumenty nie przekonują doktora Furgała. - Mam już dość zgonów na boisku - mówi. - Żebyśmy mogli brać na siebie odpowiedzialność za zdrowie zawodników, musimy uporządkować sprawę badań. Powinni je robić specjaliści, a nie ginekolog, jak to się nieraz zdarzało. Chcemy zorganizować szkolenie dla lekarzy, którzy otrzymają odpowiednie certyfikaty. Skąd na to wziąć pieniądze? Myślę, że związek sobie poradzi. Wtedy w każdym powiecie moglibyśmy stworzyć przychodnię medycyny sportowej. W przeciwnym razie przepadną pieniądze, które moglibyśmy uzyskać od NFZ na badania sportowców.