W niedzielę rozbieg obniżono do granic możliwości - zawodnicy jechali po zmrożonych torach z szóstej belki (88 m). Większość skoczków ledwo dolatywała do 130. m. Skaczący przed Małyszem Norweg Lars Bystoel (trzeci w sobotę) jako pierwszy przekroczył tę granicę. Polak spisał się dobrze, wylądował na 130. m. W jego skoku brakowało błysku, ale w porównaniu z innymi spisał się przyzwoicie - widać, że forma jest coraz lepsza. W każdym razie Małysz wciąż jest w światowej czołówce. Po pierwszej serii był czwarty.
W drugiej serii, niestety, nie tylko nie wskoczył na podium (po raz ostatni był na nim w marcu, w zawodach w Kuopio), ale i stracił czwartą pozycję. Wyprzedził go minimalnie Austriak Andreas Widhoelzl.
Klasą dla siebie - w obu seriach - był Janda, który już po pierwszym skoku mógł przyjmować gratulacje za drugie w sezonie zwycięstwo. Pięknym, płynnym lotem na odległość 135,5 m oraz notą 146,6 pkt (o ponad dziesięć punktów wyższą od drugiego po pierwszej serii Bystoela) znokautował rywali. Triumfator letniego GP jest, dwukrotny medalista ubiegłorocznych MŚ w Oberstdorfie jest nie do zatrzymania.
W sobotę Janda przegrał pechowo. O... 0,1 pkt. Małysz był dopiero dziesiąty. Po raz pierwszy w karierze wygrał Andreas Kuettel. Choć do jego drugiego skoku wydawało się, że cały splendor spłynie na Bystoela. W pierwszej serii Norweg aż o półtora metra poprawił należący do Janne Ahonena rekord olimpijskiej skoczni Lysgaardsbakken. Uzyskał 138,5 m. - Jestem zaskoczony, że skoczyłem tak daleko i po raz pierwszy w życiu znalazłem się na podium zawodów PŚ - stwierdził. - Podczas treningów w tym tygodniu miałem kilka niezłych skoków, ale nie wiedziałem, że w konkursie będzie tak dobrze.
Nie minęło kilka minut, a Kuettel uzyskał... 139 m. Dzięki tej fantastycznej odległości wygrał. Jandę pokonał o... 0,1 pkt. - Jestem trochę rozczarowany notami sędziowskimi dla Jakuba, szczególnie za pierwszy skok - stwierdził słoweński trener Czechów Vasja Bajc. Trzeci był Bystoel.
Kuettela - obok oczywiście Jandy - śmiało można nazwać rewelacją początku sezonu (tydzień temu w Kuusamo zajął czwarte miejsce). W sobotę dał Szwajcarii pierwsze od marca 2002 roku zwycięstwo w zawodach PŚ. Ostatnim, który tego dokonał, był dwukrotny mistrz olimpijski z Salt Lake City Simon Amman. - Jestem zadowolony ze swoich skoków. W biciu rekordu pomogły mi narty. W Kuusamo skakałem na modelu letnim, teraz mam już zimowe. Dzięki nim można lecieć daleko, nawet kiedy nie ma wiatru - powiedział Kuettel.
Małysz otrzymał notę 277,4 pkt za skoki na odległość 132,5 m i 133,0 m. Po raz kolejny w konkursie skakał gorzej niż w kwalifikacjach. W sobotę (w kwalifikacjach) był czwarty. Do finałowej serii nie zakwalifikowali się Kamil Stoch i Marcin Bachleda. Także w niedzielę żaden z pozostałych polskich skoczków nie zdobył punktów PŚ, a Robert Mateja skompromitował się skokiem na odległość 76 m.
W przyszłym tygodniu zawody w czeskim Harrachovie - tam, przed rokiem, Małysz wygrał jeden z konkursów.