Oliwa nie płacze

Przez wiele sezonów uchodził za największego rozrabiakę w NHL, teraz zamiast się rozpychać na lodzie, Krzysztof Oliwa zajmuje się córką i myśli o końcu kariery

Z Krzysztofem Oliwą, jedynym polskim zdobywcą Pucharu Stanleya, rozmawia Maciej Baranowski

Ponad rok temu walczyłeś w finale Pucharu Stanleya, teraz nigdzie nie grasz. Dlaczego?

- Władze New Jersey Devils uznały, że nie jestem im już potrzebny. Zostałem więc odesłany na tzw. farmę, czyli do klubu ligi AHL [zaplecze NHL - red.] Albany River Rats, tylko że nie mogę tam grać, bo mam wciąż ważny kontrakt z Devils, a oni nie chcą, żebym grał w AHL. Związali mi ręce, wrzucili mnie do worka i muszę w nim siedzieć. Zresztą nie tylko ja mam problemy, jest wielu hokeistów, którzy są w podobnej sytuacji. Spójrz na Mariusza Czerkawskiego, przecież to wspaniały zawodnik, wyborny technik i czy ktoś może wytłumaczyć, czemu on nie gra w Toronto i zarabia śmieszne pieniądze [ok. 500 tys. dol. rocznie, jeszcze rok temu zarabiał 2 mln - red.]? To wiedzą chyba tylko władze ligi.

Pojawiły się plotki, że miałeś ofertę z Phoenix Coyotes.

Prowadziłem dość zaawansowane rozmowy z ludźmi z Phoenix, ale wszystko stanęło w miejscu. Devils nie wiedzieć czemu nie chcą mnie zwolnić i na dziś nie ma tego tematu.

Co z pieniędzmi z kontraktu? To spora suma - ponad 800 tys. dol. rocznie.

O to się nie martwię, w NHL nigdy nie narzekałem na wypłaty. Poza tym pieniądze to nie wszystko, ja już swoje zarobiłem i kasa to ostatnia rzecz, o jaką się teraz martwię. Lada dzień grudzień, a ja nigdzie nie gram. Występy w Europie mnie nie rajcują i jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie pomyśleć o końcu kariery.

Hokej Ci się znudził?

Nie chodzi o to, że nie mam ochoty i siły, bo sport to całe moje życie, ale gram w hokeja od dziewiątego roku życia, od ponad 12 lat w Stanach. Miałem trzy poważne kontuzje kolana, urazy ręki, złamane kości, a zniszczonych zębów nawet nie liczyłem. Jeśli nie jest mi dane bić się o najwyższe cele, walczyć z najlepszymi, to może lepiej dać sobie już spokój. Nie ma co ukrywać - lepszy już nie będę, a nie warto ryzykować zdrowia w jakichś drugorzędnych rozgrywkach. Daję sobie czas do stycznia, jeśli nic się nie zmieni, trzeba iść na emeryturę.

Jesteś rozżalony, ale nie płaczesz nad swoim losem?

Ej, widziałeś kiedyś płaczącego Oliwę (śmiech)? Są i dobre strony tej sytuacji. Nie zrywam się rano na trening czy podróż na drugą stronę kontynentu. Przecież ja żyłem na walizkach przez ostatnie 14 lat! Teraz kiedy rano czytam gazetę, nie ma szans, by zaskoczyła mnie niespodzianka w stylu "Oliwa zmienia klub". Poza tym moja córka ma już dziewięć lat, a do niedawna widywała ojca od święta. Przecież ja wróciłem do New Jersey właśnie ze względu na nią. Chciało mnie parę innych klubów i pewnie tam bym grał do dziś. Teraz mogę sobie rano pospać, zrobić jej śniadanie i zawieźć do szkoły, a potem popatrzeć, jak gra w tenisa. Ona rośnie na moich oczach, to wspaniała sprawa, cenniejsza niż całe NHL. Kocham hokej, ale m.in. przez niego rozpadło się moje małżeństwo. Sprawa rozwodowa trwa już ponad rok i wreszcie widać koniec. Teraz czuję, że moje życie nareszcie jest na dobrym torze. Mam wspaniałą, piękną dziewczynę, córka uczy się wspaniale, jest zdrowa, na co miałbym narzekać?

Zakończysz karierę i co dalej? Pracować już nie musisz, zafundujesz sobie wakacje?

Wczasy to ja mam teraz. Mam parę pomysłów, co robić dalej. Na pewno nie zrezygnuję z hokeja. Moje doświadczenie i kontakty mogą pomóc utalentowanym chłopakom z Polski. Wszystkie gry zespołowe w Polsce idą do przodu. Piłkarze jadą na mistrzostwa świata, siatkarki są najlepsze w Europie, a hokej jest na dnie. Trzeba to zmienić.

Oliwa - prezesem Polskiego Związku Hokeja?

A czemu nie? Sportem rządzą ludzie, którzy często nie mają o nim pojęcia, a co gorsza nie mają nawet pojęcia o zarządzaniu i biznesie. Ja nie jestem jakimś biurokratą, ale umiem zarabiać pieniądze, a ten sport znam od podszewki i wiem, czego potrzebują hokeiści. Ostatnio dzwonił do mnie kolega z Podhala Nowy Targ. Opowiadał mi, że wstał o piątej rano. Pół dnia jechał autokarem do Gdańska, w międzyczasie zjadł obiad w przydrożnym barze, a potem od razu wyszedł na lód, dostał łomot bodajże 5:0 i z powrotem do Nowego Targu. I jak ten chłopak w takich warunkach może myśleć o sukcesie?

Masz pomysł, jak to zmienić?

Za wcześnie na takie deklaracje. Ale gwarantuję, że jeśli ja dostałbym szansę i - dajmy na to - pomógłby mi Mariusz Czerkawski, zrobilibyśmy wszystko, żeby było lepiej. Nie robilibyśmy tego dla rozgłosu, tym bardziej kasy, tylko dla dobra hokeja. Bo nasze kariery pokazują, że w Polsce można osiągnąć sukces. Tylko my byliśmy zdani na siebie i uparci, a wielu chłopakom trzeba pomóc. Kto zrobiłby to lepiej niż my? Mogę wrócić w każdej chwili, wsiadam w samolot i jutro rano jestem w Warszawie.

Krzysztof Oliwa

ur. 2 kwietnia 1973 r. w Tychach

Wybrany przez NJ Devils w drafcie z 1993 r. na tafli NHL zadebiutował w 1996 r. W najlepszej lidze grał przez 11 sezonów. Bronił też barw Columbus Blue Jackets, Boston Bruins, Pittsburgh Penguins, Calgary Flames, New York Rangers. W sumie w NHL rozegrał 410 spotkań (trzy w tym sezonie), strzelił 17 goli i miał 28 asyst. W 2000 r. zdobył Puchar Stanleya z Devils, jednak z powodu kontuzji nie grał w żadnym meczu play-off (w regular season rozegrał 69 spotkań). Rok temu dotarł do finału play-off, ale jego Calgary po zaciętych meczach przegrali z Tampa Bay Lightning.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.